WYPLĄTAĆ SIĘ Z SIECI NARCYZA

Jedyny skuteczny sposób by zatrzymać narcystyczną grę 
to po prostu przestać w nią grać, jednoznacznie i kategorycznie 
odmówić dalszego w niej udziału. Postawić nieprzekraczalne granice.

Z tym zawsze wiąże się podjęcie wysiłku, trzeba wykonać kawał rzetelnej pracy nad sobą, 
wydobyć z siebie siły które drzemią wgłębi nas, stłamszone.  
Jest to jedyna w swoim rodzaju okazja do rozwoju, zmiany świadomości. 
I jest to warte wszelkich starań. Stawką jest wolność.   

Układ z silnie zaburzonym narcyzem-manipulantem jest toksyczny. Osoby podporządkowane są jego silnej dominacji i kontroli, sterowane przez gry podszyte fałszem i udawaniem.  Ci którzy utknęli w takiej relacji czy to w rodzinie czy w pracy czy jakiejkolwiek innej sferze, cierpią na różne sposoby. Jedni mają poważnie podkopane poczucie własnej wartości i niezależności,  nadwyrężoną  zdolność polegania na sobie, podejmowania samemu decyzji na jakikolwiek temat. Inni czują nieustannie że są tej manipulującej osobie 'coś winni', angażując w tę relację niewspółmiernie dużo wysiłku i starań, dają więcej i więcej. 
 Goniąc za ulotną jak mydlana bańka akceptacją ze strony manipulanta, przestają żyć swoim życiem i stają się lalkami którymi on się bawi, realizując swoje narcystyczne fantazje.  
Prędzej czy później zaczynają widzieć że ich idol pogrywa z nimi nie fair, dostrzegać tę jego prawdziwą twarz schowaną za maską. 
Czują się wówczas coraz bardziej rozdarci, zagubieni, wyczerpani, zawiedzeni, zdradzeni, rozgoryczeni.   Nawet ci odporni zwłaszcza  w bliskich i długotrwałych relacjach uzależnienia od narcyza popadają w jakieś życiowe bałagany, emocjonalne huśtawki, psychiczne wyczerpanie,   różne dolegliwości psychosomatyczne,.... Wtedy coraz wyraźniej dociera do nich że  jest źle, że nie halo, ale nie umieją  wskazać przyczyny i nazwać co to jest,  w czym właściwie leży problem. Są wytrenowani do tego by obwiniać siebie i wymagać od siebie jeszcze więcej  ofiarności, cierpliwości, lojalności. Nie rozumieją że  ofiarami specyficznej manipulacji,  że mają do czynienia z zaburzoną toksyczną osobowością.

Uświadomienie sobie i zrozumienie z czym mają do czynienia, to w przypadku długotrwałych związków odarcie z głębokiej iluzji i może być trudne.  Czasem dzieje się to stopniowo na skutek wielu zdarzeń które potęgują cierpienie i zagubienie ofiary aż staje się tak  dominujące że mimo gaslithingu i wszystkich manipulacji narcyza  zaczyna ona stopniowo dostrzegać kolejne i kolejne sprzeczności.  Z czasem zaczyna ich być coraz więcej,  dużo i  stają na tyle wyraźne by ofiara zaczęła otrząsać się z iluzji,  z hipnozy.  

Czasami budzi się na chwile ale potem znowu daje się uśpić i wciągnąć   z powrotem u chory układ. Czasem przebudzenie jest nagłe i ostateczne  na skutek jakiegoś dużego wydarzenia, typu odkrycie zdrady lub dużego kłamstwa czy oszustwa, albo jakiegoś kolejnego wybuchu agresji lub przekrętu,  który jest jak kropla która przelała czarę wcześniejszych wątpliwości.  Następuje wtedy szok  i  przełom  pociągający za sobą kaskadę zdarzeń  prowadzących do uwolnienia się z manipulacji. Im więcej serca i uczucia ofiara zaangażowała w relację z narcyzem, im bardziej był on centrum jej życia, tym silniejsze uzależnienie i silniejsze zablokowanie przez ‘zobaczeniem’ prawdy. I tym  silniejszy szok.  

Empatyczni, zwykli ‘dobrzy ludzie’ mierzą innych swoją miarą, myślą że wszyscy inni są podobni do nich, czyli w  głębi serca dobrzy, dlatego z tak wielkim trudem przychodzi im przyznać, że ten kto sprawia ‘takie dobre wrażenie’, kogo podziwiały, może nawet kochały, kogo starały się zadowolić, kogo ‘posadziły na tronie’,  tak naprawdę nie istnieje, że jest  złudą, fasadą, maską  za którą kryje się bezwzględny manipulant.  

Brak świadomości i umiejętności rozpoznania zjawiska patologicznego narcyzmu powoduje,  że tyle ludzi daje się nabierać na  naprawdę paskudne manipulacje i ciepią długo i  boleśnie z tego powodu. Ci którzy się obudzili i zdołali uciec spod wpływu narcyzów wiedzą dobrze jak łatwo ulec ich hipnotycznemu wpływowi i jak trudno czasem się obudzić z tej hipnozy.  Dobrze że coraz chętniej i otwarciej ludzie dzielą się z innymi takimi doświadczeniami.

 Dlatego trzeba mówić o tym zjawisku otwarcie, wiedzieć na czym polega,   umieć rozpoznać sygnały ostrzegawcze, żeby nie wplątać się w sieć zastawioną przez narcyza lub, jeśli już się w niej  jest, znaleźć sposób na wyjście z niszczącego układu.  Im wcześniej, tym mniejsze straty.

Generalna rada dla ‘przebudzonych’ jest taka by nie łudzili się,  że kiedy wszystko narcyzowi wytłumaczą, co robi źle, na  czym jego narcyzm polega, dadzą kolejna (trzecią, czwartą,... dziesiątą) szansę’, będą go  jeszcze bardziej kochać,  zaapelują do jego serca i sumienia, to on się dla nich zmieni.... Nic z tych rzeczy. Apelowanie do serca i sumienia nie ma sensu, bo tam, gdzie powinno być to serce i sumienie u silnie zaburzonego narcyza jest  czarna otchłań, ukryta pod neurotycznym podejściem do życia i zbroją interesownej kalkulacji.   Narcyz o silnie zaburzonej osobowości  nie zmieni się tak ot, bo go o to poprosisz.  Jeśli to tylko na chwilę i na niby,  żeby cie zatrzymać, potem znów będzie to samo albo gorzej. On po prostu nie jest zdolny żyć inaczej.  Trzeba to wziąć pod uwagę.  
Dlatego psychologowie radzą aby  wyjść z takiej relacji jak najszybciej albo przynajmniej ograniczyć kontakty. Poświęcić swój czas i staranie na to, by się psychicznie pozbierać ze sobą, ze swoim życiem, odzyskać niezależność, uleczyć emocjonalne rany zebrane w relacji z narcyzem, poszukać pomocy dla siebie, jeśli możliwe. Czasem przydaje się  pomoc psychologiczna, przy skomplikowanych relacjach formalnych i finansowych (np. rozwód) potrzebna może być pomoc prawna.  No i co najważniejsze wsparcie i  zrozumienie  lojalnych przyjaciół i bliskich, jeśli się ich (jeszcze)  ma.
Znana psychoterapeutka Christine Louise de Canonville, zapytana czego przede wszystkim potrzebuje ofiara narcystycznej manipulacji odpowiada jednoznacznie: uznania jej prawa do czucia tak jak się czuje i przyznania że doświadczała przemocy. Poprzez gaslighting została bowiem pozbawiona głosu, wmawiano jej że to ona jest problemem. 
W społeczeństwie które ma dużą świadomość tego jakie problemy w relacjach powoduje np. alkoholizm, ofiary które szukają pomocy mogą otrzymać zrozumienie, co się im działo, na co były wystawione, czego im potrzeba.  
Ale świadomość narcyzmu i problemów jakie wnosi narcyzm w relację jest niewielka. Narcyz poprzez fałszywą fasadę jest postrzegany jako 'ideał, ten dobry', więc kiedy ofiara  poddana przemocy, manipulacji skarży się otrzymuje zwrotną informację typu 'ty sobie to tylko wymyślasz', jesteś przewrażliwiony', co jest z tobą nie tak. Uczy się znosić manipulację bez protestu, czuje ból, ale jednocześnie uczy się zaprzeczać sama sobie. I jest z tym przeraźliwie samotna i tym bardziej 'lgnie' do swojego narcyza, próbując desperacko jego zadowolić by od niego uzyskać akceptację. Błędne koło. 
I wtedy sięga często po leki przeciwdepresyjne, przeciwnerwicowe, przeciwlękowe, może nawet chodzi do psychologa, albo na yogę, masaże, relaksy,  etc, próbuje rozpaczliwie coś robić ze sobą. Stara się i stara, wymaga coraz więcej od siebie i ...nic, goni w piętkę.   Dopóki tkwi w toksycznej relacji na pozycji osoby uzależnionej, podporządkowanej  to tabletki tylko znieczulają, otumaniają, relaks pomaga na chwilę, przyczyna problemów pozostaje.
Trzeba zobaczyć rzeczywistą przyczynę i z tym się uporać, dopiero wtedy psychiczna i emocjonalna równowaga może zostać przywrócona.    


 WYPLĄTAĆ SIĘ Z SIECI NARCYZA
Jak się wyplątać z sieci zależności od narcyza?..
To obszerny  temat, można o tym mówić bardzo dużo. Po pierwsze najważniejsze  jest by zobaczyć z czym ma się do czynienia, czyli obudzić się, jeżeli dotrze do nas świadomość ze mamy do czynienia z narcyzmem  takim bardziej zaawansowanym na spektrum zaburzenia, i że to jest relacja toksyczna, wymaga specyficznego podejścia.  
 Ważne jest zdobycie jakiejś podstawowej wiedzy o tym ‘fenomenie’, na czym polega trik, jakie gry są z nami prowadzone, jakie narzędzia manipulacji używane, przyobserwować i zrozumieć jak na nie reagujemy

Ale sama wiedza nie starczy, po uzbrojeniu się w nową świadomość trzeba przejść do działania.   Są  trzy podstawowe zalecane złote zasady zachowania kiedy zdasz sobie sprawę że masz do czynienia z patologicznym narcyzem

Zasada nr 1- zero paliwa: czyli opanowanie, obojętność/kamienna twarz.
 Chodzi o to by nie zasilać więcej narcyza swoimi emocjonalnymi automatycznymi reakcjami, nie okazuj że zrobił na tobie wrażenie ani tym bardziej że cię zranił.  Nie obdarzaj  go też swoją uwagą, zainteresowaniem, dyspozycyjnością, podporządkowaniem.  
Obserwuj jego chwyty i prowokacje z dystansu i staraj się nie reagować, po prostu udawaj uprzejmą obojętność nawet jeśli trudno ci ją zachować.  Rób swoje, w miarę możliwości ignorując go i jego manipulacyjne zagrania, jakby nie robiły na tobie wrażenia, były emocjonalnie obojętne.

Na przykład: 

Chce czegoś od ciebie, wymaga więcej niż to jest stosowne, nakazuje – uprzejmie odmawiasz i wychodzisz, żeby uniknąć dalszej dyskusji. Nie tłumaczysz się zbytecznie, nie dyskutujesz. 

Obraża się na ciebie, funduje focha, ciche dni – olewasz to, zajmujesz się SOBĄ.

Podlizuje się komplementem– mówisz z uśmiechem, WiemJ, no ale w sumie miło że też zauważyłeś. Nie topniejesz z wdzięczności, tylko wzruszasz ramionami, nie kontynuujesz tematu.

Chce twojego zaangażowania, uwagi -  'nie masz czasu', 'jesteś zajęta czymś innym', nie masz ochoty, nie jesteś zainteresowany, jesteś zaangażowany w coś innego....w co? a takie tam, twoje prawy i tyle.  

Perroruje coś zawzięcie, nawija swoją zwykłą narrację - machasz ręką,  ignorujesz albo ziewasz, przewracasz oczami  i kwitujesz ''taak, taa... już to słyszałam do znudzenia...  to jest słabe, naprawdę słabe'.  Odwracasz się na pięcie i idziesz do swoich spraw. 

Wychodzi z siebie żeby cię 'dziabnąć' jakąś złośliwością, zaczepia cię jakąś krytyką,- uśmiechasz się z politowaniem... z ewentualny,  komentarzem w stylu ''A tobie co znowu? bozia cię opusciła żeś taki upierdliwy, czy co? zrobię ci uprzejmość i udam że nie słyszę, bo to żenada.  

Dostajesz rano trzy esemesy albo telefony- dopiero wieczorem masz czas  lapidarnie odpowiedzieć i to tylko jeśli w ogóle są godne twojej cennej uwagi. 

 narzuca ci punkt widzenia z którym się nie zgadzasz, wciska kit – odpowiadasz spokojnie, trochę protekcjonalnie coś  w rodzaju : 
‘serio??? nie żartujesz? naprawdę tak myślisz??? No trudno... to twój problem. Ja na szczęście trzymam się rozsądku i mam inne/swoje zdanie’.
albo : 'nieeee, no wogóle nie podoba mi się co mówisz/robisz, nie mam zamiaru się w to angażować' 

tłumaczy sie tandetnie z jakiegoś przekrętu - spokojnie kwitujesz 'daruj sobie,  miałem o tobie lepsze zdanie, rozczarowujesz mnie, no szkoda'

Jesli ci brakuje konceptu na 'obłą' odpowiedź - po prostu nic nie mów. Czasem milczenie ma największą siłę, bo manipulator nie wie co ci po głowie chodzi. Twój brak reakcji zbija go z tropu, może zacząć panikować że traci kontrolę... reagować nerwowo. Wtedy ty wiesz że on traci kontrolę nad tą grą więc.... zachowaj spokój, rób swoje. 

Dlatego też nie  wdajesz się w (jałowe) dyskusje, nie tłumaczysz się co robisz. myślisz, jak się czujesz,  i dlaczego,   ani  nie tłumaczysz jemu co on 'powinen' robić. Szkoda nafty.  Nie wchodzisz w zbędne detale, ignorujesz zaczepki, zbywasz byle czym i najlepiej - wychodzisz. Zostawiasz go samemu sobie, niech se połyka tą żabę, nie ma przed kim kontynuować przedstawienia. Koniec spektaklu. Kurtyna! 

Nacyz zachowuje się wobec ludzi protekcjonalnie, jeśli ty wobec jego zagrywek zaczniesz być taki nie emocjonalny, tylko lekceważąco-zbywająco-protekcjonalny, nie wchodząc w nie, to on głupieje bo się role odwracają,  a jeszcze zostawiony z tym sam nic nie może zrobić. 
Choćby ci głowę rozsadzał  uporczywy 'wewnętrzny dialog', na zewnątrz zachowujesz się jakbyś nie czuła/nie czuł  potrzeby tłumaczenia się, dyskutowania, udowadniania czegokolwiek, zasługiwania na jego 'łaskę'.  Wzruszasz co najwyżej ramionami, i tyle. Stajesz się obły/obła i  jego marne chwyty spływają po tobie jak olej po teflonie, nic nie jest w stanie przywrzeć, nie ma jak cię zahaczyć i wciągnąć w grę. 
Zamiast się przejmować narcyzem, robisz swoje, coś co cię wzmacnia, sprawia że poczujesz się lepiej sam ze sobą, co jest dla ciebie ważne, dobre, co może do tej pory zaniedbywałeś.  I też się z tego nie tłumaczysz. 
Skupiasz się na sobie a narcyza ignorujesz. 

To nie jest łatwe na początku, ale jak trochę poćwiczysz to pójdzie ci coraz lepiej,  Krok po kroku przestaniesz  już być bierną ofiarą i  zaczniesz być kimś kto panuje nad sytuacją. Złapiesz swój własny styl, jak sobie radzić.  Poczujesz swoją siłę. Jak ją raz poczujesz, to ta siła się w tobie zrodzi (albo raczej: odrodzi) i  już będzie w tobie rosła, nabierzesz doświadczenia, asertywności, pewności w radzeniu sobie z manipulującym delikwentem, tym i każdym innym który się napatoczy.
Tu ważna uwaga dla osób które dotąd nie stawiały zdrowych granic i miały nawyk zadowalania wszystkich wkoło (a zwłaszcza narcyza) kosztem siebie:  może się zdarzyć że stawiając w końcu raz ZDROWE granice poczujesz się winna że mu  'sprawiasz przykrość',  że go 'krzywdzisz' swoją nieuległością, jesteś 'niedobra' za mało 'pomocna, kochająca  i wyrozumiała'...  itd.   Obserwuj takie reakcje u siebie i zauważ że właśnie na twoich tendencjach do takiego  myślenia żeruje narcyz, najprawdopodobniej też zapodał ci odpowiednie traktowanie by cię tak zaprogramować.  To zaprogramowanie na  uległe zadowalanie narcyza  swoim kosztem i samobiczujące obwinianie się za najmniejszą 'krnąbrność' typu sprzeciw, watpliwość i upomnienie się o swoje -  musisz wykorzenić jak chwast. Pilnuj tego. Narcyz się  bynajmniej nie przejmuje kiedy tobie sprawia przykrość, wrecz przeciwnie - on się żywi jak pijawka krwią twoim stresem, zakręceniem,  twoim kosztem, twoim wyolbrzymionym poczuciem winy ...itd.  Więc  wobec niego nie  miej niepotrzebnych skrupułów kiedy nie podrygujesz  pod jego dyktando i uczysz się tańczyć własny taniec.   Odpuść sobie z tym ciagłym poczuciem winy, nawet jeśli na początku będzie cię podgryzać siłą inercji, z nawyku, ..... zanim się umocnisz w sobie.   

Nie reagując na manipulacje i typowe zachowania narcyza sprawiasz że ze swoimi zagrywkami trafia kulą w płot. Nie dostaje tego czego się spodziewał, ty oszczędzasz energię.  Nie pokazując co czujesz i nie zabiegając o potwierdzenie od narcyza  że masz prawo żyć i być, uniemożliwiasz mu kontrolę nad tobą, wytracasz mu broń z ręki, zakrywasz swoje wrażliwe punkty i uczucia.  Chronisz ta najwrażliwszą część siebie, najbardziej podatną na gry narcyza. 


Nie wolno nagradzać manipulatywnych zachowań narcyza poprzez oferowanie mu reakcji jakich on oczekuje, jakie są mu wygodne.  
Kiedy gra nie fair my odmawiamy współpracy. 
To jest postawienie zdrowych granic.


Jedną z podstawowych umiejętości w stawianiu zdrowych granic w trakcie  wychodzenia z toksycznej relacji z narcyzem,  by przestać  zasilać go paliwem naszej życiowej energii, jest umiejętność zdystanowania się, wycofania naszego napięcia i uwagi które dotąd automatycznie non stop skierowywaliśmy na narcyza i skierowanie tej uwagi na samego siebie. 

Zamiast mieć ciągle wystawione anteny i czujniki wyczuwające  jego nastrój, życzenia i 'potrzeby',  zgadywać jego myśli i uczucia, kombinować jak go zadowolić czy udobruchać - zwijamy  te anteny i przestajemy się przejmować. 
Zamiast tego skupiamy sie na tym co sami czujemy, czego nam brakuje i co możemy dla siebie zrobić i tym się zajmujemy, po swojemu. 

I teraz ważne: nie oczekujemy że narcyz zrobi coś dla nas, zachowa sie tak czy i inaczej. NIE. Dajemy sobie spokój z jakimikolwiek oczekiwaniami uznania, miłości akceptacji, pomocy, zrozumienia, skruchy, poprawy.  I tak ich nie spełni.   On na tych oczekiwaniach właśnie pogrywa, uzależniając nas od siebie. Da  marchewke albo kopniaka zależy jaki ma humor. 
Otóż my musimy się nauczyć skupić na sobie na tyle by zaakceptować siebie jakimi jesteśmy i  zadbać o swoje potrzeby sami, robiąc swoje. Bierzemy odpowiedzialność sami za SIEBIE, nie za niego.
  
Kiedy już wejdziemy w ten stan skupienia na sobie i samowystarczalności tak, że kierujemy swoimi myślami i działaniami ze środka siebie
 i zakryjemy je przed narcyzem (nie tłumacząc się!) 
tak, że nie jest w stanie wykoncypować co mamy w sercu i co nam chodzi po głowie,  wyłaczamy swoje podłączenie do jego ręcznego pilota którym nami sterował. 
Nie ma podpięcia, napięcia, nie ma sterowania.

W tym momencie nacryz nie ma jak nami manipulować. i nie może też ciagnąć z nas tego prądu, tej naszej życiowej siły którą z nas wysysał, ani karmić sie poczuciem satysfakcji i domnacji że nami steruje. Przestajemy też oczekiwac i reagować na jego  miny, fochy, grymasy, gesty.... puszczamy mimo uszu komentarze,  polecenia, nie bijemy pokłonów, nie 'podziwiamy' i nie usługujemy. Po co mielibysmy na tracić czas i energię? 

Jesli nasza uwaga nie jest skierowana na narcyza to on to momentalnie czuje, bo traci zasilanie. Wtedy narcyz jest skonsternowany zaczyna się czuć niepewnie, musi coś zrobić więc będzie się przymilać się, zagadywać, perorować, strzelać focha, wściekać się, starszyć, domagać się, żądać, obrażać, miotać...itp... my przyglądamy mu się jak widownia cyrku ogladająca kiepskiego klauna  na arenie, pdskakującego  i pokrzykującego desperacko by zyskać uwagę widowni i jeszcze wyłudzić dużą  kasę za marny wystep.  
 Ale po co oglądać takie marne wystepy, skoro można wyjść i robic w tym czasie coś ciekawszego, zaopiekować sie sobą. 

 Odłaczenie swojej napiętej  uwagi od narcyza, skierowanie jej na siebie
 i zajęcie się SOBĄ,   natychmiast ładuje nasze własne baterie 
 i szybko odzyskujemy siły, samodecyzyjność, przytomność, wolność.

Wychodzenie z uzależnienia od narcyza to solidny kawał pracy NAD SOBĄ. 
Bardzo konstruktywnej pracy. Jeśli wpadliśmy w uzależnienie od narcyza to znaczy że nie nie nauczyliśmy się jeszcze ustanawiania własnych zdrowych granic. Bez zdrowych granic i szacunku do siebie  nasze JA jest jak ta wiśnia przy rozwalonym płocie z której każdy przypadkowy przechodzień rwie owoce garściami ile chce, może nawet łamie gałęzie....aż nic nie zostanie. 
Musimy przeanalizować  co powoduje że pozwalamy komuś sobą rządzić, oskubywać nas z życiowej siły, dlaczego łapiemy się na sztuczny lukier albo dajemy się upokarzać. 

Tak się dzieje bo brakuje nam samoakceptacji i u narcyza szukamy potwierdzenia naszego prawa do istnienia. On nam tego  nigdy  nie da, albo będzie dawał i zabierał. My musimy akceptację dla siebie, swoje 'mam prawo żyć' zbudować w sobie sami.  Zamiast wciąż giąć grzbiet  przed kijem i biegać za marchewką  stajemy wyprostowani  i zaczynamy być obserwatorem. Obserwujemy zachowania manipulanta i swoje automatyczne reakcje, jakie guziki w nas naciska, jakie sznurki pociąga, co jest dla nas tą marchewką i jak działa ten kij.  
U każdego i w każdej relacji to jest indywidualne. 
Żeby zacząć to obserwować przede wszystkim warto przyjrzeć się na czym polegał gaslighting którym nas traktowano i powiedzieć sobie  że:
To co czuję, myślę, widzę i słyszę jest prawdą dla mnie. Mam prawo widzieć myśleć i czuć to co czuję. 
    Jeśli łapiesz się na tendencji by automatycznie zareagować, starać się zadowalać narcyza, zasługiwać na jego łaskę, albo się szamotać, dołować i zwieszać głowę tak jak do tej pory, zamiast tego tupnij sobie nogą i powiedz sobie
 'STOP, nie jestem tresowanym pieskiem, nie biegnę po patyk, nie szczekam na komendę, nie podwijam ogona. Mam szacunek do siebie. Teraz jestem osobą świadomą."  

W ten sposób odbudowujesz swoją niezależność, poczucie własnej wartości, ćwiczysz swoje emocjonalne muskuły. 

Ważne jest by nie robić tego w sposób nerwowy, taki agresywnie- ostentacyjno-waleczny. Nie i nie.   Nie mówisz narcyzowi że zmieniłaś nastawienie, że 'wiesz  kim on jest i co ci robi' etc. 
Chodzi o to by  nie odkrywać swoich kart, 'palić głupa',  nie tłumaczyć się narcyzowi dlaczego się inaczej zachowujesz, nie dyskutować z nim. Wdawanie się w dyskusje i tłumaczenie jest wystawianiem się na kontratak narcyza z odawaniem mu pola do planowania  manewrów. 
Kiedy jesteśmy wobec narcyza szczerzy, otwarci  i czytelni jak otwarta książka,  on traktuje to jak swoją przewagę, wie jaki 'guzik' w nacisnąć, by wywołać reakcję na której mu zależy, jednocześnie sam skrzętnie zakrywa co sam kombinuje. 
Choć to jest oczywiście nie fair, narcyz  uważa że tak ma właśnie być, na tym ta relacja ma polegać. 
  Tą przewagę należy mu odebrać w pierwszej kolejności, dlatego lepiej nic nie mówić, nie tłumaczyć, tylko po cichu robić swoje i być w tym nowym podejściu maksymalnie konsekwentną. Ty wiesz o co chodzi i to wystarczy. Masz prawo się bronić przed manipulacją a  to jest  najlepszy, właściwie jedyny skuteczny sposób by odebrać mu kontrolę nad sytuacją, nad tobą.

Takie nowe podejście i zachowanie nie podoba się narcyzowi. Czuje się zagrożony w swej pozycji.  Po pierwsze – jest skonsternowany że jego manipulacje przestały działać, traci kontrolę. Będzie próbował dociec co jest grane. Zaskoczony, zdezorientowany będzie próbować wszystkiego żeby cię wciągnąć w grę tak jak zwykle, od love-bombingu do obrażania się, karania ciszą lub  zmasowanej agresji. Chce żebyś  nabierał się na pochlebstwa, 'przeprosiny', komplementy, ochłapy rzucone z łaski, albo żebyś się złościł, dołował, bał, czuł jak zbity pies, posłusznie mu ulegał z podkulonym ogonem.  Zna twoje słabe punkty i wie jaki guzik nacisnąć  żeby cię sprowokować, wywołać 'pożądany' (dla niego) efekt, wie na co  się nabierasz, na co łatwo cię złapać i uwieść, czy 'ugłaskać i uspić',  wie jak cię zmiekczyć, podkopać i zastraszyć, sprawić że się poczujesz słaba i zależna... i będzie  uderzał we wszystkie klawisze których do tej pory używał, zebyś skakała pod jego melodię, i wypróbuje 'nowe pomysły',  będzie próbował wszystkiego po kolei i ze zdwojoną intensywnością. 
Jeśli do tej pory swoimi manipulacyjnymi chwytami  'strzelał z dwururki',  teraz wyciągnie  karabin maszynowy i armatę.   
Chce nadal czuć że cię kontroluje, i bedzie coraz bardziej wkurzony ze stare chwyty nie działają, dlatego trzeba być gotowym na eskalację jego narcystycznych zachowań. Może nie od razu, bo minie jakiś czas zanim się zorientuje że coś się zmieniło, przez chwilę będzie zbity z pantałyku, ale jak minie pierwsza konsternacja to przygotuj sie na istną ofensywę, na sztorm.  
Ale na tyle na ile możesz, naprawdę  postaraj się od tego zdystansować i zachować spokój. Zbierz siły, wytrzymaj i przeczekaj, zdystansuj się mentalnie (najlepiej też fiycznię, jesli to możliwe), dopóki  jego siły i chwyty się wyczerpią i narcyz się orientuje że gra się zmieniła na dobre. 
To nie jest ani przyjemna ani łatwa sytuacja i trzeba być na to przygotowanym. Uzbroić się wewnętrznie. Kiedy wycofujesz się i  obserwujesz  narcyza możesz zobaczyć go w innym świetle, bez maski. 
Narcyz nienawidzi być ignorowany, bo nie dostaje paliwa, nie ma ulubionego 'papu', do którego był przyzwyczajony.  Czuje się ‘zagłodzony’, a narcyz ‘głodny’ to narcyz zdesperowany, rozeźlony. Jego własne dziwaczne poczucie bezpieczeństwa w waszym układzie jest  zależne od twojej całkowicie skupionej na nim uwagi i poczucia kontroli nad tobą, więc tym bardziej będzie zaczepiał, może próbować desperackiego  słodzenia aż do mdłości (wie co lubisz)  fałszywych obietnic (wie na czym ci najbardziej zależy), uderzania w twoje najsłabsze punkty  (wie czego się boisz i jakie masz kompleksy, więc dokładnie wie jak cię najboleśniej dziabnąć), uderzania w twoje najmocniejsze ponktu (żeby je z góry zdyskredytować i je podkopać)  itd...   wyciągnie cały swój arsenał manipuacyjnyh zagrywek,  ale bardziej prawdopodobne jest narastanie narcystycznej furii, będzie coraz bardziej przykry, prowokujący, czepialski, może próbować cię 'zmiękczyć' przez ciche dni, wywlekanie  twoich starych i nowo wymyślonych rzekomych słabości, 'win i grzechów', może wybuchać złością albo wejść w role ofiary oskarzając cię  o niestworzone rzeczy. 

Nie daj się wtedy nabrać na 'lukier' ani na 'dziabnięcia' ani na prowokacje. Zachowaj zimna krew i dystans. To jest jego gra, w którą ty już nie grasz. 
Co ważne:  Nie prowokuj go niepotrzebnie do złości i unikaj niepotrzebnych  konfrontacji.  Szczególnie jeśli  masz do czynienia z kimś kto w napadzie furii może  zdolny do przemocy fizycznej, musisz być podwójnie ostrożny.  
Spędzaj z nim jak najmniej czasu. Zejdź z jego 'lini strzału' jak tylko możesz, a tam gdzie nie możesz  uzbrój się w tarczę świadomej obserwacji, opanowania i spokoju. 
Omijaj, nie patrz w oczy, lawiruj, oble  i asertywnie odmawiaj gdy coś ci nie odpowiada. Chociaż wewnątrz możesz czuć się bardzo wzburzony, jest ważne by na zewnątrz zachować zimną krew i opanowaną postawę. 

Trzymaj głowę prosto i wyprostuj się, postaraj się zauważyć jak reaguje twoje ciało :                  ściśnięciem? skuleniem? napięciem? wstrzymaniem oddechu?  
I postaraj się świadomie puścić to napięcie. 
Wpuść oddech tam gdzie jest napięcie, przeciągnij się. 

Jeśli jesteś bardzo rotrzęsiona lub zbiera ci się na płacz - 
wyjdź zanim to zauważy, nie pokazuj że desperujesz, bo to go tylko nakręca.  

 Dla narcyza, który czyta uważnie twoją mowę ciała 
 wyprostowana i rozluźniona postawa ciała i spokojny oddech  
jest ważym niewarbalnym komunikatem , że panujesz nad sobą i nad  sytuacją. 

Ponadto takie zwrócenie uwagi na własne ciało, oddech, świadome rozlużnienie, 
pomaga tobie być bardziej 'w sobie' a to sprawia że jesteś badziej zdstansowana, 
mniej podatna na chwyty i zagrania narcyza, 
 jesteś bardziej w pozycji tego kto OBSERWUJE a nie REAGUJE.

Pozostając  świadomym i obojętnym (na ile to możliwe) obserwatorem ograniczasz narcyzowi paliwo i oszczędzasz swoje emocje,  wyczerpane reagowaniem na jego manipulacje. Nie daj się prowokować ani na uwodzenie ani na upokarzanie, ani na kampanie oczerniające. Pamiętaj : to jego  gra. 
Podejście na 'zero paliwa, obojętność, kamienna twarz' w pewnym stopniu ogranicza wpływ narcyza,   ale i tak trzeba mieć się stale na baczności, w środku buzują nerwy, nawet te trzymane na wodzy, więc i tak jeśli ciągle krążymy w orbicie narcyza, to kosztuje nas to dużo energii.  Stąd bierze się potrzeba ograniczania fizycznego kontaktu z toksyczną osobą, czyli zasada nr 2: 

Zasada nr 2- zero kontaktu  
Staraj się jak najrzadziej przebywać w obecności narcyza.  Jeśli możesz zakończ jak najszybciej tę relację, odejdź odcinając narcyzowi dostęp i kontakty do siebie. Jeśli narcyz jest w pracy – zacznij szukać sobie innej, bez rozgłaszania tego. Jeśli to rodzic – wyprowadź się, wyjedź, zmień miejsce zamieszkania na jakieś oddalone i ogranicz kontakty. Jeśli jesteście parą a ten związek bardzo cię niszczy –odejdź, jeśli tylko dasz radę. Jeśli to jest twój tutor,  instruktor, lider - opuść jego grupę, nie daj dalszej możliwości wpływania na ciebie.  
Najlepiej postaw go przed faktem dokonanym, zrób to  z zaskoczenia,  nie bawiąc się w jałowe tłumaczenia.  Jeśli trzeba przygotuj swoje odejście w sekrecie i po cichu;  jeśli to konieczne (np. mieszkacie razem, macie wspólne dzieci) zawczasu poszukaj pomocy prawnej i finansowej, tak żeby nie mógł ci pomieszać szyków, zablokować ruchów, przeprowadzić kampanii oskarżeń, przygotować szantażu.  
Jeżeli się rozstałeś/rozstałaś z narcyzem to najlepiej zablokować jemu dalszy dostęp, np. nie podawać nowego adresu, miejsca pracy, zablokować w telefonie czy mediach społecznościowych, uniemożliwić dowiadywanie się co się u ciebie dzieje. 

 Ważne jest też by samemu nie kontaktować się  żeby sprawdzić 'jak sobie radzi beze mnie i czy tęskni', śledzić na facebooku, podpytywać znajomych itd, bo to jest cały czas wydatkowanie energii i uwagi na narcyza, co on dokładnie wyczuje, czym się będzie karmił i uzna za zaproszenie do 'hooveringu' czyli  'zacznijmy jeszcze raz od nowa' albo prowokacyjnego bawienia się tobą jak kot z myszą.
Są ludzie którzy kilka razy uciekają z bliskiego toksycznego związku a potem znowu wracają. Albo dają się nabrać na 'hoovering' albo włącza im się taki mechanizm, że jak tylko się oddalą, to już wszystko co złe jakoś magicznie blednie w pamięci za to najdrobniejsze przebłyski tego 'lepszego' czego się zaznało w okresie love-bombingu i idealizacji urastają do wielkich rozmiarów, przez co uciekinier sam siebie zaczyna przekonywać że nie, no jednak było dobrze. Niektórzy potrzebują odejść i wrócić po kilka razy żeby się przekonać, że po  powrocie na chwilę jest lepiej, a potem jest jeszcze gorzej niż było, bo narcyz zacieśnia kontrolę żeby uniemożliwić kolejną ucieczkę. 

Jeśli z jakichś powodów, na przykład rodzinnych, finansowych, prawnych,  na  razie zerwanie kontaktu  jest niemożliwe i potrzebujesz więcej czasu by zorganizować swoje odejście, w między czasie ogranicz kontakty i relacje do minimum, zakrywając swoje uczucia, intencje i plany,   stosując jednocześnie zasadę nr 1, czyli 'zero paliwa, obojętność-kamienna twarz'.

Zasadą nr 3- zero konfrontacji i rewanżu  po prostu zostaw go w spokoju  zajmij się sobą;
Skoro już się ‘obudziłeś’ i raz zrozumiałeś z kim masz do czynienia, nie łudź się naiwnie że Narcyz jakimś cudem się zmieni zacznie zachowywać się fair, bo mu wszystko wytłumaczysz, zawstydzisz go albo  go o to poprosisz.  Tłumaczenia, wygarnianie prawdy, oczekiwania przeprosin, wejście w konfrontację z narcyzem, awantury, oskarżenia,  czy  co gorsze - próby zemsty/rewanżu,  to bezsensowna strata energii,  wystawianie się na jego dalsze manipulacje, intrygi i gry.  To tylko woda na jego młyn, jego kolejne gry, sztuczne dramaty, prowokacje, kampanie oszczerstw, to dalsze okazje do czerpania ‘negatywnego paliwa’,  w których ty nadal obrywasz i walczysz, a z których Narcyz czerpie chorą, emocjonalną pożywkę.

Narcyz psychopatyczny lubi się mścić, robi to dla czystej satysfakcji i aby ,zachować twarz’,  gdy jego ego jest zranione. Jest mocniejszym graczem od ciebie, nie hamują go skrupuły ani współczucie i zna od podszewki twoje słabe miejsca. Konflikt go nakręca. Lepiej sobie tego oszczędzić dla własnego dobra. Nie ma sensu ani z nim walczyć ani oczekiwać od niego zrozumienia, przeprosin, zadośćuczynienia, bo i tak przekręci wszystko i obróci przeciw tobie ma własną korzyść.
Narcyz silnie zaburzony jest pasożytem  i aby istnieć,  musi mieć widownię i trzymać ją pod kontrolą by móc na niej żerować. To dla niego kwestia życia i śmierci.

Największy głęboko ukryty strach narcyza 
to być zdemaskowanym, porzuconym lub zignorowanym.  
To śmiertelna  rana dla jego maski, dla  uzależnionego od ‘paliwa’ ego..

Najprawdopodobniej zareaguje jak zranione zwierzę : furią, zaprzeczaniem, oczernianiem,  może się  mścić sam osobiście lub z użyciem swoich popleczników, swoich ‘flying monkeys’. 
Jeśli jest bardzo przebiegły i zdeterminowany, za wszelką cenę będzie chciał naprawić szkody w nadwyrężonej fasadzie, a jeśli byłeś/byłaś ważnym  źródłem jego narcystycznego paliwa najprawdopodobniej będzie chciał cię zatrzymać.  No chyba że jesteś tak chory zbankrutowany, słaby czy cokolwiek innego takiego,  że już  sam uzna,  że żadnego pożytku  z ciebie mieć nie może i byłbyś mu tylko zbędnym balastem.  Wtedy machnie ręką i porzuci cię i sobie szybko znajdzie kogoś na twoje miejsce. I jego gra trwać będzie dalej, ale już z inną ofiarą. 

Narcyzi, kiedy coś idzie nie po ich myśli,  są mistrzami we wchodzeniu w rolę pokrzywdzonego, zdradzonego, porzuconego świętego. Dlatego trzeba być na to przygotowanym i uzbroić się na taką narrację, w której oskarży
‘buntownika’ o niewdzięczność, zdradę, podłość, nieczułość. Trzeba się na to uodpornić i nie ulegać temu. Trzeba wiedzieć swoje : to nie jest obiektywna prawda, to narcystyczna narracja-manipulacja.

Podstawową rzeczą jest uwolnić się od fałszywego zaszczepionego ci przez narcyza przekonania, że jesteś złą, niewdzięczną, słabą osobą. Kolejna rzecz zaszczepiona przez narcyza to strach - że jeśli odejdziesz od narcyza to coś złego cię spotka, nie poradzisz sobie itp. Od tego też trzeba się świadomie odciąć. Jest to oczywista nieprawda, to jest własnie wirus którym narcyz zainfekował  programy twojego myślenia osobie.  

Prawdą jest to że ludzie po porzuceniu narcystycznej toksycznej relacji zyskują wolność, klarowność myślenia a  ich energia, siła  i decyzyjność wraca do nich i służy im zamiast żerującemu na nich pasożytowi.  Dlatego dopiero wtedy mają możliwość ułożenia sobie życia w konstruktywny dla nich sposób. W efekcie jak się jako tako uporają psychicznie z tym całym bagażem, mają się lepiej niż kiedykolwiek. 
Mogą zająć się tym wszystkim co dotąd zaniedbywali, a zawsze chcieli robić  nie oglądając się na narcyza, trzymając go na dystans. 
Trzeba postawić na pierwszym miejscu siebie, a nie manipulującą nami osobę. 

 Narcyz znając na wylot wrażliwe punkty ofiary wie gdzie uderzyć tak by  zabolało i zadziałało, wie jak  zahaczyć, jak  zamanipulować i nie ma skrupułów, wiec konfrontacja z nim jest bardzo trudna, zwłaszcza dla wyczerpanej emocjonalnie ofiary po długotrwałym ‘praniu mózgu’. Bardzo możliwe że spróbuje cię namówić do pozostania lub powrotu serwując ci teatralne przeprosiny albo kolejnym cukrowanie i ‘love bombing’, ale  będzie to tylko chwilowy ‘miodowy miesiąc’ czy ‘czas łaski’ , po czym prędzej czy później cały  negatywny kołowrotek zacznie się na nowo. To będzie kosztować mnóstwo dodatkowej  zmarnowanej energii i szarpania nerwów.
Dlatego wyplątanie się z sieci narcyza warto dobrze przemyśleć i tak zaplanować żeby zabezpieczyć się zarówno przed prowokacją, agresją narcyza jak  i potencjalnym przyszłym  ‘hooveringiem’, czyli próbą wciągnięcia cię znów do gry, jako źródło ‘paliwa’.  

Zamiast  próbować naprawiać tą relację albo szukać odwetu  rozsądniej jest swoją energię przeznaczyć na oddalenie się, pozbieranie się ze swoimi emocjami, zajęcie się sobą, swoim życiem, skupienie się na czymś innym, odbudowanie własnych sił, zaufania do siebie, zdrowia  i  niezależności.  To może nie być łatwe,  potrzeba  czasu na ‘rekonwalescencję’ i dojście do siebie, przydatna jest pomoc życzliwych bliskich czy nawet profesjonalna terapia.  
Pozytywne jest że wiele ludzi podnosi się z takiego doświadczenia czerpiąc wielką siłę z odzyskania samoświadomości i samostanowienia o sobie. 

Najlepszy rewanż to być szczęśliwym i niezależnym od kontroli narcyza.

Typowe dla ludzi empatycznych i wrażliwych zakładanie że mogą ‘pomóc narcyzowi zrozumieć i się zmienić’  jest naiwne i złudne. Szlachetna zasada że ‘wystarczy dać komuś kolejną szansę, więcej miłości to się ‘odmieni’ w  tym wyjątkowym przypadku jest raczej wyrazem naiwnego 'życzeniowego myślenia'. Naszym zadaniem  jest przejrzeć na oczy, skończyć z naiwnością i życzeniowym  myśleniem, naszym zadaniem jest ustanowić zdrowe granice, przestać być tą ofiara na której ktoś żeruje. 

Jeśli ciężko zaburzony narcyz żerował na czyjejś miłości i łatwowierności  przez lata i się nie zmienił,  to znaczy że się nie zmieni jakoś nagle tak z niczego. Będzie nadal manipulował,  wykorzystywał i ranił, bo takie ma nawyki, swoje długo budowane strategie przetrwania.   Narcyz to rodzaj drapieżnika. Tak jak  tygrys nie przestawi się na jedzenie trawy, tak bardzo zaburzony patologiczny narcyz nie zrezygnuje dobrowolnie z manipulacji, bo manipulacja podtrzymuje  istnienie jego sztucznej fasady, tej pasożytniczej protezy osobowości której używa. To jego ‘sztuczna natura’. 

Musiałby bardzo chcieć sam nauczyć się żyć bez tej protezy. Ale dopóki mu z nią wygodnie - po co miałby się wysilać? Po co miałby wychodzić ze swojej strefy komfortu? 
Nie jest naszą rolą wzmacniać tę protezę.  To nikomu nie służy. Ale jeśli postawimy granice w relacji tak, by ta proteza  zaczęła go uwierać i przestała być przydatna,  strefa komfortu utrzymywana naszym kosztem przestałaby istnieć,  to  narcyz może mieć szansę by zechcieć się wysilić i próbować funkcjonować bez niej, czyli zacząć się zachowywać jak przyzwoity człowiek.  To  będzie go kosztowało wysiłek, ale tylko od niego zależy czy zechce i co z tym zrobi. 
To jest niewygodne dla jego ego, ale jego dusza, człowieczeństwo, właśnie tego potrzebuje. 

Jeśli ktoś naprawdę już wcześniej swoimi czynami, zachowaniem, staraniami dał ewidentne dowody że nad sobą pracuje, że zmienił się bardzo na korzyść, że jest w stanie wykorzenić z siebie narcystyczne zachowania, tendencje - to trochę inna sytuacja, ale pod warunkiem, że taki ktoś naprawdę przestał się narcystycznie zachowywać, grać, manipulować, że nie kończy się na pustych deklaracjach, że to jest zauważalna i trwała poprawa. Tak bywa kiedy osoba nie jest bardzo zaburzona, ciągle ma w miarę zdrowy poziom empatii i autorefleksji, miała po prostu taki trochę narcystyczny styl czy pozę środowiskową. Czasami tak jest kiedy to jest np. bardzo młoda osoba, z dopiero  kształtującą się  osobowością z samolubnymi zachowaniami.  Wtedy taka osoba, której osobowość jest jeszcze 'plastyczna' przy odpowiedniej pomocy może otworzyć serce, wpuścić do niego współczucie, zmienić swoje zachowania na zdrowsze, które będą jej naprawdę służyły dobrze współistnieć w relacjach z ludźmi.  

Jeśli narcyz-osoba dorosła, chce naprawdę szczerze nad sobą pracować i zmienić toksyczne podejście do życia,  proszę bardzo – może wziąć za siebie odpowiedzialność,  podjąć własny wysiłek, czy  skorzystać z pomocy profesjonalnego psychologa, psychiatry, terapeuty.  To jest podobnie jak z alkoholikiem, otoczenie musi przestać go 'ratować' żeby sięgnął dna i sam zdecydował się  na 'odwyk' ze wszystkimi konsekwencjami. Liczą się   daleko idące czyny a nie puste deklaracje.  Osoba współuzależniona w tej relacji, która dość już wycierpiała jako ofiara manipulacji, jest zazwyczaj zbyt wyczerpana,  uzależniona  i uwikłana emocjonalnie by być w stanie skutecznie pomóc -z dystansu i neutralnie, co najwyżej gra się będzie toczyć dalej tylko ‘pod zmienionym szyldem’. 
Nie masz mocy zmienić narcyza w innego człowieka,  ale masz moc zmiany swoich reakcji na jego manipulujące zachowania przez co pozbawiasz go kontroli nad tobą.  

Jedyna racjonalna rada dla empatycznej ofiary narcyza jest ‘to nie twoja wina, więc przede wszystkim  pomóż sobie i zdystansuj się.  Jeśli chcesz pomóc światu, przestań być ofiarą i przestań ‘karmić’ chore ego narcyzów. Zamiast bezsensownie i bezproduktywnie tracić energię na zasilanie czyjegoś  pasożytniczego sposobu  egzystencji, ocal siebie,  użyj swojej miłości, sił i dobrego serca by zbudować szczęśliwy kawałek świata w bezpiecznym dystansie  od nich. Masz do tego prawo i zasługujesz na to.   
 Po uwolnieniu się spod kontroli narcyza można w końcu zacząć żyć swoim życiem, po swojemu i dla siebie.  To jest wielka pozytywna zmiana. Na początku może być  trudno, zwłaszcza jeśli ta relacja trwała lata i mocno 'wrosła' w nasze codzienne życie.  Trzeba sobie wiele rzeczy na nowo poukładać, ale ma się więcej energii bo odcięło  się tego pasożyta który ją pożerał.  Z czasem udaje się uleczyć psychiczne rany, odbudować swoją pewność siebie, zaczyna się doceniać smak wolności i życie zaczyna nabierać nowych barw.

Na koniec jeszcze jedna ważna  uwaga. 
Na początku wyzwalania się spod wpływu narcyza bunt, zdrowy 'sportowy' gniew,  jest koniecznym etapem przez który trzeba przejść. Wypunktowanie przekrętów i zwentylowanie stłamszonej  złości na manipulanta jest ważnym elementem wzmocnienia psychicznych muskułów które pozwolą nam wybić się spod jego przemożnego wpływu. 
Ale na dalszym etapie, kiedy już przepłyniemy przez wzburzoną rzekę emocji, oddalimy się i staniemy wyprostowani na 'drugim brzegu'  dobrze jest podjąć próbę wyjścia poza gniew, bo gniew nie rozpuszczony, na dłuższą metę,  zjada energię potrzebną do tego by na tym 'drugim brzegu' odwrócić się i pójść dalej tworząc swoje życie i odnaleźć swój spokój.  

Nienawiść zapiekła jest ślepą uliczką. 
Tak, mamy prawo mieć żal i pretensję do osoby która nami manipulowała.  Ale inną rzeczą jest zobaczyć jakie zachowania tej osoby były niszczące i złe, odsunąć się od niej na zdrowy dystans  tak, by nie mogła nas dalej ranić,  a co innego nienawidzić  człowieka w jego istocie.   
Kimże my jesteśmy by osądzać drugą ludzką istotę? Życie jest wielką tajemnicą. Nie wiemy co spowodowało że dany człowiek jest  taki jaki jest, co za rany i kolce w środku chowa. Może nie jesteśmy w stanie sprawić by się zmienił, ale  jeśli nic innego nie jesteśmy w stanie dla niego i siebie zrobić, oprócz postawienia zdrowych granic, nic nas nie kosztuje pomodlić się za niego, jeśli jesteśmy ludźmi wierzącymi czy zwyczajnie życzyć mu dobra.   

Dla nikogo nie jest dobrze karmić się nienawiścią. 
I tak jest jest jej na świecie za dużo. 
Uczmy się mądrze kochać siebie i innych szanując własne i cudze granice. 

Ponieważ po doświadczeniu manipulacji i przemocy to nie jest takie proste, trochę więcej piszę o tym w artykule 'O przebaczeniu', 
zapraszam do lektury. 

75 komentarzy:

  1. Narcyz nigdy nie zmieni się.Chyba, że na gorsze.Uciekać od niego jak najdalej.To antyczłowiek.Istnieje wtedy, gdy odbija się w dobrych ludziach i jest przekonany,że to on taki jest.Ciągle patrzy w lustro i sprawdza czy ten w lustrze, to on

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem relację z taką panią karanie ciszą zdrady kłamstwa i obwinianie że to moja wina i że to przezemnie. Byłem zakochany to jakoś trwalem w tym czymś. Jeszcze rozstania i powroty chyba z 30 razy i stwierdzam że to było bez sensu. Ostrzegam!! To nie są żarty bo można skończyć w psychiatryku.

      Usuń
    2. Mieszkam z narcystycznym mężem. Potrafi nazywać mnie manipulantka, psychopatka toksykiem. Wysyła do psychiatry, każe mi wypierdalać z domu przy jakiejkolwiek próbie zwrócenie mu uwagi że coś on może robi nie tak. Jestem w terapii od roku ale świadomość o tym że on jest narcyzem dotarła do mnie dopiero miesiąc temu. Klapki z oczu spadły i jak zaczęłam analizować na psychoterapii jego zachowania to dopiero wszystko zaczęło układać mi się w całość. Odwrócił się od mojej rodziny uważa ich za zło konieczne, mówi że to oni są winni temu że między nami się nie układa. Posądza ludzi z pracy za jakiekolwiek niepowodzenia. Mnie odsunął od rodziny, próbował na mnie wymóc żebym moja praca rzuciła albo zmieniła bo opieka nad dziećmi jest czasami utrudniona gdy mają wolne od szkoły. W nocy gdy nie mógł spać i jak go zapytałam czy wszystko ok to wyskoczył do mnie że ja i moja matka mamy schizofrenie. Innej nocy w podobnej sytuacji zarzucił mi że dostałam w pracy awans przez łóżko i że nasze dzieci wogole nie są do niego podobne wmawiając mi zdradę.... No istny Meksyk. Teraz się nie oddzywamy do siebie chyba że o dzieci. Odmówił mi pomocy w transporcie do lekarza na biopsje, czuję się rozczarowana zraniona i smutna ale zarazem silna żeby stawić mu granice i walczyć o siebie i dzieci.

      Usuń
  2. Dziekuje Ci za ten Blog. Zaluje ze znalazlam go tak pozno. Wlasnie podnosze sie po relacji z narcyzem.. ktora byc moze jeszcze trwa.. Jest tak trudno..bo wciaz sa uczucia ktore gdzies tam odzywaja.. Czytajac Twoj blog nabieram sily.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie jest za póżno na nowe zrozumienie, wzrost, zmianę.
      Wychodzenie bliskiej relacji z narcyzem jest bolesne ale też wyzwala potężne, drzemiące w nas siły. Zobaczysz, Przyjdzie czas kiedy okrzepniesz, staniesz wyprostawana, silna, z tym poczuciem że zawalczyłaś o siebie, wiedząc czego chcesz a czego nie chcesz w swoim życiu. Z instynktem odróżniania prawdy od gry, autentyczności od pozy, zwykłej serdecznej ludzkiej miłości od manipulacyjnego love-bombingu.etc
      Trudne doswiadczenia z narcystycznym kontrolerem przynoszą głębsze rozumienie co jest prawdziwe i ważne. Jak się obudzimy to zyskujemy instynktownną alergię na wszystko co udawane i sztuczne, a to się bardzo przydaje w życiu :)))

      Niech Twoja mądrość prowadzi cię byś odnalazła swój spokój, równowagę i szczęście :)))

      Usuń
    2. To co Pani pisze podnosi na duchu, dodaje otuchy i umacnia. Dziękuję.

      Usuń
  3. może to dziwne..ale ja spotkałam się z takim narcyzem(kobietą) na uczelni, już pół roku dochodzę do siebie, z uczelni zrezygnowałam aby zerwać kontakt, ciężko się pozbierać, także nie zawsze to mąż, partner,ktoś z rodziny, czasami jest to ktoś znajomy kto chce zdominować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje dziecko prawie przegralo...niekończące się rozmowy....

      Usuń
  4. Jestem pod wrażeniem Twojego bloga. Pisząc o problemie narcyzmu pomagasz wielu ludziom. Trafiłam tu szukając informacji dotyczących tego, jak sobie poradzić w relacji z narcyzem. Przechodzę "detox" od narcyza już drugi raz w życiu. Pierwszy raz zaliczyłam rok depresji i antydepresanty. Teraz jest mi już łatwiej, poniewaź mam doświadczenie i praktykuję medytację. Mój obecny narcyz uczynił chyba wszystkie opisywane podłości o jakich czytałam na Twoim blogu. Dwa miesiące zbierałam się do kupy, pytając naiwnie jak to możliwie, przecież to nieludzkie, a jednak ludzkie i bardzo narcystyczne. Moim problemem jest to, że niejako jestem "skazana" na swojego narcyza prawdopodobnie do końca życia. Praktykujemy razem tą samą ścieżkę duchową, poza tym mamy tych samych znajomych (choć na razie jestem wykluczona z ich kręgu w wyniku manipulacji mojego narcyza), działamy w podobnych obszarach. Być może czeka nas wktótce nowy projekt. Z przykrośćią stwierdzam, że mój narcyz jest moją 'pokrewną duszą" i nawet ma odrobinę samoświadomośći, ale nie potrafi zapanować nad swoją "ciemną stroną mocy". Stosuję na razię strategię ignorowania go, nie jest to łatwe, bo sprzeczne z moim charakterem, jednak kiedyś bedę musiała nawiązać znów jakiś kontakt, w końcu jesteśmy w tej samej wspólnocie medytacyjnej. Zastanawiam się, jak okazać mu szacunek , jednocześnie chronić siebie. Myślę sobie, że narcyz też jest człowiekiem, dramatycznie samotnym i z wewnętrzną pustką...wyzwaniem jest okazać mu wsparcie i nie stracić siebie. Jak dotąd nie znalazłam odpowiedzi w sobie, jak zrównoważyć relacje z moim kolegą (jeszcze niedawno napisałabym przyjacielem), a przede wszystkim przekonać samą siebie, żeby mu wybaczyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo komentarz. Kiedyś myślałam naiwnie że ludzie medytujący 'na scieżce duchowego rozwoju' są automatycznie jacyś lepsi, szlachetniejsi...w końcu przecież na tym polego rozwój duchowy, prawda?
      Przekonałam się że, owszem może tak być, ale niekoniecznie w każdym przypadku. Na mojej własanej ścieżce duchoego rozwoju spotkałam wielu cudownych ludzi ale niestety także ludzi cynicznych i podłych, tylko przebranych w 'duchowe' szaty.
      Znajomość duchowych praw, wiedza na temat subtelnych mechanimów ludzkiej świadomości i praca z energiami w rekach człowieka o zaburzonej narcystycznej osobowości jest poteżnym i niebezpiecznym narzędziem wpływania na ludzi. Taki człowiek jest bardziej niebezpieczny niż 'zwykły' narcyz, mając wiedzę, wie jak manipulować na głębokim podświadomym, subtelnym, energetycznym poziomie w sposób bardzo wyrafinowany. Wiedza duchowa jest uniwersalna ale może być uzyta w róznych celach, zalezy to od intencji. Dla rasowego narcyza o zaburzonej osobowości 'rozwój duchowy', pojmowany w przekręcony sposób, może stac się pozywką dla rozdętego Ego, dając poczucie charyzmy, mocy, bycia 'nadczłowiekiem', który ma prawo wykorzystywać 'zwyczajnych, nieświadomych' ludzi i realizować swoje wielkościowe ego-fantazje, ukrywając to pod etykietą 'duchowego rozwoju'. Taka właśnie była liderka mojej (byłej) grupy 'duchowego rowoju'.
      Uważaj na siebie, prosze, rowój duchowy i narcyzm to dwa przeciwstawne światy, nie daj się zwieść pozorom. Manipulatywny narcyzm jest 'anty-rozwojem'.
      Niestety cynicznym narcyzom łatwo przychodzi przejmowanie kontroli nad otwartymi ludźmi poszukujacymi dobra i duchowości, którzy przychodzą na spotkania 'rozwojowe' ale w swej otwartości są trochę łatwowierni i biorą wszystko za dobra monetę.
      Piszesz że ten człowiek to twoja pokrewna dusza... może warto przyjrzeć się temu z dystansem. Narcyz wyrafinowany potrafi tak podejść drugą osobę by ta miała właśnie to wrażenie 'pokrewności dusz', w rzeczywistości może to być tylko zwodniczy rezultat narcystycznej umiejętności uwodzenia. Prawdziwa pokrewna dusza to ktoś szczerze życzliwy, komu możesz zaufać, kto jest po twojej stronie, nie ktoś kto robi ci podłości, oczernia przed ludźmi, rani, wykorzystuje. Pokrewieństwo dusz to coś zupełnie innego niż specyficzna symbioza Narcyza z wrażliwą osobą którą on najpierw uwodzi a potem wykorzystuje. Niestety, łatwo jest pomylić jedno z drugim.
      W relacji z narcyzem pierszą i naważniejszą rzeczą jest ochronić siebie, omijając wielkim łukiem wszelkie te obszary gdzie manipulant mógłby wywierać swój tokszyczny wpływ.
      Narcyz wie co robi, zachowuje się różnie wobec różnych ludzi, czyli ma możliwość wyboru swoich zachowań i jest za nie odpowiedzialny. Nie jesteś odpowiedzialna za obcego dorosłego świadomego człowieka bo w tej samej grupie praktykujecie medytację. Jesli w dodatku on robił ci świństwa, nie jesteś mu nic 'winna'.
      Myślę że najlepszym sposobem 'pomocy' narcyzowi w rozprawieniu sie z jego 'ciemną stroną' jest dać mu twardą lekcję, postawienie mu świadomie nieprzekraczalnych granic, w których nie ma absolutnie żadnego pola manewru dla nieuczciwych gier, gdzie w zetknieciu z uważnym świadomym obserwatorem toksyczny wpływ jego 'ciemnej strony' nie ma racji bytu, nie działa, trafia w póżnię.
      To jest trudny orzech do zgryzienia dla jego Ego, ale jest to niezbędne dla rozwoju jego jażni, duszy, świadomości. Wjdzie mu tylko na dobre.
      Rozwój duchowy to nie nie tylko medytacja, to przede wszystkim to jacy jesteśmy na codzień w swoim życiu, uczciwość w relacjach z innymi, madrość, spokój, siła wewnetrzna, świadomość i szlachetna prawość. Nie ma to nic wspólnego z przyzwalaniem na nieuczciwe gry, manewry 'ciemnej strony'.
      Odróżnianie zwodniczej iluzji od prawdy, nie pozwalanie na manipulacje, postawienie zdrowych granic z szacunkiem do samej siebie, stanowczo acz bez nienawiści, jest prawdziwym rozwojem, wzrastaniem, także duchowym. Pozdrawiam cię bardzo sedecznie.

      Usuń
    2. Bardzo spodobal mi sie Twoj komentarz. Narcyz na tzw.drodze duchowej jest szczegolnym manipulatorem. Dobrze to zauwazylas. Moj byly partner narcyz wlaczal do swoich manipulacji i gier moce nadprzyrodzone W ktore wierzyl ze posiada.To bylo strasznie psycholskie ale czasem naprawde podczas klotni z nim wysiadaly korki np. On zucal na mnie uroki i zlorzeczyl i robil znaki krzyza na demna kiedy byl sam pijany. Taka wiara narcyza w super moce i swoja wyzszosc to koszmar.Trzeba wiac jak najpredzej.

      Usuń
    3. No właśnie, takie np NLP, hipnoza, medytacja, modlitwa w rękach ludzi odpowiedzialnych, o czystych sercach mogą być bardzo pomocne w rowoju, we wspomaganiu pozytywnej motywacji, radzeniu sobie z problemami i stresem, pozbywania się lęków, kompleksów, nałogów, destrukcyjnych nawyków... ale w ręku zaburzonego narcyza z obsesją kontroli, pozbawionego etycznych hamulców moga się stać niebezpiecznymi narzędziami manipulowania ludźmi, zwłaszcza że są bardzo kuszace dla kogoś kto szuka sposobów jak podporządkowac sobie ludzi dla swoich egoistycznych korzyści. Juz nie mówiąc o czarnej magii i wampiryźmie energetycznym które są domeną narcystycznych psychopatów.
      Dlatego w środowisku ludzi zajmujacych sie ezoteryką i parapsychologią trzeba bardzo uważać z kim sie ma do czynienia , bo mozna spotkać ludzi pięknych, dobrych, mądrych, pomocnych ale i istnych szarlatanów, o bardzo ciemnych duszach, ktorzy w swoich fantazjach o posiadaniu 'mocy' i byciu 'nadczłowiekiem', mając do dyspozycji bardzo specyficzne metody sa szczególnie niebezpieczni. Jeśli się na takiego trafi i rozpozna (co nie zawsze jest tak od razu oczywiste bo umieją ludzi umiejętnie zakręcić i oszukiwać bez skrupułów) to ma pani rację - wiać jak najdalej i zatrzeć za sobą wszelki trop, poucinać nawet wszelkie mentalne połaczenia z takim człowiekiem.

      Usuń
  5. Szok, takich rad szukam od roku,kiedy po 5 letnim związku doszłam do tego z kim jestem,wielki szacunek dla Ciebie, próbuję 2 raz wyjsc z tego bagna,tu znalazłam duże wsparcie, będę tu pojawiać się

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam. Mam żonę narcyza i teścia. Mieszkam u nich. W zasadzie rozwód można wziąć bardzo szybko, ale jak zabrać stamtąd dzieci? (6 i 8 lat) komuś udało się coś takiego dokonać? Jeśli tak to proszę o podpowiedzi jak to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma pan trudną sytuację, zwłaszcza że oprócz żony jest jeszcze teść, a w gre wchodzą dzieci. Sama nie miałam takiej sytuacji, mam dwie przyjaciółki którym się udało odejśc i zabrać dzieci, i to była trudna walka, musiałyzapewnić dzieciom bezpieczne miejsce/mieszkanie, wykazać dochody na utrzymanie i doprowadzić partnerów nie tylko przed sąd, ale też na kozetki psychologów, którzy wydali opinię że ci partnerzy są niestabilni, nieodpowiedzialni, skłonni do przemocy słownej/fizycznej, nie mają/nie potrafią zbudować dojrzałej i odpowiedzialnej więzi rodzicielskiej/emocjonalnej z dziećmi, itd a w sądzie przedstawić dowody i świadków.
      Trudno mi poradzić coś konkretnego od strony prawnej, ale są fora, choćby na facebooku, gdzie ludzie po przebojach z narcyzami dzielą sie bardziej detalicznie takimi doswiadczeniami w róznych sytuacjach losowych.
      Jedyne co moge poradzić to by działać ostrożnie, nie odsłaniac się z zamiarami, znaleźć dobrego prawnika od rozwodów, najlepiej takiego który rozumie o co chodzi z tym narcyzmem, poradzić się psychologa i, jeśli rzeczywiście sprawy stoją bardzo żle, to przygotowywać sie krok po kroku i po cichu, niczego nie zaczynać oficjalnie zanim się pan nie przygotuje. Trzeba w tajemnicy gromadzić wszystkie mozliwe dowody, typu korespondencje, świadkowie, opinie itp (czy nawet nagrania!!!), co udowodniałoby nieakceptowalne zachowania żony i jej niewiarygodność, a z drugiej strony pana odpowiedzialny, opiekuńczy stosunek do dzieci i silną więź emoconalną między panem i dziećmi. wszystko co mogłoby panu pomóc w uzyskaniu opieki nad dziećmi, zwłaszcza że sądy miewają (nie zawsze) skłonność dyskryminować ojców. Trzeba mieć dowody czarno na białym, bo nalezy się liczyć z tym że w sądzie narcyzi bez mrugnięcia okiem kłamią jak z nut, żona w tandemie z teściem prawdopodobnie rozpętają tzw brudną kampanię oczerniającą pana by nastawić wszystkich przeciw panu, z dziećmi włącznie. To jest trudne, zwłaszcza że do tego wszytkiego trzeba chronić delikatne uczucia dzieci. Życzę panu dużo siły, determinacji i mądrości....

      Usuń
  7. Dziękuję pani za odpowiedź. mogę dodać jeszcze że dowody już gromadzę od jakiegoś czasu w postaci nagrań, byłem u psychologa na rozmowie ale niestety sam, bo żona odmawia i mam to na nagraniu. Niedługo będę ponownie u psychologa z tymi nagraniami aby uzyskać jakiś opis na papierze, a z opisem chcę uderzyć do sądu rodzinnego w Bełchatowie. Wszelkie awantury i manipulacje zamierzam zgłaszać w opiece społecznej i na policji. Nie wiem co z tego wyniknie ale coś muszę robić, bo inaczej skończę jak moja teściowa która została zaręczona psychicznie a na koniec rak jelita dokończył dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem w takiej sytuacji. Pale i pije. Jest mi ogromnie trudno. 20lat zajęło mi roszyfrowanie meza - narcyza. Przeszłam wszystkie etapy działań tego typu osobowości. Choć wiem że nie mogę karmić się nienawiścią pragnę jednego aby go nie było. Jestem świadoma wszystkich jego gierek a i tak trudno mi podjąć ostateczne decyzje. Najgorsze że z..... l życie nie tylko mnie. Dotyczy to moich dzieci.
    Msciwy pusty człowiek. Ale jest coś mnie trzyma mam marzenia i bardzo kocham swoje dorosłe dzieci.
    Jak spotkacie takiego "wrażliwa, który wie jaka herbate lubicie i zostawi wam ulubione słodycze w pudełku po czekoladkach to sp.......e

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zastanawiaj się za długo. Jeśli masz dorosłe dzieci to je zabieraj i zmiatają stamtąd jeśli masz dokąd, a wtedy i ktoś miły dla ciebie sam się znajdzie. Ja mam trochę trudniejszą sytuację bo mam w domu dwóch narcyzów żonę i teścia i mieszkam u nich. Muszę stąd zabrać dzieci 6 i 8 lat, a nie za bardzo mam dokąd. I do tego zabrać dzieci kobiecie to nie takie proste. Kup dyktafon albo kamerkę, nagrywaj go żeby nie zrobił z ciebie wariatki. Jeśli masz dzieci po swojej stronie to musi się udać. Weź się za siebie i skończ z piciem to wtedy ty wygrasz a nie on. Tomek (42)

      Usuń
    2. Tomku ja jestem dokładnie w takiej sytuacji jak Ty tylko zamiast teścia jest teściowa . Sprawa rozwodowa z taką kobietą to piekło , pomimo porwania rodzicielskiego , oszustw i wykazywanych manipulacji , sąd zostawia dzieci u matki , chyba że masz dowody że się nad nimi znęca lub wyraźnie zaniedbuje. Oskarżą Cię o całe zło , nawet o rzeczy których sobie nie wyobrażasz , sąd , OZSS i cała reszta będzie po jej stronie . Z całego serca życzę Ci aby się udało , pamiętaj jednak że w Polskim patologicznym wymiarze sprawiedliwości masz 4%szans , ojciec jest nikim . Jeżeli już dojdzie do rozwodu daj dzieciom jak najwięcej miłości i oparcia w Twojej osobie , zadbaj o siebie psychicznie tylko wtedy będziesz mógł i im pomóc . Rozwód Rzeszów 2gi rok Piotr . Powodzenia

      Usuń
  9. Po poznaniu narcyza zrozumiałam przez co przechodzą narkomani...Był przystojny, inteligentny z dużym poczuciem humoru, pewny siebie, wyznawał te same wartości. Łączyło nas wiele, gdy okazywał "miłość" czułam się jak nigdy przedtem... wyjątkowa, w bezpiecznych ciepłych ramionach. Mówił wszystko co chciałam usłyszeć i wierzyłam w to mimo, że intuicja już od początku krzyczała "uciekaj". Przeżyłam istne pranie mózgu, byłam gotowa w to brnąć dla tych pięknych momentów które doświadczyłam na początku naszej intensywnej znajomości. To był sen z którego nie chciałam sie obudzić do momentu kiedy nie wytrzymałam i wszystko pękło jak bańka mydlana. Nadal nie moge się otrząsnąć, nie mogę uwierzyć, że dawałam się tak mamić i że wszystko to było grą. Czytam tego bloga po kilka razy, większość się zgadza, idealnie opisany mój przypadek. Zerwałam kontakt a mimo tego tęsknie. Tęsknie za mężczyzną którego poznałam na początku. Już sama nie wiem czy to faktycznie był on czy jego maska. Nie umiem się odciąć myślami, nie mogę uwierzyć że wszystko jest przeokrutną prawdą. Jestem na istnym głodzie...byleby to przetrwać. Życze wszystkim którzy przez to przechodzą znalezienia partnerów, którzy na nas zasługują, znalezienia miłości pełnej życzliwości i szacunku, bez kłamstw, manipulacji i krętactwa, bez obietnic których nie można pokryć. Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, doskonale rozumiem. Ta sama ścieżka. Aż wstyd mi, bo w moim wieku (dorośli synowie) już nie wypada być tak naiwnym. Za drugim razem dopiero zrozumiałem. Siebie. Kim byłem, jestem...I to co (i kto) do tej pory mnie otaczało Ale warto przez to przejść, przetrzymać, czytać Wszystkich. Pomaga. Polecam Richard Brannon, Jackson Mackenzie - "Jak uwolnić się od psychopaty. Znajdziesz w sieci. I rozmowa, zwłaszcza z ludźmi, którzy zrozumieją. Trzymam kciuki! Za Wszystkich.
      Ps. W kryzysach czytam, i piszę do zeszytu. Mnie pomaga w bronieniu się, zwłaszcza kiedy czuję słabość.

      Usuń
    2. Zgadzam się absolutnie. Jestem po dwóch. Pierwszy trwał wiele lat (dorośli synowie..). Rozwód..., jeszcze nie byłem świadomy, z kim się rozwodzę. Ból. Za drugim razem, dopiero! zrozumiałem. Siebie. I to co (kto) mnie otacza (ł). Polecam, jeśli mogę (blog jest super, tak trzymać) Jackson Mackenzie-"Jak uwolnić się od psychopaty", Richard Brannon. Znajdziesz w sieci. Mnie polecono także, w chwilach kryzysów, czytać i pisać do zeszytu. Pomaga. I sporo medytuję. Sam. Też działa. Ale najważniejsza jest rozmowa, zwłaszcza gdy czuję, że słabo bronię się przed słabością i bólem. Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Byłam w kilkuletnim związku z narcyzem. Ciągłe rozstania i powroty. Oczywiście wszystko moja wina. Zastanawia mnie tylko jedno, bo za każdym razem, kiedy się rozstajemy to on się obraża i przestaje do mnie odzywać. Bardzo szybko wchodzi w nowy związek i wtedy jest wobec mnie zupełnie obojętny. To ja go wówczas bombarduje prośbami, żeby do mnie wrócił, ale wiadomo nie jest zainteresowany, bo ma nową miłość. Czy takie zachowania są też właściwe dla narcyzów, że nie zabiegają po rozstaniu, tylko znajdują nową zdobycz? Tylko po co wraca przez tyle lat do mnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tegp że narcyz sobie szybko znajduje nową zdobycz, to jest, że tak powiem, klasyka. Na stałość uczuć naryza nie ma co liczyć, ponadto bycie w zwiazku nie przeszkadza typowemu narcyzowi na boku podtrzymywać 'zapasowych' znajomości, z kandydatkami na taką zapasową 'żywicielkę', żeby mieć metę, do której jak motylek z kwiatka na kwiatek, bezwysiłkowo przefrunie jak ta pierwsza, główna 'żywicielka' się zbuntuje. Mając ten swój narcystyczny bajer i brak skrupułow narcyz bez problemu uwodzi nowe osoby. Narcyz to gracz, ktoś kto kalkuluje jak się najwygodniej i bez wysiłku ustawć.
      A że po kolejnym 'zerwaniu'czy jak pani pisze'obrażeniu sie' jest ostentacyjnie obojętny i nie próbuje pani odzyskać...no cóż, po co ma sie starać panią odzyskać skoro ma tę drugą, jest syty i ustawiony. Na dodatek zna na wylot pani słabe strony i najwidoczniej dobrze że wie, że i tak to pani będzie o niego zabiegać, przepraszać, prosić... i jak wtedy łaskawie wróci, to wszysko znowu dostanie za frico, jeszcze się pani bedzie kajać i przymilać podwójnie, skuszona. Kto wie, może by pani zafundował tzw'hoovering' gdyby nie miał szybko tej 'drugiej' a pani nie była taka skora do proszenia go zeby wracał, ale widać ma w zanadrzu potencjalne pocieszycielki, albo je natychmiast znajduje i zna pani słabe punkty. Bardzo narcystyczne....
      Niech się pani zastanowi czy to że wraca, nie znaczy po prostu że traktuje panią jak wygodny fotel, mebel, wyposażenie 'na stanie' swojego życia. Gdyby panią kochał, czy od razu by sobie znalazł 'drugą miłość, traktując panią obojetnie? czy miałby na pstryk 'drugą, trzecią, kolejną? Czy gdyby był wartościowym facetem, zdolnym do dojrzałego, uczciwego, opartego na miłości i szacunku zwiazku, czy traktowałby panią w ten sposób?
      Nie i Nie.
      Tylko pani wie na czym pani zależy w życiu. Jeśli pasuje pani taki rolercoaster i huśtawka, a potem bycie na pozycji tej 'proszącej' i 'zawsze wybaczajacej' to ok, ale jeśli tak naprawdę pani zależy na stabilnym związku w którym czułaby się pani kochana i bezpieczna to proszę sie nie łudzić, żaden typowy narcyz tego kobiecie nie da. Zwiazek z narcyzem przynosi wiele bólu, szarpie nerwy, rozdziera serce... nie daje ani schronienia, ani miłości, ani bezpieczeństwa.
      dlatego trzeba sobie zadać pytania : 'Dlaczego ja się na to godzę? i 'czy warto?'
      Może jak po raz kolejny się'obrazi', z szacunku do samej siebie, miałoby sens powstrzymać ten odruch proszenia żeby zechciał wrócić? albo wręcz obrócić się na pięcie i pójść w swoją stronę? I zobaczyć co będzie dalej?
      Jest jeszcze jeden aspekt, nad którym warto się zastanowić.
      Jeśli w zwiazku coś nie gra, narasta konflikt, to pary które naprawdę obustronnie coś silnego łączy, podejmują oboje wysiłek i próbują to uzdrowić, przejść przez to razem, szukają rozwiązania, OBIE strony się starają. Jeśli w zwiazku jest tak że jeden z partnerów ucieka od rozwiazywania konfliktu, idąc na totalną łatwiznę, ot tak, po prostu przeskakując w inny przelotny układ, romans z inną osobą, to jak taki zwiazek ma wzrastać, na jakich podstawach ma się umocnić? Żeby był zwiazek, dwóm osobom musi zależeć, obie strony muszą byc gotowe pokonywać trudnośći... nie może być tak, ze jedna osoba chce tego zwiazku, więc ciągle od nowa próbuje i cierpliwie wszystko znosi, jest wiecznie wszystkiemu winna i przeprasza, a druga robi łaske. Czy to nie jest recepta na pełne goryczy rozczarowanie?
      Jeśli to trwa wiele lat i powtarza się karuzela, tak samo, tak samo, to jaka jest szansa że coś się w cudowny sposób 'samo' zmieni?
      Na koniec ostatnia myśl: nie jesteśmy w stanie zmusić drugiej osoby żeby się zmieniła, ale mamy moc zmienić swoje reakcje na zachowania tej osoby i mamy moc zmienić siebie, swoje podejście. Wtedy albo cały chory układ sie zmienia albo traci rację bytu.

      Usuń
    2. Wraca bo jesteś jego kotwicą i kołdrą, która i tak zawsze mu wszystko wybaczy i uwierzy we wszystkie kłamstwa. Wraca nie z miłości, ale żeby nie pozostać sam, bo on nie umie być sam. Pewnie jeszcze mieszka u Ciebie lub w jakikolwiek inny sposób korzysta z Twoich zasobów. Wraca bo jest wygodny, bo jest pasożytem i musi mieć na kim żerować, dopóki nie znajdzie kolejnej dziewczyny, "lepszego modelu", który poprawi jego wizerunek i dostarczy emocji. Wtedy znów Cię porzuci bez mrugnięcia okiem. Za co oczywiście obwini Ciebie... I tak dalej.

      Usuń
    3. Kalifornia . Super to ujełaś.To smutna prawda.I tak dalej . Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Ja też tęsknię. Zgotowałam sobie istne piekło. Mam nadzieję, że z czasem przestanę tęsknić za tym całym "cudem" miłości, uwagi, troski jakim mnie obdarzył.chcę o nim zapomnieć ale jeszcze nie potrafię. Wymaga to siły jak wyjście z nałogu...i to jeszcze w tym trudnym czasie pandemi...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten blog jest wspaniały.
    Bardzo pomocny i wspierający.

    Szczególnie dziękuję za szerokie opisanie cech współuzależnionego, bo raczej mało się tego znajduje w różnych opracowaniach.
    Na tym mi zależało, bo na szczęście nad fenomenem narcyza już przestałam się pochylać. Skutecznie wyleczył mnie z resztek "uzdrowicielki" ��

    Zauważyłam jednak ciekawe zjawisko, a że pracuję z energią, ciekawa jestem czy potwierdzi Pani moją obserwację.

    Otóż, kiedy zaczęłam orientować się w co się pakuję, tworząc relację z narcyzem, zaczęłam stawiać granice (na początku niezbyt szczelne, ale z każdą dalszą manipulacją coraz bardziej i bardziej).
    I zauważyłam, że "zaraziłam" się wtedy od narcyza jego bezwzględnością w dbaniu o siebie. Że odcinam się od niego emocjonalnie i coraz częściej , na zimno, mówię "dość".
    I przyszło do mnie, czy to nie jest tak, że zaakceptowałam go w swojej przestrzeni, żeby zintegrować swój cień i cechy narcystyczne, które też są w jakimś stopniu we mnie..?
    Czy właśnie ta relacja nie dopełniła mnie w tym, by broniąc siebie, przejawiać i gniew i bezlitosność, które narcyz pokazywał mi na każdym kroku?
    Ciekawa jestem Pani obserwacji...
    Pozdrawiam i dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisze Pani że w relacji z narcyzem zaczęła pani stawiać granice, jakby miała pani dylemat czy to jest ok, obawiając się że to jest przejawem pani narcyzmu który aktywizuje się pod wpływam tej realcji.
      Jest to dość typowe, że my empatyczni ludzie, tacy 'wieczni dawcy'jak tylko zaczynamy stawiać pierwsze kroki w mówieniu 'nie' czujemy się z tym nieswoju i podejrzewamy się o egoizm czy nawet narcyzm. Jest ogromna różnica pomiedzy stawianiem zdrowych granic we własnej obronie w relacji z narcyzem a byciem samemu narcyzem.
      Sam fakt że pani ma taki dylemat świadczy o tym że nie jest pani narcyzem :) oni rozpychają się łokciami bez tego typu skrupułow.
      Niestety w relacji z narcyzem nie da się gładko rozwiązywać konfliktów, chroniąc swoją przestrzeń. konieczne jest twarde traktowanie i żelazna konsekwencja, to jest bycie w ciagłym alercie, inaczej narcyz wlezie na głowę i przydepcze. Pewnie się pani nie raz przekonała że proszene, płacz, tłumaczenie że to panią boli nie daje żadnego rezultatu, narcyz to traktuje jako słabość, bezsilność, jego mentalne oprogramowanie odczytuje to jako przyzwolene na dalszą, bezkarną przemoc, nie okaże współczucia. I pani to zrozumiała, zaczęła wystawiać pazury. Możemy się tego uczyć od kotów, one potrafią byc naturalnie łagodne, ale i wystawiać pazury jak trzeba. W relacji z manipulatywnym, bezwzględnym egoistą wystawienie pazurów nie jest czymś złym, nie jest aktem pochodzacym z naszego 'cienia' lecz aktem ochronnego gniewu, stanięciem w pozycji słusznej samoobrony swoich granic i praw. Pani zaczęła rozumieć że narcyz cynicznie i egoistycznie wykorzystuje pani miekkie podejście. Daltego pani uczy się tupnąć nogą jak trzeba, zamiast się rozczulać nad manipulatorem i nabierać na jego triki. Powtarzam : nie należy mylić stawiania zdrowych granic z narcyzmem. Niestety empaci czują się winni kiedy upominają się o swoje prawa i mówią 'nie' (zwłaszcza słusznie!) a w relacji z narcyzem jesteśmy intensywnie tresowani by się obwiniać za wszystkie problemy.
      W relacji z narcyzem nie da się czuć bezpiecznie, być szczerym i otwartym. Pani pisze że zaczęłą pani wycofywać emocjonalną energię....to oczywiste, że broniąc swojej energetycznej integrlaności zakręca pani kurek kranu przez który narcyz wysysa z pani życiowe siły.
      To jest kolejna naturalna reakcja ochronna, bardzo przydatna w życiu w różnych sytuacjach, pytanie tylko czy ma sens być w permanentnej stałej, 'partnerskiej' relacji z teoretycznie nabliższą osobą, w której wymiana energi nie może się swobodnie odbywać... Każda prawdziwa, bliska relacja z drugim człowiekiem to przede wszystkim wymiana energii, taka wymiana w której obie strony dają i biorą w równowadze i ta wymiana pozwala im wzrastać. Taka relacja ma perspektywy trwać, umacniać się, rozkwitać, rodzić owoce. Jeśli tylko jedna osoba 'ciągnie' - a druga tylko daje to ta druga się szybko wyczerpie i uschnie, jak już nie będzie z czego czerpać narcyz najprawdopodobniej i tak odejdzie. Przy całkowitym zatrzymaniu przepływu energii relacja zamiera, zdławiona, nie ma tego co ją ożywia i z czasem zaczyna płynać tylko trująca energia niewypowiedzianej pretensji.
      Może w relacji z narcyzem, jeśli bardzo pani na niej zależy, to stawianie granic może wiazać się z zakręcaniem/odkręcaniem kurka z energią świadomomie regulując ten przepływ energii... byleby bez poczucia winy! pytanie tylko na ile taka relcja pani odpowiada, czy to jest to o co pani chodzi w życiu na dłuższą metę?
      Seredecznie panią pozdrawiam i życzę wiele wyrozumiałości dla samej siebie bo w relacji z narcyzami jesteśmy programowani do tego żeby się samobiczować, doszukiwać w wad i wyolbrzymiać swoje winy.
      Niech stawianie zdrowych granic, zachowując spokój serca i tę pewność że ma pani prawo chronić swoją przestrzeń, zachowując swoją dobroć i miękkość dla tych którzy umieją się odwzajemnić,będzie dla pani podróżą do samej siebie, silniejszej i bardzo świadomej.

      Usuń
    2. W punkt! To nie jest możliwe bo normalna relacja to wymiana i zaangażowanie obustronne. Ja należe do grupy przebudzonych. I tak jak czytam to wszystko miało miejsce. Ale wrażliwym ludziom jest noezmiernie trudno zrozumieć tak zle traktowanie... pojąć to. Ja wiem ze tak sie dzieje wiem jak yen mechanizm dziala. Ale jak jesteś współuzależniony to ty potrzebukesz terapii i pomocy bu się wyrwać. Ja po 20 latach poświęceń widzę jak postawiony przed moją decyzją o rozwodzie narcyz już wiedząc że nic nie zyska robi wszystko by zniszczyć. Stosuje taktykę odbicia lustrzanego pokazuje we mnie swoje wady. Tego poprostu mój mózg nie ogarnia. Ta niesprawiedliwoś tak bardzo jest krzywdząca ze aż wydaje się abstrakcyjna. Dlatego jest tak trudna do przeprocesowania. Żeby przetrwać myślę o przyszłych pięknych dniach i o życiu bez stresu i ciągłych obaw jaki to mąż dziś nastroj będzie miał... wystarczyło 1 szybkie spojrzenoe i wiedzialam jak mam się zachowywać by nie pogarszać. Matnia. Totalna pulapka i degradacja wlasnej wartości. Tu tylko ucieczka jest możliwa. Bo empayyczny człowiek zostaje wrakoem pr/y tych manipulacjach i kreowaniu odmiennej rzeczywistości narcyza. W zdrowym związku nawet przez chwilę nie czulabym się tak jak w tym... wykorzystana... oszukana... odbudowa zaufania do ludzi potrwa i jak nawet idejscie i uwolnienie się z narcyzowych kajdanow bedzie mega trudne i bolesne to wiem że warto!!! Noe można żyć i siebie samego oszukiwać i oddawać wszystko kosztem siebie samego. Taki związek odbija xię i na umyśle i na ciele. A zycie mamy tu i teraz wiec trzeba ne chronić 😊

      Usuń
  13. Dziękuję bardzo.
    Nie mam już skrupułów.
    Narcyz pogoniony.
    Szkoda mojego życia i czasu na dalsze rozkminianie.
    Przykład z kotem, bardzo trafny i przemawiający obrazowo.
    Pozdrowienia ��

    OdpowiedzUsuń
  14. Dodam jeszcze , bo może okaże się to dla kogoś pomocne, że narcyz z którym miałam do czynienia stosował manipulacje z górnej półki.
    Nigdy nie usłyszałam że jestem słaba czy zbyt emocjonalna.
    Zawsze słuchał i mówił "rozumiem Cie, Kochanie. To musi być ciężkie. Zmienię to. Wiem, jak wiele trzeba, ale będę nad sobą pracować. Proszę , mów mi zawsze o swoich obawach, o tym co Cię boli, utulę Cię i wezmę na siebie Twój ból". Ale to były tylko puste słowa. Teatr.
    Krytyka też była "zawoalowana".
    "Jesteś taka sensytywna, uwielbiam to w Tobie, dzięki Twojej wrażliwości dostrzegam świat w innych barwach. Tylko boję się czy ja Ciebie nie skrzywdzę, bo Twój świat jest taki nadwrażliwy i nie przystosowany do życia w społeczeństwie".
    Albo "uwielbiam Twoje siwe włosy. Nigdy ich nie farbuj. To nic, że w społeczeństwie przyjęło się dbać o siebie i kobiety eleganckie tak robią, ale Ty nie musisz, nawet jak będziesz pomarszczoną, siwą babcią, będę Cię kochał".

    Taki cwaniaczek!
    Ponowne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniały blog, czytam go po wielokroć, pomaga mi podnieść się po kolejnych drenujących, obrazliwych i upokarzających monologach dorosłego syna, który od lat pastwi się nade mną. Ma orzeczoną schizofrenię ale opisane w Pani blogu cechy narcystyczne pasują do niego jak ulał. Następnym razem opiszę swój dramat,dziękuję za mądre rady jak się psychicznie uwolnić od dręczyciela. Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Warto wgłębić się w tajniki uwodzenia! Są specjalne kursy i książki. Taki narcyz pick up'er uwiedzie, uzależni i zrobi z kobietą co chce (choć i kobiet to też dotyczy). Taka osoba może nawet hipnotyzować, stosować autosugestie, naturalna mowa ciała, przetrzymuje w czasie, po czym zaczyna poniżać i zaniżać poczucie wartości. Huśtawki emocjonalne nawet co chwilę! Popatrzyłam trochę jak działa taki typ. Bardzo niebezpieczne! Tylko osoba, która była manipulowana i ma tego świadomość, może nie dać się nabrać. To jest po prostu jazda bez trzymanki! Szanujcie siebie, swoje zdrowie, bądźcie realistyczni. Jeśli ktoś zaczyna Was ściągać w dół kończcie znajomość! Bez wyjaśniania, zemsty i zabawy. Ideałów nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wydaje mi się, że moja "przyjaciółka" jest narcyzem - zawsze najbiedniejsza, jak ty masz źle to ona i tak ma gorzej, jakby to były jakieś zawody. Zawsze musi być w centrum uwagi, gwiazda na każdej imprezie, jak tylko zauważy, że ktoś nie daj boże mną się interesuje od razu przybiega, żeby przekierować uwagę i moją, i tego kogoś na siebie.
    Za każdym razem gdy próbowałam opowiedzieć coś o swoich innych przyjaciółkach - próbowała mi je obrzydzić, mówiąc o nich źle, ta ma to nie tak, a ta ma to nie tak. Kiedy podobałam się jakimś chłopakom, to od razu było: "ale dziwak, wszyscy mówią że dziwak, co on za słów używa w ogóle, żałosny", żebym przypadkiem nie miała w życiu szansy na szczęście.
    Gdy mój narcyz ma problem to od razu leci do mnie i używa słodkich słówek, zdrobnień mojego imienia, mówi że jest taka biedna i tylko ja mogę jej pomóc, tylko ja zrozumiem, do nikogo innego nie może się zwrócić. Uwielbia też mi rozkazywać, a jak nie dam jednoznacznej odpowiedzi, ze zrobię wszystko czego sobie życzy - reaguje agresją i szantażem emocjonalnym (np grozi, że się zabije i to będzie moja wina). Potrafi mi też mówić z kim wolno mi rozmawiać, a z kim nie i jakich słów mi wolno używać.
    Doszło nawet do tego, że jak stała się pewna rzecz (której ja nie widziałam), postanowiła zgłosić to na policję, a ja miałam być jedną z zeznających osób to grożąc, że się zabije manipulowała mną żebym powiedziała dokładnie to co ona chce i nagle się okazało, że w ogóle to co się stało to jest przecież moja wina i teraz żeby odkupić swoje winy muszę skłamać w zeznaniach.
    Już prawie 10 lat żyję niemalże w klatce przez tą osobę i tyle samo czasu cierpię na depresję. Od 5 lat nieskutecznie próbuję wyrwać się z tej relacji. Początki były piękne - dużo śmiechu, podarunków, później wysługiwanie się i rola nieustająca pocieszyciela, bo przecież moje życie nie istnieje, ja nie mam problemów, ma je tylko narcyz i tylko on jest ważny.
    Jak znaleźć w sobie siłę, żeby zignorować kogoś kto mówi, że bardzo cię potrzebuje, że tylko ty możesz mu pomóc, że bez ciebie już dawno by się zabił? Zawsze pojawia się wtedy niepewność "A co jeśli tym razem naprawdę potrzebuje mojej pomocy, a co jeśli naprawdę sobie coś zrobi?".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, z Pani opisu 'przyjaciólki' wyłania się obraz skupiona na sobie samolubnej osoby, oplecionej wokół pani jak trujący bluszcz. Tyle typowo narcystycznych zachowań: love bombing na początku, roszczeniowe zachowania wobec pani, wykorzystywanie do swoich spraw, zazdrosne wcinanie się i próby odizolowania pani od kręgu pani innych przyjaciół, sabotowanie pani relacji z innymi ludzimi, no i - najgorsze - emocjonalny szantaż, ze sobie coś zrobi jak pani jej powie 'nie'. Ja celowo wstawiłam słowo 'przyjaciółka' w cudzysłów, bo to co pani opisuje nie ma nic współnego z przyjaźnią. Przyjaźń to WZAJEMNE wsparcie i lojalność które działa w obie strony, a to co pani opisuje to jest jednostronne pasożytowanie na pani dobrym sercu i lojalności. Pani sie stara być przyjaciółką, a to co ona daje w zamian to rozporządzanie panią jak swoją własnością, emocjonalny szantażu, rozwalania pani życia i obwinianie Panią o jakieś kuriozalne rzeczy. Z tego co pani pisze, Ona sie z panią nie przyjaźni, tylko raczej na pani pasożytuje. Jeśli tak dalej pójdzie, pani tego nie przerwie, będzie tylko gorzej. A przecież ma pani prawo do swojego życia, szczęścia, swoich spraw, prywatności. Co to za 'przyjaciółka' która to całkowicie olewa? tylko panią rozporządza wedłud swojego kaprysu.
      Sęk w tym że narcyzi się nie zmieniają, tak mają i już. Jedyne co moze pani zrobić to zmienić swoje nastawienie do tej osoby, postawić jej granice, może nawet docelowo wycofać się i zająć swoim zyciem a nie nią.
      Żeby to było mozliwe przede wszystkim trzeba zakwestionować cały ten chory emocjonalny szanataż który ta osoba cynicznie stosuje wobec pani. Najwyrazniej złapała że można panią manipulować łatwo na poczucie winy i 'aaa, jaka jestem biedna, pomagaj mi, bo sobie coś zrobie i to bedzie twoja wina'.
      Musi pani zobaczyc że jest to manipulacja, typowa dla tzw 'narcyza skrytego' (napisałam tu na blogu cały artykuł o narcyzach skrytych). To bardzo paskudny typ, który zawsze udaje biednego, wszytkimi chce rządzić i manipulacja 'na poczucie winy' to jego ulubiony chwyt. brr, okropność, taki zassie całą energię z człowieka. Nic dziwnego że ma pani depresję. Na taką depresje nie pomogą pigułki, tylko odcięcie pasożyta.
      Ta historia z policją to naprawdę dzwonek alarmowy. Co bedzie dalej? Czas najwyższy żeby coś z tym zrobić.
      Widać że pani się budzi, już nie bierze na 'słodkie słówka' i zaczyna racjonalizować sobie co sie naprawdę dzieje. Kolejny krok to zacząć reagować inaczej, nie ulegać jej kaprysom, humorom,zachciankom, konsekwentnie odmawiać, mówić 'NIE', nie mam czasu, nie mogę, przestać ją informowac o pani sprawach, żeby sie nie mogła wcinać, i przede wszystkim przestać wierzyć w te całe 'bo sobie coś zrobię'...BEZ POCZUCIA WINY. Tą rzekomą 'winę' narcyzi umiejętnie wmawiają w nas tylko po to by nami manipulować. To przekręt. Nie jest pani winna tego że zycie tej osoby to bałagan. Nie pani ten bałagan zrobiła i nie jest Pani sprawą go posprzatać, Próbowała pani pomagać, co dostała w zamian? brak szacunku, nieliczenie się z panią, szantaż i manipulację. Pani musi się wycofać żeby ona przestała panią w to wciągac, robić teraz jeszcze bałagan w paniu życiu.
      To całe żałosne dramatyzowanie 'że się zabiję' ..stary, sklepany numer, .nieee, nic sobie nie zrobi, po prostu odstawia tylko teatr, szantaż, chwyt na poczucie winy, sztuczny dramat, Narcyzi są zbyt samolubni by sobie zrobić krzywdę, naprawdę. Co nawyżej pohisteryzuje, i znajdzie sobie inną naiwną 'przyjaciółkę'.
      Pani pisze jak w sobie znaleźć siłe, żeby te jej dramaty zignorować? Dać jej szanse by sama wzieła odpowiedzialność za siebie, jak dorosła osoba, zamaiast samolubnie obciżążać panią i rozwalać pani życie. Jakim prawem to robi????
      Przestać brać na poważnie teatralne dramaty, szantaże i krokodyle łzy. Nie mieć czasu, zająć się sobą, odstawić na dystans i odmawiać bez poczucia winy, tam gdzie tej winy NIE MA.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za odpowiedź, przeczytałam również Pani artykuł o narcyzach skrytych i jest to rzeczywiście dokładny opis mojej "przyjaciółki", na całe szczęście już byłej.
      Koniec przyjaźni był dość burzliwy acz dla mnie szczęśliwy.
      Pomimo szantażów i manipulacji tym razem postanowiłam postawić siebie na pierwszym miejscu i w sprawie z policją postąpiłam tak, żeby sobie samej nie przysporzyć problemów. Starałam się jednak i jej nie wkopać, ale nic to nie zmieniło, bo gdy tylko dowiedziała się, że nie powiedziałam słowo w słowo tego co mi kazała, zaczęła mi pisać, że zawiodłam ją bardziej niż ktokolwiek w życiu i obdzwaniać naszych wspólnych znajomych, że ona jest biedna, a ja okropna i zniszczyłam jej wszystko.
      Mam nadzieję, że moi znajomi ją przejżą, ale nawet jeśli nie, to jestem gotowa ponieść tę stratę w zamian za zwycięstwo jakim jest odzyskanie wolności po tych wszystkich latach. W momencie gdy zablokowałam ją na wszystkich social mediach, żeby całkowicie odciąć się i zacząć od nowa, poczułam jakby zdjeto mi z szyi pętlę. Nagle czuję jakbym jednak miała jeszcze w życiu szansę na szczęście.
      Każdemu z podobnym problemem życzę takiego wyzwolenia, bo uwierzcie, że w zamian za odzyskanie życia warto przyjąć wszystkie "kary" na jakie narcyz was skarze po odrzuceniu go.
      Dziękuję Pani za ten artykuł, bo pomógł mi uświadomić sobie czego się pozbywam.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  18. Witam, Napotkałam Pani stronę wczoraj i jednym tchem przeczytałam wszystkie wpisy w temacie Narcyzmu. Identyfikuję się z Empatami, również obiema rękami podpisuję się pod wszystkim co dotyczy przemocy w narcystycznym związku. Dziękuję za ten blog. Dodaje mi otuchy w tej ciężkiej samotnej drodze i przydaje wiary, że wyszarpnięcie SIEBIE ze szponów ZŁEGO może się udać. Od maja samodzielnie staram się dźwigać po którymś już rozstaniu z 'moim' Narcyzem. Szczególnie zainspirowała mnie treść o uwalnianiu się od takiej relacji gdyż krok po kroku każdego dnia zbieram w sobie siły i odwagę by odpierać to wszystko o czym tak mądrze Pani pisze i co sprawdza się w 100% i w moim przypadku. Powtarzalny schemat, niczym na cyrkowej arenie, Narcyz w roli Klowna- Mistrza zarządzający swoją cyrkowa trupą i manipulujący widownią. 7 lat nie wiedziałam w jakiej relacji tkwię, dopiero 2 miesiące temu leżąc utopiona we własnych łzach, wyjąc z bólu złamanego serca, zraniona, zdradzona, porzucona, skompromitowana, wyśmiana, okłamana po raz kolejny, nadal rycząc z tęsknoty za 'moim' Narcyzem tym razem postanowiłam powiedzieć 'NIGDY WIĘCEJ'. Sięgnęłam po dostępne treści dotyczące manipulacji, toksycznych związków,psychopatów, aż wreszcie po nitce do kłębka, umiem go nazwać. Narcyz, rozkochał mnie w sobie narcyz. Wiedza to nasza tarcza, zbroja i miecz. Jestem na etapie Zero kontaktu, zero paliwa, izolacja, separacja i zaczynam etap przebaczenia sobie by łagodnie przejść do przebaczenia jemu. Nie widzę jeszcze sposobu na rozwinięcie moich spalonych skrzydeł, ale z czasem liczę że wkrótce dostrzegę światło by za nim pofrunąć ku własnej wolności i odzyskać SIEBIE. Dziękuje za wszelkie wskazówki, porady i logikę tego przypadku. Potrafię na chłodno przygotować się na kolejne strzały i baz własnego uszczerbku odpierać próby wciągnięcia mnie do gry. Wciąż wylewam łzy, ale smakują każdego dnia nieco inaczej. Wciąż się boję, ale jestem silniejsza dzięki treściom, które Pani udostępnia. Dziękuję z serca za to ile Pani odkryła przede mną w tak ludzki sposób z wiarą w dobro z uwielbieniem otwartości, szczerości, ufności. Dobrze znów dowiedzieć się, że moje pierwotne cechy nie są moją słabością, a wręcz mocą. Dziękuje za naukę jak się chronić. To był 'mój' pierwszy i ostatni Narcyz, obiecuję sobie i Pani.Z wyrazami wdzięczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Pani komentarz, utwierdza mnie w wierze że pisanie tego bloga ma sens, że te informacje i przemyslenia komuś pomagają i dodają otuchy.
      Jak czytałam ten Pani wpis to sobie pomyślałam 'Acha! kolejna 'Empatyczna Supernowa', obudziła się z narcystycznej hipnozy by zaświecić własnym swiatłem :))) witamy w klubie!!!
      Wyjście na prostą ze zwiazku z narcyzem ( jak już się zajarzy i zracjonalizuje z jakim to kuriozalnym fenomenem/zaburzeniem miało się tak naprawdę do czynienia) wymaga sięgnięcia do pokładów wewnetrzej siły, to normalne że jeszcze będą targały trudne emocje, trzeba się uzbroić w cierpliwośc i mądrą życzliwość do siebie samej by zrzucić z siebie balast psychczny i emocjonalny pozostawiony przez tą relację. Każdego dnia łzy bedą mniej słone, aż w końcu zupełnie obeschną. zamiast nich pojawi się poczucie ulgi, nadzieja a w końcu spokój, równowaga, nowa pewność i radość życia. Jest to też okazja by wiele rzeczy sobie przemysleć i dojrzeć. To nie jest łatwy proces, ale ma swoją wielką wartość, będąc konsekwentną wyjdzie pani z tego silniejsza i bardziej świadoma siebie niż kiedykolwiek.
      Wtedy być może i Pani podzieli sie z innymi jak sobie dała radę, poda pomocną dłoń, wskazówkę, pomoże zrozumieć i wesprze kogoś innego, kto dopiero si zaczyna wyplątywać z narcystycznego omotania. Takich ludzi jest wielu, nie jest pani sama....
      Tymczasem bardzo, bardzo prosze,
      niech pani wymaże raz na zawsze z umysłu obraz spalonych skrzydeł. Pewnie narcyz chciałby żeby pani się karmiła podobnymi wizjami, ale pani wkracza na nowy poziom, dołowanie sie takim myśleniem o sobie zostawia pani już za sobą i zaczyna siebie widzieć, czuć, doświadczać inaczej, z pozycji odzyskiwania pewności siebie i równowagi.
      Nie. Pani skrzydła nie są spalone. Może trochę osmalone, poturbowane bo przez jakiś czas były zwinięte czy schowane, ale stale są.
      Kto wie, może w miedzyczasie, jak pani zyskuje świadomość, zaczęły się w nich pojawiać nowe pióra? może już się zaczęły odradzać, nabierać sił, za chwilę bedą gotowe by je rozłożyć i polecieć? Jak tylko Pani zyska jasność dokąd pani chce polecieć i którędy...to one będą dość silne by tam Panią zanieść.
      Zyczę Pani sił i powodzenia w odzyskiwaniu siebie :)

      Usuń
  19. Witam. Na wstępie również chciałbym serdecznie podziękować za to, że ktoś tak wszystko dokładnie opisał. W dużej mierze Pani artykuły pomogły mi uświadomić sobie swój problem. Byłem z kobietą- narcyzem 8 lat. Byłbym pewnie dalej, gdyby nie zwalił mi się na głowę cały świat. Popadłem w depresję i otworzyło mi to spojrzenie na drugą osobę, ale również na mój problem czyli szukanie jedynej i wyidealizowanej miłości. Dziś mija miesiąc od kiedy zerwałem kontakt i dzięki sprytnemu trikowi na jakiś czas mam spokój z nią. Nie nęka, nie piszę, bo wie, że jestem na długim leczeniu... Przez ten miesiąc odnalazłem siebie na nowo, odzyskałem psychiczną równowagę, świat okazuje się jakiś lepszy, znalazłem błogi spokój i wciąż nabieram sił. Pracuje ciężka nad sobą, mam wizytę u psychologa i chcę sprawić, aby nigdy już więcej nie wejść w taką relacje. Odciąłem się na toksycznym znajomych, zostało niewielu prawdziwych przyjaciół, którym zależy na mnie i oczywiście moja kochająca rodzina. Mam, więc duże wsparcie.
    Pozostaję dla mnie już ostatni krok. A mianowicie oficjalnie pożegnanie z tą kobietą. No i im dłużej zastanawiam się to nie umiem znaleźć najmniej dla mnie bolesnego rozstania. Z jednej strony mogę się nie odzywać już nigdy i urwać kontakt, ale wiem, że będzie mnie nękała, będzie chciała wiedzieć co ze mną itd. Z drugiej strony mogę powiedzieć jej wprost, bo już jestem na tyle silny, że jest osobą zaburzoną i z nami koniec. Aby udała się do psychologa, ale z nastawieniem, że rzeczywiście może on jej pomóc. Po trzecie mogę udać wariata, że jestem chory psychicznie i nie możemy być już razem, bo wyrządzam jej krzywdę i nie chcę jej ranić. Na prawdę nie widzę dobrego wyjścia z sytuacji na tą chwilę. Zna moje tajemnice i może mi zaszkodzić w różnych aspektach. Ma swoich przyjaciół małpki co mnie nękają, ale z nimi też uciełem kontakt. W związku z tym mam prośbę i pytanie- co w takiej sytuacji zrobić i jaki sposób będzie najmniej bolesny dla mnie? Będę wdzięczny za pomoc. Raz jeszczę dziękuje autorce tego bloga za wszystkie artykuły, które pomogły mi otworzyć oczy. Robisz świetną robotę. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Depresja to prawie nieunikniony rezultat długiego i bliskiego zwiazku z narcystycznie zaburzoną osoba. Na szczęście to taki rodzaj depresji, że jak się zlokalizuje przyczynę, to mozna tę przyczynę wyeliminować i stopniowo dojść ze sobą do ładu.
      Jeśli rzeczywiście osoba z którą był pan związany jest narcystyczna to gratuluję Panu że zdobył się Pan na zdecydowane kroki, postawił na 'zero kontaktu'. W ten sposób na własnym doswiadczeniu mozna się najłatwiej przekonać się jak brak kontaktu z manipulującą osobą pomaga szybko dochodzić do równowagi. Wsparcie kilku wiernych przyjaciół i rodziny jest na pewno nieocenioną pomocą,
      Co do 'oficjalnego' zerwania kontaktu, jak to zrobić...no tak, to bardzo prawdopodobne że po tylu latach trudno tak prostu zniknąc z horyzontu, w końcu prędzej czy póżniej ta druga osoba spróbuje nawiazać kontakt. Dziwne, że skoro byliście tyle lat razem, do tej pory się nie interesuje jesli wie że jest pan na leczeniu.
      Z wariantów które pan rozważa, za najbezpiecznejszy uznałabym manewr tak zaaranżowany , w którym osoba narcystyczna pomyślałaby że będzie mieć z ta drugą stroną tylko kłopot, obciążenie, zawracanie głowy. W takich przypadkach typowy narcyz najczęściej sam zwija żagle, narcyzi są zbyt egoistyczni by zawracać sobie głowę kimś, z kogo 'nie ma pożytku'. Jeśli dałoby się coś takiego wykombinować to jest szansa uwolnić szybko, na dobre i w miarę bezboleśnie.
      Wariant z wygarnięciem narcyzowi w twarz że jest zaburzoną osobą, która wymaga pomocy psychologicznej może być bardziej ryzykowny.
      Nie znam tej osoby, a i pan nic o niej nie napisał, nie wiem jak mocno na spektrum narcyzmu jest potencjalnie zaburzona, ale na ogół narcyz skonfrontowany z tego typu prawdą i tak po prostu zaprzeczy, pódzie na konfrontację, i tak nic ze sobą na poważnie nie zrobi, przynajmniej jak ma wciąż swój wianuszek 'flying monkeys' które zapewniają bezkrytyczne poparcie, przed którymi nie może 'stracić twarzy'.
      Oczywiście to bardzo etyczne i takie 'empatyczne'- próbować pomóc narcystycznej osobie, radząc jej żeby poszła do psychologa i próbowała się 'naprawić'. No, ale narcyzi są jacy są właśnie dlatego nie mają/mają zablokowaną zdolność do krytycznej samo-refleksji, samo-oceny, przyznania że coś z nimi 'nie tak'. Najbardziej prawdopodobna reakcja w przypadku narcystcznego manipulatora jest taka, że żeby nie stracić twarzy, pierwsze co to podważy wszytko co ta druga strona na ten temat ma do powiedzenia, zrobi wszystko co mozliwe by podważyć wiarygodność, krytykujacego, odwrócić kota ogonem, obwinić o bógwieco....bardzo często jest tak że w takich przypadkach narcyz oskarża te drugą stronę o narcyzm, manipulacje, psychiczne problemy...i tak racji nie przyzna. Jałowe kłótnie i kampania oczerniająca prawie murowana.
      Jeśli narcystyczna osoba może jakieś 'haki' w rekawie, zwłaszcza poważne, to tym bardziej trzeba być ostrożnym. Z takiej konfrontacji można wyjść bardzo poturbowanym.
      Jest oczywiście teoretycznie możliwa jeszcze inna reakcja, czyli narcystyczna osoba może chcieć zatrzymać przy sobie 'zbuntowanego rebelianta' i pójdzie na love-bombing, naobiecuje złote góry... tylko wiadomo że obietnice narcyzów są nic niewarte.
      Z tego co pan o sobie pisze pana 'rekonwalescencja' jest bardzo świeża, nie wiem na ile pana poczucie odzyskanej siły okrzepło, tylko pan wie... w każdym razie trzeba mieć na uwadze że łatwo sie czuć dobrze z daleka od toksycznej osoby, co innego w konforntacja twarzą w twarz, która napewno wzburzy na nowo wiele emocji...
      To tyle co mogłabym tak pokrótce napisać, może najlepiej żeby pan nie spieszył się podejmowaniem decyzji jak swoją sytuację rozegrać, dopóki pan nie pogada ze swoim psychologiem...
      Pozdrawiam i zyczę wewnętrzej jasności.

      Usuń
  20. dziekuje za ten artykul. trafiłam na bloga wczoraj, bo mam juz dość zachowan mojego bylego meza-narcyza. tez przez prawie 8lat związku nie wiedziałam co jest grane, idealizowałam go na każdym kroku, wierzyłam we wszystko co mówił, jak zwalał na innych swoje winy...ten czlowiek ZAWSZE musial miec jakas ofiarę, dzis jestem nią ja. on ma już nową "miłość " wpatrzoną w niego jak w obrazek...
    można by naprawdę długo wyliczać. aż w końcu wyrzuciłam pasożyta z domu,zostając sama z niespełna 3letnim dzieckiem. w czerwcu minęły 2 lata od rozstania,w listopadzie minie rok od rozwodu ale dopiero teraz on pokazuje jeszcze gorszą stronę, czeka mnie walka w sadzie o pozwolenie na wyjazd z kraju z synem i ograniczenie mu władzy rodzicielskiej. bedzie ciezko, wiem, ale pocieszam się ze warto i mam nadzieję, że mi się uda. Czy ktoś może mi doradzić jak w sądzie udowodnić ze byly maz jest narcyzem psychopatycznym? staram się nie okazywać emocji,ograniczyłam kontakt do minimum ale nadal ma kontakt z dzieckiem co na nie zle wplywa,widać że syn ma po spotkaniach z nim ma mętlik w głowie,a ma 5 lat więc zapewne łatwo nim manipulować. pan narcyz posunął się nawet do wezwania policji w swoje dni widzen z dzieckiem wiedzac ze jestesmy na wakacjach...nie wiem ile jeszcze wytrzymam ale wiem ze musze walczyc dla mojego syna by nie byl kolejna ofiara tego człowieka..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Jestem bardzo ciekawa jak rozwiązała się Pani sytuacja. Jestem w bardzo podobnym położeniu (rozwód jeszcze mnie czeka), mam małe dziecko. Chętnie wymienilambym się doświadczeniami.

      Usuń
    2. Zostałam w kraju, jednak odcielam się od niego jak tylko mogłam
      Kontakt tylko i wyłącznie na temat dziecka, trochę się to wszystko uspokoiło,bo urodziło mu się drugie dziecko i powiedzmy ze skupia się nad nim ale próbuje rządzić moim życiem co jakiś czas wykorzystując do tego fakt że jest ojcem mojego dziecka.. mogę każdemu tu powiedzieć, że potrzeba czasu, pracy nad sobą aby się z tego uwolnić. Wiem ze mając z nim dziecko nie uwolnię sie na 100% od tego "czlowieka" ale odizolowalam się jak tylko mogę. Teraz obrał sobie strategię na zasadzie bycia "bohaterem" w oczach naszego syna np oddając krew itd.. ludzie tego pokroju są chorzy i należy się od nich trzymać z daleka..

      Usuń
  21. Witam serdecznie. Przeżyłam 8 lat z Narcyzem. Mamy 4 letnia córkę. Jestem na etapie uwalniania się od partnera. Przez ten okres on już przerabia druga partnerkę w której obecnie jest zakochany. Stosuje wiele zasad z bloga, które sprawdzają się idealnie. Nie wiem tylko jaka pozycje przyjąć w momencie gdy ojciec dziecka chce się widywać z córka. Oboje zreszta tego chcą i nie chce im tego ograniczać. Problem tylko w tym jaka postawę powinnam przyjąć, jak się zachować przy przekazywaniu czy odbieraniu dziecka. Jest to mega trudne i gubię się jeszcze w tym. Chciałabym również wiedzieć czy Narcyz ma skłonności do uzależnień od alkoholu czy narkotyków. Odeszłam od niego właśnie z tych powodów. Ale wiele wskazuje na to ze jest bardzo narcystyczny, potrafił mna manipulować, krzywdzić, zdradzać, zrzucać wine na mnie, powodować ze miałam wyrzuty sumienia. Może tak się zachowuje osoba uzależniona również. Tutaj trochę zaczynam się gubić w jakiej relacji żyłam choć Narcyz bardzo mi również do niego pasuje
    Dziękuje za ten blog, dzięki niemu jestem szczęśliwsza, a szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam kiedyś w bliskiej relacji z kimś uzależnionym od alkoholu, wtedy wszystkie raniace zachowania tłumaczyłam jego piciem,zwłaszcza że najpaskudniej zachowywał się kiedy pił. dopiero po latach, kiedy dotarło do mnie pojecie narcyzmu i zachowań jake ze sobą niesie to zaburzenie, 'oświeciło mnie' że tak na dobrą sprawę większość tych paskudnych zachowań pokrywa sie z definicją narcyzmu. Więc zaczęłam sie zastanawiać co to właściwie było -alkoh0izm czy narcyzm? i naprawdę nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. może jedno i drugie. Znalazłam kiedyś psychologiczną analizę na ten temat, zatytułowaną 'Narcyzm w butelce' z której wynikało że wiele zachowań osób uzależnionych i narcystycznych pokrywa się. Alkohol czy twarde narkotyki po pewnym czasie upośledzają obszary w mózgu zwiazane ze zdolnością do empatii, poczucia odpowiedzialności, stymulują agresję, skłonność do manipuacji, postawy antysocjalne, blokują hamulce moralne i zdolnośc do krytycznej samorefleksji. Róznica polegała na tym że z uzależnienia od z alkocholizmu mozna 'wytrzeźwieć' a z narcyzmu czy psychopatii nie.
      Plus przyczyny rozwinięcia się w człowieku zaburzenia narcystycznego są podobne jak przyczyny alkocholizmu, są to w pewnym sensie chore mechanizmy radzenia sobie z rzeczywistością, traumami, zagubieniem...
      Dlatego od zaburzeń osobowości typu narcyzm czy borderline jest blisko do rozwinięcia się uzależnień, te drugie są jakby konsekwencją słabej, niezintegrowanej osobowości i problemów jaie ze sobą niesie i to jeszcze bardziej komplikuje ocenę sytuacji. Nawet wytrawni psycholodzy i psychiatrzy mająz tym problem, diagnozując poszczególne przypadki. Niezależnie od tego co jest pierwotną przyczyną toksycznych zachowań, dla nas, którzy są/byli w toksycznej relacji najwazniejsze jest chronić siebie i zachować dystans.
      Myslę że to madre z twojejs strony że umożliwiasz córce kontakt z ojcem, jeśli mają ze sobą silną relację i jesli ojciec mimo swoich skłonności nie 'uderza' w dziecko, jest 'dobrym tata'.
      Dopóki na córkę przenosi swoje pozytywne projekcje i jest w kontaktach z nią odpowiedzialnym tatą, to powinno być ok, ale wiadomo, że zarówno osoby narcystyczne jak i uzależnione mają swoje 'fazy' więc to się może zmienić, wieccały czas trzeba mieć na to oko.
      Pewnie że te momenty kontaktu (krótkie i ograniczone) są dla ciebie trudne..ale trzymaj sie, po prostu obserwując i mając doświadczenie tego jak były partner manipuluje, na czym polegają jego narcystyczne zachowania i jakie on stosuje chwyty, nie będąc już naiwną ofiarą, znajdziesz swoje własne sposoby asertywnego stawiania granic w tej realcji. Z czasem naberzesz wprawy i będzie ci coraz łatwiej.
      Na co zwracałabym szczególną uwagę to to czy ojciec dziecka nie nastawia córki przeciwko tobie, nie podkopuje twojego wizerunku w jej oczach, nie uzywa dziecka do rozgrywek miedzy wami, bo to mogłoby wpłynąć żle na stosunek córki do ciebie, zwłaszacza w miarę jak dorasta. Czy nie ćwiczy swoich narcystycznych negatywnych 'dewaluacyjnych' zagrywek na niej tak że mogłoby ją to ranić. Trzeba trzymac kciuki żeby nie...ale nigdy nie wiadomo więc trzeda obserwować jak ta ich relacja się rozwija, jak wpływa na córkę.
      To jest grząski grunt. Jeśli by (opukując w niemalowane drewno) zanosiło sie na na kłopoty, to trzeba by rozważyć, biorąc pod uwagę dojrzałość/niedojrzałość dziecka, co jest w stanie zrozumieć na swój wiek, wytłumaczyć dziecku, ale tak mądrze, z czym tata ma problem i na co musi uważać kiedy ma z nim kotakt. Im dziecko starsze tym więcej zrozumie, ale treba być w tym bardzo delikatnym, by nie zranić uczuć dziecka, tylko dać mądre wskazówki, w miarę potrzeby.
      Wynika z twojego wpisu że jesteś bardzo świadomą osobą więc wierzę że sobie poradzisz.
      Zyczę ci żebyś była szczęśliwa i zeby wszystkie stare i nowe klocki w układance twego życia układały się w harmonijną całość.

      Usuń
    2. Witam. Mam taki problem. Mó.j znajomy ma żonę z zaburzeniem narcystycznym. Znam ją i wiem o niej dużo. On przebywa za granicą ale gdy przyjeżdża do domu to przechodzi tornado ( wyzwiska, chowanie telefonu , zakaz wyjść do jego rodziny , do jej rodziny wręcz wskazane, kontrola wszystkich jego wyjść, połączeń , Messengera ( tylko ona zna hasło), kłótnie i wyzwiskaa nawet uderzyła go,on płakał i wiele jeszcze innych zachowań. Są też te dobre chwilę , w których on mówi, że ona nie jest taka zła . Znam cały proces zchowania narcyza ( edukowałam się ,bo nie mogłam zrozumieć tego zachowania). Próbowałam mu nasunąć w czym jest problem , powiedzieć coś o zaburzeniu narcystyczny. Mówi że dom to nie kościół i tak czasem jest.
      Ręce mi opadają ale nic nie mogę zrobić. Ona kontroluje go tu za granicą ,non stop telefony na kamerkę i smsy. Ma być dostępny 24/24. gdy nie jest, musi się tłumaczyć. Są chwilę ale to są tylko chwile ,gdzie mówi ,że już tego nie wytrzyma i wtedy obiecuje mi że coś zmieni ale mówi ,że nie ma siły. Zaproponowałam psychologa , powiedział że nie ma potrzeby. Nie da się przekonać. Dodam , że tylko on pracuje , ona nierób jest cały czas na jego utrzymaniu . Dorosłe dzieci. W chwilach kiedy już nie dawał rady, powiedział jej, że odejdzie . A ona na to, że będzie walczyć o niego , że go kocha i takie tam. Wiadomo ,że straci "bankomat". Mówi to do niej przez telefon a gdy jedzie na urlop jest uległy jak baranek. Już na dzień dobry dostaje po łbie a na drugi dzień wesele u jej rodziny i udają wspaniałe małżeństwo . Dwie córki (jedna ciągle kłótnie z matką), druga ( córka mamuni najeżdża na ojca ) wyzywa go a on przyzwala na to ( córka ma tylko 18 lat). Od tej starszej ,z którą matka się ciągle kłóci wiem co się dzieje w ich domu, bo mieszkają razem. Pytanie: jak mu pomóc ? jak go przekonać żeby poszedł do psychologa? To jest bardzo wrażliwy człowie. Proszę pomóżcie. Dodam jeszcze, że jej zwróciłam uwagę za zachowanie to mi powiedziała ,żebym się nie wtracała w ich rodzinne sprawy, bo to jest jej mąż. Dziekuje za każdą odpowiedź.

      Usuń
  22. Świetny artykuł, który otwiera mi oczy na to co się działo i dzieje. Bo niestety jeszcze nie mam w sobie na tyle samozaparcia żeby się odciąć. Ale coś co kilka miesięcy temu było dla mnie udreka, staje się obojętne. Byłam z narcyzem w związku, z przerwami 2 lata. Mój pierwszy poważny związek ze starszym mężczyzna. I cały czas krąże po jego orbicie,nie umiem zerwać całkiem kontaktu. Ale mój byly partner robi się coraz bardziej przykry, potrafił mnie całkiem niedawno wyrzucić z mieszkania bo nie umiałam mu pomóc z naprawą telefonu. Kazał wyjść i jechać do domu bo nie chce mnie oglądać. Wstałam, ubrałam się i wyszłam. W relacji oklamywal, obwinial, podejrzewam że miał kogoś na boku, wieczne porównywanie do byłych, mówienie że mu nie wystarczam, na przemian zapewnianie o pięknej przyszłosci, kiedyś na pewno będziemy razem szczęśliwi.. Lykalam to wszystko bo sama bardzo bałam się samotności. A on przystojny, na początku czuły, godziny rozmów, całe dnie spędzane razem. Teraz z perspektywy czasu widzę że kurtyna zaczęła opadac dość szybko. Szanująca się kobieta uciekłaby po kilku miesiącach. Ale ja chciałam go ratować, pomagałam słuchałam. Teraz widzę fałsz,agresje widzę jego prawdziwa twarz. Czuję że jestem z każdym dniem bliższa odcięcia. Już nie próbuje zrozumieć dlaczego taki jest, czemu mnie poniza, staram się zachowac spokojnie kiedy dzwoni. Nie widuje go już często i to mi pomaga. każde moje postępowanie niezgodne z jego zachcianka od razu jest zmieniane w lawinę oskarżeń, gadania że nie chce mnie widzieć,i tym podobnych. Dzwoni od dłuższego czasu jak jest pijany, prosi abym przyjechała, rozmawia ze mną normalnie kilka dni po czym staje się zimny i niedostępny, traktuje jak przedmiot. Potrafi wybuchnąć agresja zwyzywac a parę dni później jakby nigdy nic. Po ostatniej akcji, zaparlam się że nic kompletnie się nie odzywam, zajmuje się sobą. Nie było łatwo ale już poczulam się troszeczkę lżej. Dziś odebrałam telefon i po kilku minutach normalnej rozmowy zaczęło się obwinianie, ponizanie, wyzwiska, po czym pytanie czy przyjadę. Kiedy powiedziałam że pracuje, znowu wyzwiska, był bardzo pijany. Chciał żebym od razu przyjechała i nie rozumiał że mam inne obowiązki, starałam się go nie nakręcac ale co tam sam się nakręcal. Rozmowa zakończyła się kilkukrotnie, za każdym razem co innego. Stanęło na tym że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a 20 minut wcześniej byłam jego bardzo dobra przyjaciółka.. Oglupia mnie i widzę co robi, i staram się nie reagować. Normalnie bym wychodziła z siebie ale po prostu spytałam czy to wszystko co na mi do powiedzenia, pożegnałam i się rozlaczylam. Ale wiem doskonale co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze że Pani umie spojrzeć z dystansem na zachowania tego mężczyzny i zamiast brać sobie do serca i dowalać sobie z powodu złych rzeczy które on robi i wypowiada na pani temat, juz pani umie zobaczyć że to jego dziwne stany wykrzywiają jego widzenie i zachowanie, i to on ma ze sobą problem, nie pani jest problemem, jak często 'toksycy' próbują nam wmawiać. Alkochol jeszcze bardziej pogarsza sprawe,naprawdę bycie z kimś kto pije jest po alkocholu agresywny (choćby tylko w słowach) wyzwala szczególnie dużo złej energi, nerwów, rozwala wewnętrznie.
      To jest bardzo raniąca rzecz w relacji z toksyczną osobą i pierwsza motywacja żeby odsunąć się na dystans. Jak pani powiedziała - widuje o już pani rzadko i jest pani z tym tym lżej. jednak kolejny kontakt to znowu oskarżanie, agresja, przy tym jest pijany. Znowu.
      Co będzie dalej zależy od pani. Czy postanowi pani ten związek zakończyć, czy dalej znosić jego wybuchy agresji i pijaństwo. Można, oczywiscie łudzic się że 'będzie dobrze;' bo ten ktoś kiedyś na początku znajomości był czuły i kochający. Nie będzie dobrze jesli z upływem czasu czułość jest zastapiona agresją i poniżaniem a miłośc zamienia się w roszczenia i kłamstwa,....jeśli w miarę trwania związku pani widzi jak ten człowiek na pani oczach znminia się z Dr Jekyll w mr Hyde i do tego dochodzi picie...no to to absolutnie zapala czerwone światła alarmowe i włacza wyjące syreny. Dla mnie byłby to sygnał do natychmiastowej ewakuacji.
      Strach przed samotnością nie jest wystarczającym powodem by tkwić w chorej niszczącej relacji, zwłaszcza że można z takim kimś 'być' a jednocześnie czuć się rozpaczliwie samotnym mimo wszystko, bo ta relacja nie karmi serca, tylko je rani. A przy tym stoi na przeszkodzie temu by zrobić w sercu miejsce komuś innemu, kto umie kochać i jest miłości wart.

      Usuń
    2. Pani słowa dodają mi dużo otuchy, bardzo dziękuję. Dodam że w czerwcu wydarzyło się coś za co czułam się bardzo winna. Chciał mnie zostawić, cała odpowiedzialność za to co się stało zrzucił na mnie. I się tak naprawdę zaczęlo najgorsze. Na konsultacji z psychiatra,usłyszałam że nie mam prawa się czuć winna bo zostałam wykorzystana. Przez bliska mu osobę. Ale poczucie winy pozostaje do dziś choć coraz słabsze. Jednak na początku karmil się nim ile mógł. Chociaż bywały okresy że zupełnie normalnie funkcjonowalismy, jak dwójka dobrych kumpli. Było to przeplatane z jego atakami szału głównie po alkoholu, kłótniami i wzajemnym wytykaniu błędów. Kochał i nienawidził, brzydzil się mnie a do łóżka się pchal. A ja wariowalam. Później już za każde najmniejsze podkniecia byłam po prostu nikim dla niego. Kazał s....dalac,znikac z jego życia. Po czym sam wyciągał rękę. Bylo coraz gorzej, ale z każdą taka akcja widziałam że przeprosiny są bez sensu. Zaczęlo mi zwisac czy się odezwie czy nie. Ale wykorzystywać się wciąż dawałam, bo zawsze jak się z nim widywalam coś miałam zrobić za niego. Teraz widzę że byłam tylko do tego. A w sercu tlila się nadzieja ze może faktycznie zależy. Teraz milczy bo po raz setny powiedział że mnie nie chce znać. I choć myślę o nim bardzo dużo,to już coraz więcej negatywnych wspomnień niż dobrych, które by sprawiały żebym bardzo tęsknila. Czekam aż i to minie, bo wiem że obojętność z mojej strony będzie oznaczać że to koniec, że już po wszystkim.

      Usuń
    3. Ja dopiero teraz przejrzałam na oczy , mój narcyz po wszystkich poczynaniach opisywanych na blogu posunął się do tego że podłożył się pod jakiegoś faceta i napisał do mnie wiadomość.idealniecwuedzial czego chce wciągnął mnie w rozmowę.domyslilam się ale za późno..po dwóch dniach pisania tylko i Zagłębia się na niego ,(czułam że mogę wszystko powiedzieć)pokazał mi rozmowę i powiedział że dostał screeny rozmów od mojego jak to ujął haha i powiedział że to będzie ciężki okres bo czeka nas rozwód .oczywiście kara milczenia i milion wyzwisk . Jestem już wyczerpana.czy to moja wina? Że dałam mu się w to wciągnąć?

      Usuń
  23. Wychodzę z ogromnej opresji bycia z kobietą narcyzem. Jestem wdzięczny za wszystko,co tu przeczytałem.

    OdpowiedzUsuń
  24. Witam. Jestem właśnie po rozstaniu z typowym narcyzem,czy ktoś chciałby ze mną porozmawiać na ten temat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. witaj ja zakochalam sie w koledze z pracy zaczelismy spotykac sie w maju 2019 bylam atakowana milosccia na kazdym kroku. Bylo tak cudownie ze mialalm klapki na oczach jak kon umknelo mi rowniez to ze mkeszkal ze mna do grudnia nie dokladajac sie do czynszu i jedzac za moje pieniadze , wtedy tez doszlo do zdrady z inna dziewczyna z mojej pracy.Poczym oznajmil mi ze jedzie na mjesieczne wakacji do Thajlandi na miesiac zostawiajac mnie zdradzona ,poznizona z ogromnym bolem. Po jego powrocie zaczely sie klamstawa jazda na dwa fronty czegos sie dowiadywalam od ludzi slyszlam ze wymyslam mam urojenia czasami myalam ze zwariowalam. To trwalo dwa lata milion klamstw, ponizanie , przemoc ekonimiczna. Od placzu mialam wory pod oczami moja psychika legla w gruzach. Niewiem dlaczego to wszystko wybaczalam i nadal go wpyszczalam do swojego domu on jest mistrzem manipulacji a ja bylam smotna. Dzis zrozumilam ze bylam tylko wykorzystywana mogl sie narzrec , pokoczowac. Droga by z tego wyjsc zajela mi dwa lata. Niestety zrujnowal mmie jako czlowika.Nie ufam juz nikomu i wikszosc czasu spedzam sama. Oni szukaja empatek by ssac z nich korzysci materialne i zniszczyc psychike. Dlugi czas czulam sie jak zero nic nie warta po czasie zrozumialam kto zawinil. Nigdy nie zrozumiem jak mozna tak traktowac drugiego czlowieka wykorzystywac , zdradzic i klamac w zywe oczy. Njestety pracujemy razem jego widok nadal sprawia bol tego co zrobil nie da sie zapomniec. Zminil mmie na zawsze. Dzis nie patze w jego strone ignoruje. Wspolczuje kazdej osobie ktora ma stycznosc z manipulantami i toksycznymi ludzmi to pomalu zabija. Moja rada wiac, odciac sie po czasie cZlkwiek pyta sie sam dlaczego tak dlugo dawal sie tak traktowac i ponizac jedynym ratunkiem jest odciecie od takiej osoby
      zuje ze go poznalam bo bylam dobra empatyczna dziewczyna przez niego nie wierze juz w milosc nie ufam nikomu , odtracam kazdego kto chce sie zblizyc to moja kolo ratunkowe by nie czuc znowu krzywdy. Dla mnie on jest potworem w ludzkiej skorze jak mozna wyrzadzic tyle zla nie czujac nawet wyrzutow sumienia poprostu dibel��

      Usuń
  25. Mój kolega jest taki teraz milczy bo mu powiedziałam co mnie boli ze źle traktuje a gdy pisze to olewa.. Czasem pisze normalnie czasem nie pewnie znalazł sobie nową koleżankę bo że mnie to już całą pewnością zabrał i energie było cudownie na początku też myślałam że to miłość itp a potem nie było seksu itp to już się zmienił zimny jest itp myślałam że da się z nim normalną reakcje alechyba nie bo znów cisza miesiąc już chyba że go przeprose za zachowanie to już by było inaczej bo tak już raz zrobiłam i znów presesje miałam i znów cisza

    OdpowiedzUsuń
  26. Dziękuję za ciekawy i praktyczny artykuł. Niestety, większość artykułów poświęconych relacji z narcyzem poświęconych jest bliskiemu partnerowi/rodzicami - mniej pisze się o "przyjaźniach" z narcyzami, choć widzę, że ten temat pojawia się w komentarzach. Ja od pewnego czasu próbuję wyplątać się z takiej znajomości i im bardziej próbuję, tym jest to trudniejsze. Moja "przyjaciółka" zaczęła reagować agresją bądź ostentacyjnym lekceważeniem na każdą moją wzmiankę o innych moich znajomych (wcześniej tak nie było!), coraz bardziej krytykuje i obraża również mojego męża (niestety, sama pozwoliłam jej na taką krytykę, choć ja nigdy przy niej na męża się nie skarżyłam). Ponieważ jest bardzo samotna, próbowałam ją wciągnąć do grona moich znajomych, ale to zaczęły być dla mnie bardzo nieprzyjemne spotkania, bo gdy tylko zaczynam mówić, ona wchodzi mi w słowo i "wie lepiej", muszę też cały czas się troszczyć o to, czy ona się dobrze bawi, skoro to ja ją wyciągnęłam. Krytykuje mnie również przy moich znajomych, mówiąc jaka jestem beznadziejna i że nic bym bez niej nie zrobiła (robi to tak otwarcie, że moi znajomi zaczęli ją wyśmiewać i pytać mnie na osobności, dlaczego na to nie reaguję). Ma do mnie pretensję, albo otwarcie wyrażoną, albo niewyrażoną "w fochu", że podejmuję samodzielne aktywności, np że wyjechałam na weekend z kimś innym. Jest to tak absurdalne, że nawet nie potrafię jej się przyznać, że sama bez niej zapisałam się na warsztaty ceramiczne, bo wiem, że będzie się na to wściekać. "Przyjaciółka" jest od dwóch lat w psychoterapii, bardzo ją w tym wspierałam i wspieram, licząc na to, że w końcu dojdzie ze sobą do ładu, ale mam wrażenie, że wszystkie trudne momenty odreagowuje na mnie. Mieszkamy niedaleko siebie, od jakiegoś czasu spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu, ale coraz częściej te spotkania mnie wyczerpują. Nie mogę powiedzieć nic o sobie, wygadać się, wszystkie moje problemy są nieważne albo śmieszne, bo jestem beznadziejna i nie miałabym problemów, gdybym jej słuchała. Nie chcę jej odtrącać w trudnym dla niej momencie, ale chciałabym żeby nasza znajomość była zdrowsza, a moje niezależne działania nie powodowały w niej agresji. Czy to jest możliwe? Ile trwa psychoterapia osób narcystycznych i kiedy można się spodziewać jej efektów??

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję za ten tekst, jest przesycony mądrością. Najlepszy artykuł w sieci na temat narcystycznego wykorzystywania. Bardzo mnie podbudował, zwłaszcza do serca wzięłam sobie rady jak postępować z ,,moim" narcyzem, rady które daleko wykraczają poza widziane w wielu artykułach metody zero kontaktu i trzymanie z daleka od hooveringu.
    Dziękuję. Wspaniała robota. Idę czytać kolejne artykuły, trochę zagrzeję tu miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Naprawde bardzo dobry artykul.Wszystko sie zgadza w 1000%.Ja sama mam mocny narcystyczny rys w osobiwisci.Moj expartner jest traumatycznym rasowym narcyzem. To byla walka sil poprostu

    OdpowiedzUsuń
  29. Z podziwem czytałam każde słowo, każdą wypowiedź na blogu będąc po 30 letnim związku jako kochanka, żona i nie żona...z narcystycznym alkoholikiem - psychopatą! już sama z synkiem od 10 miesięcy!!!- Dziękuję:)
    Przez ten czas szukam logicznych wyjaśnień "co do mojego życia z takim człowiekiem" i znajduję, chociażby tu:) i nawet piszę tu:)
    Jeszcze rok wcześniej nigdy bym się nie odważyła a dzisiaj proszę.
    Podpinam się do Waszych historii bo sama przeszłam role koster, poniżanie, wyśmiewanie, umniejszanie, znęcanie się emocjonalne, zmuszanie do seksu, zdradzanie, oszukiwanie, kpienie, czasami znęcanie fizyczne, śledzenie, podsłuchiwanie, nagrywanie, kontrolowanie, wciskanie we mnie winy za wszystko(teraz na syna przeszło)ale to przeszło. Jednak teraz najważniejszy jest mój syn (8 lat)!!! Jest wrażliwym dzieckiem, kocha ojca i ufa mu!!. Widzę, że podczas rozmów telefonicznych bądź jak ojciec wchodził do mojego domu by go przywieźć i cokolwiek mówił do syna czy mówił negatywne rzeczy o nim - to syn się spina, oczy jego się powiększają i jest nienaturalny (tak jak ja kiedy byłam z narcyzem alkoholikiem-psychopatą). Dowiedziałam się również niedawno a przeczuwałam, że biorąc go na weekend wieczory wyglądają tak, że syn w pokoju gra a ojciec ze znajomymi w kuchni pije alkohol, jest wulgarny, kłóci się i oczywiście jeśli "napił się źle" wyładowuje swoje niezadowolenie na synu!!!!!!!!!! Do tego stopnia, że syn schował się za jednym z uczestników picia a innym razem przyjaciółka narcyza zabrała go do swojego mieszkanie. Niestety dowiedziałam się po czasie o tych zajściach. Syn nic nie powiedział - jest albo zastraszony przez ojca albo nie chce bym wiedziała bo wie, że będę o tym rozmawiać z nim.
    Sytuacja jest dla mnie bardzo poważna a zarazem delikatna - nie pozwolę na manipulowanie czy krzywdzenie syna zachowaniem narcyza alkoholika-psychopatę! Czy ktoś ma jakiekolwiek doświadczenie co można zrobić, jak w miarę możliwości chronić syna?

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziękuję za ten wpis, przeczytałam prawie jednym tchem. Znalazłam wyjaśnienie wielu spraw i sposoby rozwiązania ich.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wspaniały opis,dokładnie jakby była opisywana moja obecna sytuacja...a ja wielokrotnie ganilam siebie za takie myślenie o moim związku,o moim partnerze życiowym i szukałam winy w sobie, GDZIE POPELNILAM BŁĄD,CO ROBIE NIE TAK,JESTEM BEZNADZIEJNA.
    Każdego dnia usiłowałam starać się bardziej i bardziej.
    Ciągle szukałam wytłumaczenia dla partnera.
    Z jednej strony miałam do niego żal ale natychmiast pojawiały się wątpliwości co do mojego postępowania w związku.
    Ile zaniosłam upokorzeń,poniżeń...
    Ile stresu i zniszczonego zdrowia.
    Leczę się u psychiatry bo wmówił mi,że jestem chora psychicznie i wszystkie moje zarzuty do niego to moje nieuzasadnione urojenia bo wszystko zło,które dzieje się w naszym związku to moja wina.
    Cokolwiek złego mi zrobił to przeze mnie bo go sprowokowała.

    Wielkie dzięki za ten artykuł.
    Tak wiele zrozumiałam.
    W sumie dobrze, że poszłam do psychiatry bo teraz będzie mi bardziej potrzebny tylko będę musiała mu to wszystko opowiedzieć.
    Jak narazie mówiłam mu to co mój partner mi wmawiał,że jest najistotniejsze.
    Uwierzyłam i już nawet dostałam leki na urojenia (na schizofrenię)
    Moje życie stało się już tragedią,próbowałam odebrać sobie życie..... TERAZ,po przeczytaniu tego wpisu wreszcie zaczynam rozumieć,że partner nie robił nic ani z troski o mnie ani przeze mnie.
    I wiem już, że nie jestem tą beznadziejna kobietą a najgłupsza to może jestem bo
    TAK DALAM SIĘ WKRĘCIĆ,ZMANIPULOWAC I TAK WYKORZYSTAC.
    BARDZO DZIĘKUJĘ ❤️

    OdpowiedzUsuń
  32. moja mama jest narcyzem. jeżeli mają państwo dzieci z narcyzami to błagam was zróbcie to czego nigdy nie zrobił mój tata i odejdźcie. mam 24 lata jestem w terapii od 16 roku życia bo byłam 'czarną owcą' rodziny obwinianą za wszystkie problemy jednocześnie jestem najstarszym dzieckiem i przez to dzieckiem-rodzicem dla mojej mamy i rodzeństwa. dopiero teraz, za miesiąc wyprowadzam się i ucinam kontakt. jeżeli myślicie że ciężko jest znieść to traktowanie jako osoba dorosła to powiem wam że dorastanie z taką osobą niszczy w was jakiekolwkiek poczucie wartości, wiarę w siebie i tworzy bardzo cyniczne i zmęczone dorosłe dzieci którym bardzo ciężko jest zaufać ludziom. mama zawsze ciągle próbowała i nadal próbuje mnie i moje rodzeństwo izolować, odcinać od świata zewnętrznego przez co mam straszne problemy w kontaktach z innymi. najtrudniej moim zdaniem jest przełknąć fakt że pod spodem nic nie ma - wasz narcyz nie ma drugiej, 'prawdziwej' osobowość, pod okrutną manipulującą i krzywdzącą matką nie kryje się moja prawdziwa mama - ja po prostu nie mam mamy. ciężko też przełknąć fakt że dla narcyza nie jesteś wyjątkowa - gdy wyprowadzałam się wcześniej bardzo szybko znajdowała sobie zastępczy worek do bicia i służącą. nie jesteście dla nich osobą tylko usługą. w każdym razie błagam was - bierzcie dzieciaki póki małe i tnijcie kontakt ile się da. mam okropny żal do taty że był za słaby mentalnie czy wygodniej mu było przymykać oczy na to co się działo nie wiem ale teraz jako osoba dorosła wiem że obowiązkiem rodzica jest chronić dziecko - nawet przed drugim rodzicem. powodzenia jesteście dzielni i silni i dacie radę kochani ��❤️

    OdpowiedzUsuń
  33. Byłam w takim "ciekawym" związku. Oboje po rozwodach, już po 50-tce, wydawałoby się że możemy spróbować jeszcze coś zbudować. Zaczęło sie typowo - szybko, fajnie, jak na karuzeli, plany na przyszłość - ten pierwszy sygnał oczywiście przeszedł niezauważony, o w końcu chciałam coś poukładać.Miezkając razem wytrzymaliśmy 5 lat (aą 5 lat. W tym czasie nie policzę ile znajomości zawarł w internecie ile wieczorów spędził na różnorodnych czatach. Rozmowy że mnie to boli tego nie chcę doprowadzały tylko do faktu że ja jestem winna bo go "szpieguję" i narażam jego wolność osobistą i tajemnicę korespondencji. Ze to żadna zdrada, przesadzam i wogóle to wszystko nieprawda przecież mieszka ze mna, itp itd. Czułam się z tym fatalnie Z pomocą psychologa udało mi się doprowadzić do tego że się wyprowadził ale nie do całkowitego zerwania. Po prostu lubiłam za bardzo rzeczy które robiliśmy razem, wyjazdy, wspólne imprezy no i wspólne weekendy. Tak to funkcjonowało jeszcze 10 lat. Oczywiście wcale nie idealnie - były stałe wyrzuty, pożegnania i powroty, wogóle to była moja wina bo mam "niepoukładane życie" i "żadnego planu" na przyszlość. Ciagnęłam to i wyrzucałam sobie że niepotrzebnie, że to ostatni raz, że to mi nie daje szczęścia, że mnie rani, że na tego człowieka nie mogę w żadnym wypadku liczyć - ale po pewnym czasie milczenia to ja wyciągałam rękę do zgody bo czułam się samotna. Może kobiecie w tym wieku jest trudniej pogodzić się z porażkę? Z jednego nigdy nie zrezgnowałam ze znajomych, rodziny i moiego hobby które częściowo było wspólne ale częściowo nie. Chociaż na początku trochę mnie od tego odciągnął np. najlepiej jak pojedziemy gdzeó w dwójkę, albo planował swój czas dla nas zawsze gdy miałam swoje zajęcia lub spotkania a jak z ich nie rezygnowałam to foch i milczenie. Tak mineło trchę lat ale z każdym rokiem stawałam sie rochę silniejsza a on coraz częściej był nieobecny w moim życiu (bo nie chciał kompromisów a ja nie dawałam się do końca omotać). W tam czasie jego aktywność w internecie wzrosła nieprawdopodobnie, rofile na wszystkich portalach randkowych, aktywne komunikatory itp itd. Wiezałam o tym no i przesuwałam moje granice - sądząc że bądąc przygotowana lepiej sobie z tym poradzę. Słuchając wyssanych z palca tłumaczeń myślałam - jak tak można. I kupowałam to dla świźtego spokoju. Widocznie jednak nie znajdywał dobrego źródełka albo moje było jeszcze niewyschnięte bo cały czas się to kręciło. Aż pękła bańka. I dał mi tak popalić że już się nie mogłam odezwać. Widzimy się rzadko, rozmawiam miło ale tylko "slużbowo" i narazie mam nadzieję że to koniec. Chcę wykorzystać tę szansę. Ale czasami wkrada się niepewność.

    OdpowiedzUsuń
  34. Tak to swietne metody tylko moim perwersyjnym narcystycznym manipulatirem jest moja szefowa i tu zaczynaja sie schody.

    OdpowiedzUsuń
  35. Każda relacja z narcyzem to są 'schody'.
    czy tym narcyzem jest matka/ojciec, żona/mąż, szef czy trener....
    każda ma swoją specyfikę i trudności
    o ile rodziny/rodziców sobie człowiek nie wybiera,
    to partnera i pracę - tak.
    Zawsze jest jakieś pole do manewru. Co nie znaczy że będzie łatwo.

    OdpowiedzUsuń
  36. Dziękuję, naprawdę świetnie, konkretnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  37. Witam,ja również się połapalam o co chodzi po 6 latach bycia gotowana żaba,moje ciało dawało sygnały ale głowa niestety była od ciała odłączona.Narcyzem jest nie tylko mój partner ale również jego rodzice.Wszystkim zycze dużo siły i otwartej głowy żeby nie ulegac manipulacji.

    OdpowiedzUsuń
  38. Fantastyczne artykuły w tym blogu oraz niektóre komentarze, a przede wszystkim odpowiedzi "naspokojnewody" dają osobom empatycznym naprawdę cudowne wskazówki i nadzieję na zmianę swojego losu. Zanim znalazłam ten blog wysłuchałam wielu wypowiedzi, terapeutów i psychologów. Przeczytałam kilka książek , w tym dwie pana Jccksona MacKenzi, wiele artykułów i stwierdzam, że ten blog jest naprawdę bardzo dobrze pisany, wskazówki są bardzo konkretne, bo odpowiedzi odnoszą się do bardzo konkretnych sytuacji i są w punkt.Jestem w trakcie wychodzenia z toksycznego uzależnienia od narcyza. Stosuję metodę miękką, czyli traktuję jego jak on mnie kiedyś, nie podniecam się, nie daję się sprowokować, czyli wychodzę powoli na prostą pomimo, że byłam w bardzo ciężkim stanie, w tym leczenie z depresji.Nie chciałam pozbawiać synów ojca i bardzo trudnej walki w sądzie więc trwałam w tym chorym układzie. Jeszcze nie wiem czy zrobiłam dobrze, ale bez świadków niczego bym nie uzyskała. Mój narcyz w rodzinie i wśród znajomych zawsze zachowywał się poprawnie, a wręcz był bardzo miły, w stosunku do kobiet wręcz uwodzicielski, co miało mnie upokorzyć (triangulacja), więc bez świadków sąd nigdy nie uwierzyłby mnie tylko jemu. Poza tym pracował na wysokich stanowiskach i w pracy zakładał maskę człowieka wyrozumiałego, ludzkiego i wręcz empatycznego, ale w domu sobie odbijał z nawiązką, bo dzisiaj wiem, że kosztowało go to tyle wysiłku, że w domu był jak pęknięty balon.Synów przekupił, więc ma dwór czyli sprzymierzeńców, a mnie prawie uzależnił finansowo, ale do końca mu się nie udało i to mi daje jakieś poczucie wolności pomimo, że mamy prawie rozdzielność finansową, ale na zasadzie dżentelmeńskiej umowy.Bardzo cieszę się, że na temat narcyzmu zaczyna się bardzo dużo mówić i tłumaczyć, bo niestety, ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego jak narcyzi potrafią złamać ofierze życie i ile zła zrobić w wielu środowiskach. Bardzo podobała mi się odpowiedź właścicielki bloga na komentarz pani, która nie mogła zrozumieć dlaczego człowiek "uduchowiony" z jakiejś wspólnoty może być bardzo niebezpiecznym człowiekiem i , że od takiego człowieka trzeba jak najszybciej uciekać. Bardzo dobra robota, bo ja prawie byłam wkręcona przez mojego narcyza we wpływy jego wujka- księdza, który jak się później okazało mało miał wspólnego z zasadami wiary, co nie znaczy, że jestem ateistką. Trzeba naprawdę bardzo trzeźwo patrzeć na świat i będąc empatycznym, miłosiernym, współczującym i życzliwym nie dać sobą manipulować i pozwalać być wykorzystywanym. Ja to zrozumiałam bardzo późno, ale lepiej późno niż wcale.Zerwałam kontakty z kilkoma fałszywymi koleżankami, które mnie wykorzystywały, a wręcz próbowały poderwać mojego męża, bo chyba liczyły na poprawę swojej sytuacji finansowej, gdyż zawsze mi zazdrościły pozycji mojego męża. Zerwałam nawet kontakty ze swoją siostrą, która była oczkiem w głowie mojej mamy, ale życie jej się nie ułożyło, co również było powodem jej zazdrości. A wszystko przez to, że nasza mama była narcyzem, co zmusza mnie do pracy nad wewnętrznym dzieckiem, a to jest jeszcze przede mną.Wszystkim ofiarom narcyzów, alkoholików, psychopatów życzę dużo siły, konsekwencji, spokoju wewnętrznego i pomocy ze strony ludzi naprawdę życzliwych i fachowców do jakich zaliczam autorkę tego Bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry
      Przeczytałam ten post. Przepiękny , budujący tym bardziej że z uwagi na sutuację lokalową jesteś w relacji. Budowanie siebie obok oprawcy jest trudne.
      Ja z moim narcyzem jestem 30 lat
      i nie widziałam jego manipulacji.
      Gdy z powodu choroby / renty wycofałam się zawodowo dostrzegłam to. Przez ponad pół roku zafundowałam sobie terapie wiedzy - i znalazłam ją a nadto teorie przypasowałam do zdarzeń i wyszło eureka.Nie będę pisać co czułam . Teraz jestem już w fazie odrzucenia bo narcyz ma nowe paliwo energetyczne. Musiałam pogodzić się z tym że z dnia na dzień zostałam odrzucona.Nie ważne że tyle lat, również pięknych chwil .Kiedyś przez pomyłkę powiedział że jemu musi być dobrze.Druga osoba jeżeli nie przynosi zysku jest kasowana.
      Na szczęście narc miał wypadek przez pół roku odetchnęłam , od jego flirtów na moich oczach bo leżał . Kiedy doszedł do siebie znowu nawrot zachowań . Ten zwrotny moment z mojego wnętrza spowodował , że toksyna wylała się ze mnie , zrozumiałam w uczuciach i umyśle że mam odczynienia z oszustem sprawił że mam sile . I już przestałam walczyć o związek. Jestem spokojna , uważnie patrzę w jego oczy i wiem kiedy nadchodzi fala szału .
      Jestem niezależna . Mam rozdzielność i własne mieszkanie, prace znajdę .
      Odchodzę będę składać dokumenty rozwodowe.
      Przed załamaniem ratowała mnie praca, przyjemność z ubierania się i budowania siebie bo inaczej zostałabym pożarta.
      Jeszcze muszę dokończyć lekcje .Wiem dlaczego ciągnie mnie do niego , muszę to wyprocesować .
      Stałe codziennie słucham YT o narcyzach. Gdy czuję słabość słucham . Nie jestem z tym sama
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Też tak myślałam, że mam lekcję do odrobienia, bo od początku woedziałam że mam do czynienia z narcyzem ukrytym. Siedem lat wcześniej mocno przeżyłam zeiązek z narcyzem gwiazdorzącym, psychopatą wręcz. Ten taki delikatny, był kierownikiem zmiany w mojej pracy, mieszkam za granicą. Dostrzegałam tzw. Czerwone flagi, ale szłam to bo uważałam że więcej zrozumiem i nauczę się z tego związku. Wytrzymałam dwa lata, od miesiąca uciekam. Zaskoczyłam go kilkakrotnie nie chcąc się z nim spotykać, ignorując jego wiadomości, telefony. Nie ma już odwrotu. Jedyne co myślę to że to było upokarzające spotykać się z kimś takim. Postrzegam go jako osobę psychicznie chorą po prostu, bo nieuleczalne zaburzenie jest jak choroba umysłu. Nie chcę takiego człowieka w moim życiu. I Pani radzę nie zwlekać ani chwili.

      Usuń
  39. Trafiłam dzisiaj na ten blog Mój mąż jest takim narcyzem Doszło do tego że stałam się nikim Nie mam żadnych praw Żyję w ciągłym lęku Zdradza mnie na prawo i lewo A ja robię wszystko by tylko nie dopuścić do kolejnej jego zdrady Masakra Nie wiedziałam że aż tak mną zawładnął Jestem uzależniona od niego
    Pozwalam na Wszytko aby tylko ze mną był Jest to prawdą że niczym nie jestem w stanie go zaspokoić Po każdej awanturze czuję że coraz więcej ja tracę a on zyska Odcina mnie po kolei od wszystkiego Doszło do tego że przy dzieciach (dorosłych już) potrafi tak manipulować że dzieci widzą moją winę w danej sytuacji Wiem że powinnam się wyprowadzić ale nie mam na to środków A na rodzinę nie mam co liczyć bo już dawno zniszczył relacje moje z moją rodziną Dzieci nie mają własnych mieszkań Nie potrafię być bezuczuciowa nie potrafię nie zwracać na niego uwagi Żyje w lęku że znajdzie sobie inną kobietę i mnie zostawi Przez to jestem na każde jego skinięcie

    OdpowiedzUsuń
  40. Zdrowy rozsądek wskazuje, że komfort psychiczny podczas rozwodu to klucz do odbudowy. Czasami lepiej odważyć się na rozstanie z toksyczną relacją, by znaleźć drogę do własnego spokoju i harmonii.

    OdpowiedzUsuń
  41. Dziś trafiłam na ten blog, który zawiera bardzo potrzebną wiedzę, bo uświadamia oszustwo narcyza. Oni wmawiają, że to wszystko wina ofiary, a prawda jest taka, że co byśmy nie zrobili, i tak będą fochy, obwinianie, sztuczne problemy, poniżanie. W święta chciałam odnowić kontakt z narcystycznym bratem. Oczywiście, zignorował mnie. Chyba już nie będę próbować, mam dosyć tego obrażania się o drobiazgi i pokazywania mi, że jestem nikim dla niego. Smutne, na szczęście mam wokół siebie innych, normalnych ludzi. Pozdrawiam i dziękuję za ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  42. to ważne informacje

    OdpowiedzUsuń