czwartek, 29 listopada 2018

PRZEBUDZENIE. WYPLĄTAĆ SIĘ Z SIECI NARCYZA

Jedyny skuteczny sposób by zatrzymać narcystyczną grę 
to po prostu przestać w nią grać, jednoznacznie i kategorycznie 
odmówić dalszego w niej udziału. Postawić nieprzekraczalne granice.

Z tym zawsze wiąże się podjęcie wysiłku, trzeba wykonać kawał rzetelnej pracy nad sobą, 
wydobyć z siebie siły które drzemią wgłębi nas, stłamszone.  
Jest to jedyna w swoim rodzaju okazja do rozwoju, zmiany świadomości. 
I jest to warte wszelkich starań. Stawką jest wolność.   

Układ z silnie zaburzonym narcyzem-manipulantem jest toksyczny. Osoby podporządkowane są jego silnej dominacji i kontroli, sterowane przez gry podszyte fałszem i udawaniem.  Ci którzy utknęli w takiej relacji czy to w rodzinie czy w pracy czy jakiejkolwiek innej sferze, cierpią na różne sposoby. Jedni mają poważnie podkopane poczucie własnej wartości i niezależności,  nadwyrężoną  zdolność polegania na sobie, podejmowania samemu decyzji na jakikolwiek temat. Inni czują nieustannie że są tej manipulującej osobie 'coś winni', angażując w tę relację niewspółmiernie dużo wysiłku i starań, dają więcej i więcej. 
 Goniąc za ulotną jak mydlana bańka akceptacją ze strony manipulanta, przestają żyć swoim życiem i stają się lalkami którymi on się bawi, realizując swoje narcystyczne fantazje.  
Prędzej czy później zaczynają widzieć że ich idol pogrywa z nimi nie fair, dostrzegać tę jego prawdziwą twarz schowaną za maską. 
Czują się wówczas coraz bardziej rozdarci, zagubieni, wyczerpani, zawiedzeni, zdradzeni, rozgoryczeni.   Nawet ci odporni zwłaszcza  w bliskich i długotrwałych relacjach uzależnienia od narcyza popadają w jakieś życiowe bałagany, emocjonalne huśtawki, psychiczne wyczerpanie,   różne dolegliwości psychosomatyczne,.... Wtedy coraz wyraźniej dociera do nich że  jest źle, że nie halo, ale nie umieją  wskazać przyczyny i nazwać co to jest,  w czym właściwie leży problem. Są wytrenowani do tego by obwiniać siebie i wymagać od siebie jeszcze więcej  ofiarności, cierpliwości, lojalności. Nie rozumieją że ofiarami specyficznej manipulacji,  że mają do czynienia z zaburzoną toksyczną osobowością.

Uświadomienie sobie i zrozumienie z czym mają do czynienia, to w przypadku długotrwałych związków odarcie z głębokiej iluzji i może być trudne.  Czasem dzieje się to stopniowo na skutek wielu zdarzeń które potęgują cierpienie i zagubienie ofiary aż staje się tak  dominujące że mimo gaslithingu i wszystkich manipulacji narcyza  zaczyna ona stopniowo dostrzegać kolejne i kolejne sprzeczności.  Z czasem zaczyna ich być coraz więcej,  dużo i  stają na tyle wyraźne by ofiara zaczęła otrząsać się z iluzji,  z hipnozy.  

sobota, 24 listopada 2018

O GNIEWIE I PRZEBACZANIU


Wybaczyć – jak to łatwo powiedzieć......
Wybaczyć ......jak to zrobić?
Czy to w ogóle jest możliwe? 

Kiedy się dopiero co człowiek otrząsa i budzi z  trwającej przez lata iluzji, życia w chorej relacji, takiej toksycznej,  to wiele się dzieje w głowie, w duszy.  Próbujemy się ogarnąć z tą całą sytuacją, w której oddało się władzę nad sobą komuś  kto nas traktował z wyższością, deptał naszą godność i poczucie własnej wartości, nadużywał naszego zaufania nie liczył z naszymi uczuciami, zdradzał, namieszał w życiu, miał nas za niewiele  więcej jak  środek do osiągania swoich egoistycznych celów.  Jeśli pozwoliło się temu  komuś tak długi czas manipulować nami, dyktować nam co nam wolno co nie, wykorzystywać nas i upokarzać, co nas kosztowało wiele rozterek, łez, bólu i rozczarowań – to co z tym teraz zrobić?

Uwolnić się od wpływu tej osoby? Jak najszybciej!
Wyjść z tej relacji?  Jasne, jeśli to tylko  możliwe!  
Wyplątać z tej chorej zależności? Koniecznie!  
Jak? To osobny temat. Wiele się na to składa.

Ale nawet jeśli uda się fizycznie odizolować od tej manipulatywnej osoby, pozbierać się na nowo w innym miejscu i czasie, to wierzę że do prawdziwego uwolnienia takiego głęboko, na poziomie serca, potrzebna jest bardzo ważna rzecz: PRZEBACZYĆ.

Dopóki się nie przebaczy i nie puści tej przeszłości, to balast niedobrych rzeczy które się wydarzały będzie ciążył jak kamień, uwierał i jątrzył się gdzieś tam głęboko, choćby się głośno zarzekać że wszystko jest ok.

I w tym procesie uwalniania trzeba przebaczyć dwóm osobom:
- tej osobie która nami manipulowała i nas wykorzystywała
- sobie samemu, że się na tę manipulację i wykorzystywanie pozwalało

Ani jedno ani drugie nie dzieje się na pstryk.
To jest proces, wymaga woli, pewnego świadomego wyboru i wystarczająco długiego czasu żeby to się mogło dopełnić.
Wydaje mi się że:

Żeby być zdolnym wybaczyć tej drugiej osobie 
najpierw trzeba umieć wybaczyć  sobie.

Zadajemy sobie mnóstwo pytań, jak mogłam  pozwalać tak długo na manipulowanie mną, czemu dawałam się tak traktować, wykorzystywać, zwodzić, poniżać, oszukiwać.
Jak mogłam być taka  beznadziejna, pokorna, ulegać tak długo, nie dawać oporu? Gdzie był mój szacunek do siebie? 

Jeśli w dodatku ta narcystyczna osoba która nam tak dopiekła, to był ktoś kogo sami żeśmy sobie wybrali i postawili na piedestale, obdarzyli specjalnymi względami, zaufali, może nawet pokochali,  dając się traktować wyższością, krzywdząco  i wodzić za nos,  to jeszcze dochodzą pytania : jak mogłam/mogłem się w to wkręcić, być tak głupia, ślepa, naiwna żeby się dać nabierać na to udawanie, na kłamstwa, nie zauważyć od początku z kim mam do czynienia?
Można wpaść w pułapkę i dowalać sobie do bólu, tylko nie o to chodzi żeby po całej psychicznej przemocy której się doświadczyło, teraz jeszcze się tym dobijać.

Trzeba pamiętać że Narcyzi są bardzo skutecznymi manipulatorami i trudno im się oprzeć, jeśli sobie kogoś wezmą na cel. Wielu ludzi daje się tak wciągnąć, nie my jedyni. Poza tym już  w procesie manipulowania nami narcyzi podkopują w nas poczucie własnej wartości, więc zaprogramowali nas tak, byśmy od razu zakładali,  że to z nami jest coś nie tak. Na tyle skutecznie,  że co jak co, ale w tym dowalaniu sobie jesteśmy że tak powiem,  całkiem ....dobrzy!
To jest ślepa uliczka. Donikąd nie prowadzi.

Żeby wybaczyć sobie trzeba rozdzielić dwie rzeczy :
- bezcelowe samobiczowanie, które nas tylko jeszcze bardziej osłabia, i nic nie daje, wiec nie ma sensu tego robić.
- rozsądne, obiektywne zrozumienie jakie cechy naszego charakteru spowodowały że daliśmy się zahaczyć,  zakręcić, wykorzystać.

Mogą to być najlepsze cechy naszej osobowości, które manipulant bezwzględnie wykorzystuje: wrażliwość, pragnienie kochania i bycia kochanym, chęć rozwoju, chęć bycia potrzebnym, użytecznym, życzliwość dla innych, dobra wola, odpowiedzialność.
Za te cechy powinniśmy się szanować i być z niech dumni, bo świadczą o naszym człowieczeństwie, dobrym sercu, otwartym umyśle.    
Trzeba pamiętać że na celowniku narcyzów są przede wszystkim osoby wrażliwe, empatyczne, otwarte, mające w sobie głód miłości i chęć pomagania innym, życzliwe, pracowite, cierpliwe,  ciekawe świata, poszukujące wyzwań, skłonne widzieć dobro w każdym człowieku, często inteligentne i wykształcone. Są one cennym ‘nabytkiem’ dla narcyza, bo można je uwieść na umiejętnie udawaną pozytywność, bo reagują na wszystko z poziomu uczuć raczej niż intelektualnej kalkulacji,  a w dodatku są wartościowe, są w stanie dużo zaoferować, dać z siebie.  
Takie osoby są najlepszym źródłem narcystycznego paliwa wysokiej jakości,  dlatego narcyz właśnie takie osoby osacza, w takie osoby 'inwestuje' swoje manipulacje  chcąc je od siebie uzależnić.

A że te wrażliwe osoby wpadają łatwo w sidła narcyza i w nich potem długo trwają,  to dlatego że przy tych wszystkich wartościowych cechach mają też charakterystyczne słabe punkty, braki na poziomie emocjonalnym, uczuciowym,  na przykład niskie poczucie własnej wartości, kompleksy, łatwowierność, niepewność siebie, brak siły, odwagi by się sprzeciwić, trudność podejmowania własnych decyzji ...itp
To są cechy które wynieśliśmy z domu, z tego jak nas traktowali nasi rodzice, co nam dali, czego zabrakło, jakie traumy i trudne sytuacje przeżyliśmy jako dzieci i nastolatki.  
Możliwe że rodzice byli niedojrzali, sami mieli  ze sobą problemy, może się kłócili i rozwiedli, może nigdy nie mieli dla nas czasu, może nawet któryś z rodziców był bardzo chory fizycznie lub psychicznie, może był alkoholikiem, narkomanem, albo też narcyzem, może nas porzucił albo umarł... czy jeszcze inne sytuacje... Jeśli coś takiego traumatycznego miało miejsce to trudno się dziwić że mając niezaspokojony głód miłości i górę kompleksów wpadamy w pułapki uwodzicieli – manipulatorów. Spotykamy kogoś, o kim myślimy  że pomoże nam uzupełnić nasze braki, bo wydaje się że ma to, czego nam brakuje : pewność siebie.

Tutaj pojawia się dodatkowa, jakby pośrednia kwestia, której się nie da pominąć.  
- wybaczyć rodzicom,  że byli jacy byli i nie dali nam wielu ważnych rzeczy.....kochali nas po swojemu, na ile i jak mogli, ale niezbyt dojrzale..  Pewnie inni nie potrafili być, choćby chcieli, mieli swoje ograniczenia. Ale dali nam życie, najważniejszą rzecz, dzięki nim w ogóle istniejemy i jesteśmy kim jesteśmy.
Właśnie dlatego kiedy sami borykamy się z problemami, to jest najlepszy moment żeby zobaczyć ten łańcuch zależności: że rodzice też mieli swoje trudne sprawy 'na talerzu', mamy problemy bo nasi rodzice też je ze sobą mieli, bo mieli je nasi dziadkowie...Całe pokłady problemów sięgające wstecz przez pokolenia. Niewidzialne, zazębiające się ogniwa łańcuchów które krepują ludzką ekspresję i plączą  życie kolejnym i kolejnym generacjom. 

Nasi rodzice jacy by nie byli, są nieodłączną częścią nas samych i nie da się tego zmienić ani cofnąć czasu.  

Dlatego wybaczenie sobie wiąże się z wybaczeniem dla rodziców.

Jeśli chcemy wybaczyć sobie musimy to zrozumieć Inaczej nasza wewnętrzna walka nigdy się nie skończy. Nie da się zaakceptować w stu procentach siebie bez zaakceptowania swoich korzeni, swoich rodziców. Uderzanie w rodziców to jakby uderzanie w tę część nas, która od nich pochodzi. Hodowanie w sobie pretensji do rodziców to zabijanie  czegoś w sobie. 
To nie jest łatwe, to pogodzenie się z ich trudną miłością. 
I to nie o to chodzi żeby sobie powiedzieć: to ok i w porządku że tata nas zostawił, albo  pił, albo że mama mnie poniżała. Nie! Oczywiście że to nie było ok, że zadali nam ból i czegoś w naszym  wychowaniu bardzo zabrakło, wyszliśmy z tego poranieni. To nie jest tego typu akceptacja. 
Chodzi o to żeby oddzielić krzywdzące cię zachowanie rodzica, od niego samego jako człowieka, który miał swoje ograniczenia.
Jeśli sam masz  dziecko możesz to łatwiej zrozumieć przez analogię: jeśli dziecko jest niegrzeczne, kosztuje cię to mnóstwo nerwów i masz czasem dość, kiedy bardzo źle się zachowuje.  Ale widząc to złe zachowanie, mówisz stop,  pokazujesz że nie akceptujesz złych zachowań, ale to nie oznacza że odrzucasz swoje dziecko, przestajesz je kochać.  Ono dalej jest twoim dzieckiem, kimś najważniejszym dla ciebie. 
W naszej relacji dorosła osoba - rodzic jest podobnie. 
Dla samego siebie warto jakoś znaleźć drogę, żeby się z tym uporać, każdy na swój sposób. 

Poza tym na dzieciństwie życie nasze się nie kończy, żyjemy dalej i jako osoby dorosłe, w miarę jak zdajemy sobie sprawę ze swoich braków i problemów,  mamy siebie samych, swoją dorosłą mądrość, wolę rozum i rozsądek żeby się sami ‘dowychowywać’ i nad brakami które mamy samemu popracować. Mało kto ma taki luksus żeby mieć idealne dzieciństwo, więc nie pogrążajmy się w bezowocnym rozczulaniu i użalaniu się nad sobą, tylko z całą życzliwością do siebie, na jaką nas stać, zastanawiamy się jak możemy sobie pomóc.
Możliwości mamy dużo, to temat rzeka tak naprawdę.

Upraszczając: trzeba na siebie spojrzeć z taką konstruktywną autorefleksją  i z przychylnością jakbyśmy patrzeli na dobrego przyjaciela, któremu chcemy pomóc. Co on potrzebuje, co może zrobić żeby to uzyskać. Czy to będzie łagodne podejście, czy energiczne i gwałtowne, to już zależy od naszej natury, naszego temperamentu.

Dobrze jest skupić się na tym co cenne, co w sobie cenimy, za co jesteśmy wdzięczni, (zawsze coś takiego jest! tylko trzeba to chcieć zauważyć, docenić) a w pracy nad sobą świadomie skoncentrować na tym co wymaga samodyscypliny... Zaczynamy od najprostszych rzeczy i w miarę postępów stopniowo i rozszerzamy listę...

Wybaczenie sobie samemu przychodzi stopniowo i samoistnie kiedy się rośnie w takiej pozytywnej samoświadomości. Jest naprawdę możliwe.  Kiedy ono przychodzi, jest to dobre  uczucie, nagle odkrywamy że nie musimy udowadniać sobie ani nikomu że jesteśmy godni akceptacji i wartościowi. Po prostu to czujemy.  

Jeśli chcemy by wzrosło w nas drzewo poczucia własnej wartości to jego korzeniami są akceptacja siebie i wybaczenie sobie, a na jeszcze głębszym poziomie –wybaczenie swoim rodzicom i pogodzenie się z przeszłością.

Teraz zajmijmy się tym  drugi członem wybaczenia: wybaczenie tej drugiej osobie w relacji która nas krzywdziła.  

Wychodząc z toksycznej relacji i chcąc się po niej pozbierać najpierw i przede wszystkim musimy wziąć siebie ‘pod specjalną ochronę’.

To oznacza że po długim okresie, kiedy byliśmy przedmiotem przemocy i nadużyć ze strony manipulującej osoby, mamy prawo tupnąć nogą i powiedzieć, nawet wykrzyczeć : DOŚĆ TEGO,  kategorycznie,  bez  patyczkowania się. To nie jest dobry moment na roztkliwianie się nad 'nastawianiem drugiego policzka', trenowanie już i tak nadużytej naszej cierpliwości i tolerancji. 
Jeśli zaczniemy się w to bawić na tym etapie, to damy się znowu wciągnąć w ta samą  grę, którą narcyz z nami prowadził do tej pory, czyli cynicznie wykorzystywał naszą cierpliwość i dobra wolę, upokarzał, bawił się nami.

Żeby zakończyć tę grę raz na zawsze i wyrwać się z kręgu uzależnienia od narcyza dajemy sobie prawo odczuć zdrowy, ‘sportowy gniew’. Ten gniew bynajmniej nie oznacza że mamy się wdawać w karczemne awantury z narcyzem. To bezcelowe marnowanie energii. 
Chodzi o gniew który ma nas zmotywować do działania w konkretnym kierunku:  uwolnić się, czyli: 

po pierwsze : ograniczyć kontakt z narcyzem, jeśli można w ogóle wziąć się i odejść (opcja na zero kontaktu)
po drugie : uświadamiając sobie jego gry przestać na nie reagować i dawać się prowokować,  bo to narcyza go tylko karmi naszym kosztem i nakręca (opcja zero reakcji)
po trzecie : zająć się sobą. Po prostu sobą, bez oglądania się na narcyza. 

Kiedy ktoś nami manipuluje mamy wiele uzasadnionych powodów żeby tupnąć tupnąć nogą i się wkurzyć. Potrzebujemy tego wkurzenia żeby nazwać sobie to co się z nami działo, punkt po punkcie, przekręt po przekręcie i powiedzieć temu STOP. 
Jak puści tama takiej długo pohamowywanej złości, to to może być dość gwałtowne, intensywne. Nic przyjemnego. Ale trzeba przez to przejść. 

Co bardzo ważne, nie wdawać się przy tym w jałowe dyskusje z narcyzem, naprawianie go  na siłę, oczekiwanie przeprosin (i tak nie będą szczere). Nie chodzi też o gniewne branie rewanżu, odwetu, zemsty na narcyzie, to strata energii i nakręcanie jego gry. Lepiej sobie tego oszczędzić dla własnego dobra. Chodzi głownie o to,  by energia tego gniewu podtrzymała  w nas motywację i decyzję, by zakończyć raz na zawsze to co było złe i nas krzywdziło. Gniew jest nam dany po to by się bronić przed złem, nie po to by krzywdzić. Ten słuszny gniew wzmacnia też nasze psychiczne muskuły. Nabieramy poczucia wartości zdając sobie że mieliśmy słuszne powody do tego słusznego, ochronnego gniewu, to nie my jesteśmy ‘wszystkiemu winni, wybrakowani, bezsilni" ’ jak nam wmawiano. Budzimy się z hipnozy.

Tu może warto zrobić małą dygresję.  
Jak różni ludzie reagują na niechciane sytuacje i przemoc? 
Jedni się złoszczą, wkurzają i walczą,  ich reakcja jest skierowana na zewnatrz,   natychmiast  protestują. Takich ludzi jest trudno skrzywdzić bo sią automatycznie aktywnie bronią.
U innych pierwszą reakcją jest strach, ochronny strach który kaze im natychmiast uciekać. Ich rakcja też jest ukierunkowana na działanie i takich ludzi też nie jest łatwo skrzywdzić bo potrafią umknąć, aktywnie uciec unikając zagrożenia.  
Ale są i takie osoby ktore gniewną reakcję blokują z punktu, strach je  paralizuje,  zamiast walką lub ucieczką  reagują po postu płaczem,  smutkiem, rożaleniem, ich reakcja jest bierna, obrócona w smutek i rozpacz jest skierowana w niszczący sposób do wewnatrz nich samych. Ta rozpacz pochodzi z poczucia beznadziejności bo ta osoba nie ani daje sobie prawa by się bronic, ani nie potrafi czmychnąć, pozostaje pasywna w swoim proteście. 
Kiedy obie podstawowe naturalne obronne reakcje ; Gniew/walka i Strach/ucieczka  zamiast spełnić swoją ochronną rolę  zostały zablokowane,   transformują się w coś najbardziej niszczącego :  smutek, bezradność, rozpacz, bezsilność zjadające człowieka od środka. Takie osoby stają się bezbronnymi ofiarami, które łatwo jest krzywdzić bez żadnych konsekwencji.  
Dlatego jeśli jest się taką osobą skłonną do odczuwania rozpaczy, depresji, smutku tam gdzie powinna czuć obronny gniew lub reagować odruchowa ucieczką, podstawową sprawą jest sobie powiedzieć: mam prawo czuć/okazać gniew, albo odejść.   Przestać bezradnie dowalać samemu sobie i kulić w poczuciu beznadziei i bezsilności, tylko wyzłościć się na to, co krzywdzi, tupnać nogą, walnąć pięścią i stanowczo powiedzieć 'NIE NIE NIE ! Nie pozwalam! dość! I po prostu się oddalić na odpowiedni  dystans, w miejsce bezpieczne. 

Oczywiście jak podkreślałam wcześnej nie chodzi o robienie karczemnych awantur, bo awantury z narcyzem i tak nic nie załatwią na dłuższą metę, ale o pozwolenie sobie na zrozumienie i zaakceptowanie  swego gniewu jako reakcji do której mamy w pełni usprawiedliwione prawo, prawo do tego by powiedzieć narcyzowi NIE, a sobie TAK, zawalczyć o swoje i się aktywnie obronić. Używamy wtedy gniewu jako siły napędowej do zmiany. Konstruktywnej zmiany, gdzie przestajemy być bierną ofiara i odzyskujemy kontrolę nad swoim życiem. 
Dajemy sobie też prawo umknać, odejść, zrobić unik, uciec od tego co nas krzywdzi i nam zagraża.    

Jeśli ktoś na tym etapie oczekiwałby od nas wybaczenia,  popędzał czy pouczał że ‘powinniśmy wybaczyć’ bo 'tak trzeba', bo to obowiązek chrześcijanina, buddysty czy cokolwiek, to to się odczuwa tak naprawdę jak kolejną przemoc. Nie dość że znosiłeś tyle niesprawiedliwości, wymagano od ciebie cierpliwości ponad siły przez długi czas, a teraz na to wszystko wymaga się od ciebie przebaczenia na pstryk i udawania że nic się nie stało. Nie i Nie!  Na tym etapie nie jest się w stanie tak ot, przejść nad wszystkim do porządku dziennego i wybaczyć.  To trzeba zrozumieć, nie zmuszać się do tego. Takie wymuszone przebaczenie  jest potencjalną  furtką do powrotu do starych reguł gry, gdzie ulegasz presjom. Nawet jeśli te presje to jest głównie twój wewnętrzny dialog, w którym obcy głos skrzeczy ci w kółko w głowie: powinnaś to, powinnaś tamto....

Gniew na tym etapie jest też potrzebny by rzucić z siebie skumulowane napięcie, naturalne jest  że jeśli przez długi czas zaciskaliśmy zęby w niemocy, potrzebujemy się w końcu wyzłościć by to wyrzucić z siebie, zwentylować swoje uczucia, opanować stopniowo wzburzenie. 
Dopiero może się  w nas pojawić przestrzeń  na.... spokój.

Spokój przychodzi z czasem. Każdy potrzebuje innego czasu, jeden więcej, inny mniej... to zależy, trudno to 'wymierzyć'. W miarę jak ogarniamy sytuację możemy ‘na spokojnie’ zanalizować co się  nami działo, dlaczego się w to wszystko wdaliśmy, cały ten proces wybaczania sobie o którym pisałam wcześniej.
Wtedy dopiero,  gdy dojdziemy do jako takiego porządku z samym sobą, pojawia się taki stan w którym przyglądamy się z dystansu,  co się nam wydarzało, oddzielamy ziarna od plew, co było dobre, co złe. Zaczynamy widzieć że cokolwiek się wydarza,  to w pewnym sensie sami godzimy się na uczestnictwo w tym i coś z tego wynosimy, jakieś doświadczenie które samo w sobie nas wzbogaca. Może jakąś mądrość, lepsze zrozumienie siebie, ludzi, życia.  Nigdy nie pozostajemy z pustymi rękami bo wciąż mamy siebie. Może trochę 'poturbowanych' i 'doświadczonych przez los' ale żywych! 
Przypinamy  sobie medal za przetrwanie, obudzenie się, zdrowy bunt, zakończoną sukcesem rebelię   i .... idziemy dalej. 

 I tak z dystansu już, z poziomu jakiegoś wewnętrznego uspokojenia jesteśmy w stanie zrozumieć, że być może ten człowiek który nam tak  mocno zalazł za skórę,  był tak skonstruowany że inaczej nie mógł, miał taka naturę skrzywioną przez coś, na co może nie miał wpływu. Może gryzł i kąsał jak gryzie zranione zwierzę zapędzone do klatki. Że on też żyje w jakiejś klatce, tych swoich gier, masek, pozorów które stwarza i tak ciągle udaje, tej ciągłej potrzeby manipulowania innymi, udowadniania że jest lepszy....i całe życie tak, nie zna nic innego, może w ogóle nie potrafi kochać, być sobą, wyluzować się.....ani nie jest szczęśliwy, ani godzien pozazdroszczenia. W życiu nie chciałbyś się z nim zamienić. Biedny człowiek w sumie. 

Godzien współczucia. Bingo! to jest ta konkluzja która jest pierwszym krokiem do tego żeby mu naprawdę wybaczyć. Nie od razu i na pstryk,  bo na to potrzeba czasu, ale poczuć że może chciałoby się móc mu wybaczyć. Jeśli z upływem czasu to w nas naturalnie wzrośnie, to to wybaczenie się z czasem pojawi,  wypączkuje najpierw nieśmiało aż  w końcu  zakwitnie jak zaskakujący swą urodą dziki, nie wyhodowany sztucznie ale naturalny, kwiat. Kiedy się pojawia,  to coś w sercu topnieje i przychodzi taka wielka ulga, jakby ogromny ciężar nam z tego serca spadł.

Móc wybaczyć krzywdę w taki sposób to jak stan łaski, dar dla nas samych,  który przychodzi bo o nią prosiliśmy. Przychodzi łagodnie, cicho, nie na siłę, ale jak już się zagnieździ, to na dobre. Kiedy? nie wiadomo, jak przyjdzie czas i  dojrzeje w nas.  

Takie wybaczenie nie ma absolutnie nic wspólnego z udawaniem że nic się nie stało i  przyzwoleniem  na to by dalej nas traktowano nie fair.  Nic z tych rzeczy. To prawdziwe wybaczenie wywodzi  się z autentycznej  wewnętrznej siły, ze spokojnego poczucia że nic i nikt nie jest w stanie nas dalej ranić  bo jesteśmy zbyt świadomi by pozwolić komukolwiek  na krzywdzenie nas. I to jest początek wolności. 
Z tego punktu zaczynamy naprawdę czuć że ocaleliśmy ze sztormów, że już wypływamy na spokojne wody, może nawet widzimy drugi brzeg gdzie tam gdzieś na horyzoncie  jest spokojna przystań. 
Jesteśmy na dobrym kursie.  

sobota, 17 listopada 2018

GASLIGHTING, PROJEKCJA ,TRIANGULACJA I CYGAŃSKA HIPNOZA

 Projekcja, gaslighting, triangulacja i 'cygańska hipnoza'
to najczęstsze techniki manipulacji używane przez narcystycznych i innych toksycznych ludzi do manipulowania innymi.

Jeśli jesteś (lub byłeś)  w związku z narcyzem to łatwo zauważysz bardzo charakterystyczne cechy w jego mentalności i podejściu do ciebie.
Narcyz nie jest w stanie zaakceptować trzech podstawowych reguł, które są oczywiste w zdrowej relacji: 
1- że jesteś mu równy i tak samo ważny 
2- że jesteś wolny 
3- że należy ci się podstawowy szacunek do ciebie i twoich granic
  
Zamiast tego narcyz uważa że: 
1 – on jest ten  'ważniejszy i o niebo lepszy od ciebie,
2- ty jesteś podporządkowany jemu, zobligowany robić, myśleć, czuć  to, co mu pasuje,
3- twoje granice istnieją tylko w takim zakresie w jakim narcyz ci je wyznaczy, nie masz prawa do 'własnych' zdrowych granic  

To jest ta ciemna strona narcyza ukryta pod jego 'pozytywną maską'. 
Narcyz w swej dwulicowości promuje swoją pozytywną fasadę na pokaz, jawiąc się jako ten ktoś wspaniały, dobry, porządny, czyli powiedzmy, taki dr Jekyll.  Żebyś go uznał za takiego i otworzył przed nim serce, duszę i uznał za autorytet stosuje tzw 'cygańską hipnozę'. 
Jego ciemna strona - Mr Hyde,   posługuje się bardzo wrednymi narzędziami manipulacji gaslightingiem, projekcją i triangulacją, gdy chce  w ofierze wykorzenić niezależność myślenia i zniszczyć jej poczucie własnej wartości tak, by bez oporu przyjmowała jego ściemy, kłamstwa, sprzeczności i robiła co się od niej oczekuje. 
Te techniki narcyz stosuje by przejąć kontrolę emocjonalną nad ofiarą, bronić się przed potencjalną krytyką i unikać odpowiedzialności.

Niektórzy robią to jakby instynktownie, nie bardzo nawet zastanawiając się co i po co, po prostu automatycznie. 
Ale są i tacy inteligentni 'spece', którzy stosują te manipulacje bardzo świadomie, w bardzo wykalkulowany i zaplanowany sposób, nawet dokształcając się z książek i na kursach, jak to skutecznie robić. 

NARCYZ WŁADCA I JEGO DWÓR

Jak król nie istnieje bez swojego ludu tak narcyz potrzebuje wielbicieli  i ‘poddanych’ by nad nimi królować i im rozkazywać, by zaspokajali jego  potrzebę adoracji, realizowali jego fantazje. 
 Ludzie są niezbędni by podtrzymywać jego status, wizerunek, pozycję na piedestale, często także zaspokajać  jego potrzeby życiowe, finansowe, materialne, służyć jego wygodzie i interesom.


Narcyz ma przesadnie wysoką samoocenę, uważa się za wszechmocnego, lepszego i wyższego od wszystkich innych, czasem wręcz za boga w ludzkim ciele,  po co mu jest potrzebna  kontrola nad ludźmi? 

No właśnie. Paradoksalnie – przy całym swym poczuciu ‘wielkości i lepszości’ narcyz nie potrafi być samowystarczalną, autonomiczną osobą. Wykorzystuje inne osoby jako lustra w których się przegląda i które muszą nieustannie potwierdzać  jego fałszywy wizerunek. 

Narcyz jest uzależniony od narcystycznego ‘paliwa’ 
czyli  uwagi, podziwu, adoracji, poklasku, 
zależności i  posłuszeństwa ludzi podporządkowanych.
To jest niezbędny element zasilania jego jego fałszywej fasady. 

Nie potrafi bez tego funkcjonować. To jest ‘narkotyk’ zasilający  jego  de facto pasożytniczą egzystencję. Dlatego uwodzi ludzi na swoją 'fałszywą fasadę' i aranżuje takie układy, w których ludzie mają go bezwarunkowo  podziwiać, czcić, lub bać się. Stwarza  coś w rodzaju kultu swej osoby na mniejszą lub większą skalę.   

CZY TWÓJ GURU JEST NARCYZEM?

Część I: 
Narcystyczne  zaburzenie osobowości u fałszywego Guru - Mistrza  grupy  ‘duchowego rozwoju'.

Narcystyczny guru jest hakerem duchowości. 
Pod szyldem duchowej pracy nad sobą proponuje 
 oprogramowanie 'naprawcze' dla ducha i  umysłu ucznia, 
ale to oprogramowanie zawiera wirusy
 które infekują umysł ucznia w celu przejęcia nad nim kontroli.

Miałam taki czas w życiu kiedy szukając swojej życiowej drogi trafiłam na spotkania grupy 'rozwoju duchowego' prowadzonej przez charyzmatyczną liderkę. Zaczynała się wtedy 'moda' na takie grupy, zresztą ciągle ta moda trwa.
Na początku było super, wszystko było takie inspirujące i pozytywne.  Poruszające  wykłady, ciekawe ćwiczenia, medytacje,  fantastyczni ludzie, świetna atmosfera, wspólnie spędzany czas gdzie wszystko było takie soczyste, intensywne, pełne znaczenia. I co najważniejsze - szeroki zakres duchowej wiedzy, nowe idee że  można żyć świadomiej, lepiej, wykorzenić swoje kompleksy, braki, złe myśli i nawyki, uleczyć choroby i naprawić relacje z ludźmi, można nadać życiu  duchowej głębi, być lepszym, prawym człowiekiem, że można choć trochę wejrzeć w tajemnice życia, które normalnie są przed ludźmi zakryte.  Że można to wszystko osiągnąć pracując nad sobą .....pod kierunkiem duchowej Mistrzyni. Oczywiście  jeśli się jej w pełni zaufa i podąża z pełnym oddaniem w kierunku który ona wskazuje. Na początku to mi pomagało, otworzyło na nowe idee, zachęciło do pracy nad sobą, rozpaliło we mnie  wiarę i entuzjazm, które - na tamten moment pomogły mi wyjść z emocjonalnego dołka. To z początku było takie mocne i jakimś stopniu przyniosło trochę pozytywnych zmian, świeże, optymistyczne  nastawienie do życia. Nawiązałam  też przyjaźnie z innymi, podobnie  myślącymi ludźmi których poznałam na spotkaniach, co też było ważne, zresztą część tych przyjaźni do dziś przetrwała i to jest wielki bonus. 

- 'Jestem na właściwej ścieżce' -myślałam, a Mistrzyni podsycała moje przekonanie zapewniając grupę że jesteśmy szczęściarzami, którzy  mają wyjątkowo dobrą karmę  trafiając skrzydła jej opieki, że jesteśmy prowadzeni przez  osobę absolutnie wyjątkową, oświeconą, nieskazitelną, uosobienie mądrości. 
Połknęłam haczyk na dobre. 
O święta  naiwności moja, jakże dałam się zwodzić! 

JAK NARCYZ USIDLA I OSACZA OFIARY.


Jest taka metoda którą stosują Eskimosi trenując psy pociągowe. Szczeniaka zabiera się od matki, oswaja.  karmi, głaszcze i hołubi, potem zaprzęga się do sań i przyucza do pracy w zaprzęgu. Kiedy pies się oswoi z zadaniem w pewnym momencie zmusza do go biciem i poganianiem do  ekstremalnego wysiłku, do kresu wytrzymałości, pędzi przed sobą aż do momentu gdzie pies pada półżywy,  jest mu już wszystko jedno, czy będzie bity, czy umrze, już dalej nie może. Wtedy pies jest zabrany z zaprzęgu, przytulany, głaskany, ogrzany nakarmiony. 
Oprawca na chwilę staje się zbawcą. Od tej chwili pies zrobi dla swojego pana wszystko, zniesie najbardziej katorżniczą pracę i szorstkie traktowanie, choćby go pan bił i głodził.  Będzie wierny jak....pies. Tak łamie się nie tylko psy ale także konie, żołnierzy, .....jest to także jedna z ulubionych strategii narcyzów do podporządkowywania sobie ludzi.

By zilustrować działania narcyza można też użyć innego porównania. Wyobraź sobie że przyjaźnisz się z ..wampirem. Nie wiesz o tym, bo wampir jest fantastyczną osobą, cieszącą się specjalnym uznaniem  wielu ludzi, fascynuje też i ciebie, podziwiasz  go, starasz się być blisko niego. 
Nocami wampir zakrada się do ciebie i podpija ci krew, regularnie pasożytuje na tobie. Ty nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo głęboko śpisz. Każdego ranka jesteś osłabiony, źle się czujesz, no ale twój przyjaciel przychodzi do ciebie, sprawdzić jak się masz, może nawet przyniesie ci herbatę i gazetę.  Myślisz sobie:   'Ach, jak on się mną opiekuje, jak się troszczy, taki dobry, tak mi radzi,  żebym się wziął za siebie, bo pewnie coś źle robię, skoro choruję'. Jesteś mu taki wdzięczny,....Z czasem czujesz się coraz słabszy, chory i wydrenowany, za to twój przyjaciel kwitnie w jest pełni sił. Potrzebujesz go, co ty byś bez niego zrobił.....staj się Bardzo Ważną Osobą w twoim życiu, zapraszasz go nawet  by zamieszkał jako gość specjalny w twoim domu! Aż którejś nocy budzisz się czując jak cię wysysa. Jesteś w szoku, rzucasz się do ucieczki, biegniesz szukać pomocy wśród innych przyjaciół. Ale oni patrzą na ciebie jak na wariata. Wampir jest szanowanym i lubianym człowiekiem. W dodatku ostatnio bardzo martwił się o ciebie, nawet wspominał że coś z tobą nie tak, dziwnie się zachowujesz, coś z tobą nie halo, stałeś się dziwnie drażliwy, a ostatnio nawet miewasz jakieś urojenia....oczywiście nikt ci nie wierzy i  wszyscy się od ciebie odsuwają.

To metafora rodem z horroru ‘w starym kinie’ jest bardzo trafna. Bardzo wiele układów  narcyz-ofiara tak właśnie funkcjonuje.

środa, 14 listopada 2018

NARCYZ - LIS CHYTRUS W OWCZEJ SKÓRZE


Zastanawiałam się jak najlepiej zatytułować posta ogólnie opisującego fenomen narcystycznych ludzi . 
Ludzie czasem mówią o nich 'wilk w owczej skórze' - to też trafne. Drapieżnik, a więc niebezpieczny, (może pożreć!) przebrany udaje  stworzenie dobrotliwe i miłe.
Może lis lepiej pasuje. Też drapieżnik,  do tego kojarzy się że przebiegły i chytry, czyli manipuluje i oszukuje. 
Co do przebrania to gdyby do owczej skóry przyprawić jeszcze pawi ogon, to by pełniej oddawało to udawanie 'dobrego' i narcystyczną skłonność do samouwielbienia i potrzebę  podziwu. 

Mniejsza o tytuł, w końcu to tylko zabawa słowami. Chodzi po prostu o to by zrozumieć czym jest narcyzm, ta specyficznie wykrzywiona ludzka osobowość, która wywołuje tyle zamieszania........

Słowo „narcyzm” ostatnio coraz częściej pojawia się w mediach, internecie, książkach. Można powiedzieć że stało się ‘trendy’. Czyżby narcyzm stał się coraz częściej zauważanym  problemem?  Wygląda na to że chyba tak, mówi się nawet o ‘epidemii narcyzmu’.
Tak naprawdę narcyzm jako zjawisko nie jest niczym nowym, istnieje tak długo jak ludzkość, tyle tylko, że  w ostatnich kilku dekadach stał się  przedmiotem szczegółowych analiz. Tak jak kiedyś dyskutowało się problemy związane z alkoholizmem czy chorobami psychicznymi tak teraz ‘pod lupą’ znalazły się zaburzenia osobowości takie jak narcyzm czy osobowość borderline.

Potocznie  słowo ‘narcyz’ kojarzy się ludziom z kimś urodziwym, kto trochę za często  przegląda się w lustrze, lubi sobie robić ‘selfie’ i przesadnie wielką uwagę przywiązuje  do swojego wyglądu.
Gdyby narcyzm ograniczał się do tego typu zachowań, to nie byłby wielkim problemem. W rzeczywistości osoba narcystyczna wcale nie musi (choć może) być urodziwa i nie o tego typu narcyźmie jest ten artykuł.  Pod niewinną nazwą ,narcyzm’ kryje się poważne zaburzenie osobowości, prowadzące do toksycznych, manipulatywnych  zachowań,  niszczących w stosunku do osób które miały nieszczęście wejść w relację z narcystyczną osobą.
Narcyzm w ‘ostrej’ patologicznej formie to postawa typu ‘‘Ja, O mnie i Dla mnie’, przesadne przekonanie o byciu kimś wyższym, lepszym wyjątkowym, atrakcyjnym i superważnym,  a co za tym idzie - upoważnionym do specjalnego traktowania i specjalnych przywilejów.
Osoba taka ma bardzo wysokie oczekiwania, chce  adoracji, podziwu, wyróżniania, toteż bardzo zręcznie i umiejętnie uwodzi ludzi i manipuluje nimi aby to otrzymać.  

Narcyz kreuje sobie fałszywą fasadę osoby bardzo pozytywnej, wspaniałej  wyjątkowej. Fasada ta jest grą pozorów maskującą negatywne cechy, rzeczywiste braki,  egoizm, ‘nieczyste’  intencje i działania.

Ludzi którzy dali się ‘nabrać’  na tą fasadę, uwieść i ‘omotać’, narcyz wykorzystuje świadomie i despotycznie  dla swojej wygody i samolubnych celów,   uciekając się do psychicznej manipulacji aby utrzymywać się na dominującej  pozycji.

PRZYGODA Z NARCYZAMI


Trafiło mi się w życiu  wątpliwe ‘szczęście’ być w bliskich osobistych  relacjach  wywołujących  u mnie ogromne emocjonalne zamieszanie. To były intensywne związki z osobami ważnymi w moim życiu, na których mi bardzo zależało, które kochałam i które.... bardzo mnie raniły. 
W tych relacjach czułam się jak na huśtawce, raz przyciągana, raz odpychana,   zastanawiając się co jest ze mną ‘nie tak’ skoro te osoby tak ważne, tak mi bliskie i tak postrzegane z dystansu jako fantastyczne i wspaniałe, traktują mnie tak dziwnie, tak nie fair, czasem wręcz okrutnie.   Jedną z tych osób był mój tato. Drugą była ‘duchowa przewodniczka’ grupy samo-rozwojowej do której trafiłam na ładnych parę lat chcąc się pozbierać po trudnych przeżyciach z rodzinnego domu.  W międzyczasie był jeszcze narcystyczny chłopak, potem szef, na szczęście nie na długo. .

Patrząc teraz z perspektywy czasu widzę,  że te relacje były ogromnie intensywne i zaborcze na tyle że miałam wrażenie że  kontrola nad moim  życiem, uczuciami, myślami leży w rękach tych osób, że jestem ściskana i wciskana w coraz węższe i sztywniejsze ramy co mi wolno co nie – robić, wiedzieć, widzieć, czuć, myśleć, być..... czując się nieustannie winna że nie jestem w stanie sprostać ich wciąż rosnącym oczekiwaniom, chociaż się z całego serca naprawdę bardzo staram.  To była jakaś obłędna karuzela, zakręcona nie byłam w stanie zobaczyć co się tak naprawdę dzieje. Dopiero kiedy coś pękło, musiałam sobie poradzić z silnymi objawami depresji i nerwicy, w desperackiej próbie poradzenia sobie sama ze sobą, trafiłam na trop odpowiedzi. Narcyzm.  To był brakujący klocek układanki. Drążąc ten temat znalazłam odpowiedź na to co mi się w życiu wydarzało i czemu się czułam tak jak się czułam.
 Po prostu doświadczyłam na własnej skórze co to jest i jak to jest być pod wpływem, pod kontrolą osoby narcystycznej. Okazało się że nie jestem sama, jest wiele osób  które mają podobne doświadczenia i – co jest naprawdę wspaniałe - chętnie się nimi dzielą.  Kiedy zaczęłam o tym mówić okazało się że wiele znajomych mi osób miało podobne trudne doświadczenia z kimś w ich życiu, z rodzicem, mężem, bratem, szefem czy z tą samą samozwańczą ‘duchową przewodniczką’. Wyłaniał się z tego bardzo charakterystyczny schemat typowych zachowań tych narcystycznych osób i toksycznego, niszczącego wpływu jaki wywierają na otoczenie, na bliskich. To jest nieprawdopodobne jak ten schemat jest podobny w przypadku tylu różnych ludzi.
 Trudno mi wyrazić w słowach jak bardzo było dla mnie ważne odkrywanie tego, jak wiele spraw się wyjaśniło. I chociaż to odkręcanie przeszłości bywało z początku wzburzające i czasem bolesne, to przyniosło w efekcie ogromną ulgę.  To był naprawdę punkt zwrotny, a potem milowy krok  do zrozumienia i do zmiany. Zmiany życia-  na lepsze, spokojniejsze, uładzone w sensowniejszy sposób. To mi bardzo pomogło stanąć ‘emocjonalnie’ na nogi, lepiej zrozumieć siebie, połatać dziury w poszarpanym poczuciu własnej wartości, nabrać sił, skierować tory swego życia na konstruktywną i jasną stronę, gdzie są zdrowsze, po prostu normalne, relacje z innymi i samą sobą. Zajęło to trochę czasu, wymagało trochę wysiłku ale było warto. Wiem, że odzyskałam w dużej mierze wolność i mogę powiedzieć że czuję się  znacznie bardziej ‘sobą’, żyjąc własnym życiem, bez dominującego poczucia winy i gorszości.  Czuję się jakbym po sztormach zawinęła do spokojnej przystani. Mojej własnej, osobistej gdzie ja sama, bez presji decyduję jak mam żyć i co czuć.

Ten blog jest podzieleniem się tą wiedzą którą zgromadziłam przekopując się przez masę materiałów naukowych, książek, , rozmowy z ludźmi i.....ze swoich osobistych doświadczeń, obserwacji, przeżyć.
Nie jestem psychologiem, tylko zwykłym człowiekiem który się z tym czymś, zwanym ‘narcyzmem’, zetknął boleśnie w życiu i się od tego uwalniał, wciąż tak naprawdę uwalnia  – po swojemu.  
Może ta moja kompilacja teorii i doświadczeń zebranych na temat nacyzmu pomoże komuś, kto jeszcze jest wplątany w podobne toksyczne układy ale, tak jak ja jeszcze niedawno - budzi się, zadaje pytania, szuka odpowiedzi i pomocy dla siebie.
Może pomoże komuś kto kiedyś był w takim układzie i chociaż to minęło, wciąż  próbuje się pozbierać, nosi w sobie niezaleczone rany,  podkopany szacunek i wiarę w siebie, zagubienie  i pytania o co w tym chodziło.
Może pomoże komuś zawczasu spostrzec  sygnały ostrzegawcze i nie wplatać się w sieć zastawioną przez narcystyczną osobę.

Komuś kto się nie zetknął z narcyzmem osobiście, albo zetknął się nieświadomie,   nie w taki sposób by nazwać i rozumieć czym jest to zjawisko, nie przyjdzie do głowy że taka skrajna przewrotność charakteru człowieka jak w przypadku patologicznego narcyza może mieć miejsce w realnym życiu. W filmach, książkach telewizji – tak, ale nie w życiu, tuż obok.  
My, normalni, empatyczni, dobrzy ludzie zakładamy że wszyscy inni też są z gruntu dobrzy i mają uczciwe intencje. 
Pewnie generalnie tak jest, ale w przypadku gdy mamy do czynienia z osobą dotkniętą zaburzeniem osobowości typu narcyzm i jemu podobne, sprawy się mocno komplikują. Ludzie narcystyczni mają po prostu specyficzne 'oprogramowanie' w którym niektóre funkcje są jakoś pokrętnie skonfigurowane. Wydaje im się że są superwyjątkowi, ważniejsi i lepsi od innych, co daje im prawo w relacjach z ludźmi na  granie nie fair,  a zamiast normalnej ludzkiej  empatii mają zainstalowane aplikacje  do skutecznego manipulowania ludźmi bez skrupułów. Łatwo wejść w kontakt z nimi bo oni  szukają ludzi mogliby wciągnąć w swoją orbitę wpływu, ale z takiej relacji najczęściej wychodzi się mocno poturbowanym na różnych poziomach.

Pisanie o tym pomaga mi zrozumieć i 'ułożyć sobie w głowie i w sercu' o co w tym chodzi i jak się ogarnąć w bliskiej relacji i po relacji z narcystycznym człowiekiem.  To co piszę  jest w dużej mierze wzięte z życia, to nie są tylko teoretyczne rozważania, ale autentyczne doświadczenia, moje, moich przyjaciół i innych osób które zechciały podzielić się swoimi osobistymi przeżyciami i którym za to bardzo serdecznie  dziękuję.  To są często bardzo osobiste i delikatne sprawy, o których nie jest ot tak, łatwo mówić. Tym bardziej dziękuję tym osobom którzy otworzyły się tyle by opowiedzieć  o swoich przeżyciach.  
Znajomy nastolatek który przeczytał moje notatki  skomentował : ‘Wiesz co, powinni o tym uczyć w szkołach, może ludzie nie dawaliby się nabierać tak łatwo na  ściemy, gdyby o tym wiedzieli. Jak tak patrze,  to wszędzie jest pełno takich narcystycznych ludzi.’
Coś w tym jest, bo o narcyzmie się ostatnio coraz więcej mówi.... 
Jakkolwiek – zapraszam do lektury bloga, komentowania i dzielenia się swoimi myślami.