czwartek, 29 listopada 2018

PRZEBUDZENIE. WYPLĄTAĆ SIĘ Z SIECI NARCYZA

Jedyny skuteczny sposób by zatrzymać narcystyczną grę 
to po prostu przestać w nią grać, jednoznacznie i kategorycznie 
odmówić dalszego w niej udziału. Postawić nieprzekraczalne granice.

Z tym zawsze wiąże się podjęcie wysiłku, trzeba wykonać kawał rzetelnej pracy nad sobą, 
wydobyć z siebie siły które drzemią wgłębi nas, stłamszone.  
Jest to jedyna w swoim rodzaju okazja do rozwoju, zmiany świadomości. 
I jest to warte wszelkich starań. Stawką jest wolność.   

Układ z silnie zaburzonym narcyzem-manipulantem jest toksyczny. Osoby podporządkowane są jego silnej dominacji i kontroli, sterowane przez gry podszyte fałszem i udawaniem.  Ci którzy utknęli w takiej relacji czy to w rodzinie czy w pracy czy jakiejkolwiek innej sferze, cierpią na różne sposoby. Jedni mają poważnie podkopane poczucie własnej wartości i niezależności,  nadwyrężoną  zdolność polegania na sobie, podejmowania samemu decyzji na jakikolwiek temat. Inni czują nieustannie że są tej manipulującej osobie 'coś winni', angażując w tę relację niewspółmiernie dużo wysiłku i starań, dają więcej i więcej. 
 Goniąc za ulotną jak mydlana bańka akceptacją ze strony manipulanta, przestają żyć swoim życiem i stają się lalkami którymi on się bawi, realizując swoje narcystyczne fantazje.  
Prędzej czy później zaczynają widzieć że ich idol pogrywa z nimi nie fair, dostrzegać tę jego prawdziwą twarz schowaną za maską. 
Czują się wówczas coraz bardziej rozdarci, zagubieni, wyczerpani, zawiedzeni, zdradzeni, rozgoryczeni.   Nawet ci odporni zwłaszcza  w bliskich i długotrwałych relacjach uzależnienia od narcyza popadają w jakieś życiowe bałagany, emocjonalne huśtawki, psychiczne wyczerpanie,   różne dolegliwości psychosomatyczne,.... Wtedy coraz wyraźniej dociera do nich że  jest źle, że nie halo, ale nie umieją  wskazać przyczyny i nazwać co to jest,  w czym właściwie leży problem. Są wytrenowani do tego by obwiniać siebie i wymagać od siebie jeszcze więcej  ofiarności, cierpliwości, lojalności. Nie rozumieją że ofiarami specyficznej manipulacji,  że mają do czynienia z zaburzoną toksyczną osobowością.

Uświadomienie sobie i zrozumienie z czym mają do czynienia, to w przypadku długotrwałych związków odarcie z głębokiej iluzji i może być trudne.  Czasem dzieje się to stopniowo na skutek wielu zdarzeń które potęgują cierpienie i zagubienie ofiary aż staje się tak  dominujące że mimo gaslithingu i wszystkich manipulacji narcyza  zaczyna ona stopniowo dostrzegać kolejne i kolejne sprzeczności.  Z czasem zaczyna ich być coraz więcej,  dużo i  stają na tyle wyraźne by ofiara zaczęła otrząsać się z iluzji,  z hipnozy.  

Czasami budzi się na chwile ale potem znowu daje się uśpić i wciągnąć   z powrotem u chory układ. Czasem przebudzenie jest nagłe i ostateczne  na skutek jakiegoś dużego wydarzenia, typu odkrycie zdrady lub dużego kłamstwa czy oszustwa, albo jakiegoś kolejnego wybuchu agresji lub przekrętu,  który jest jak kropla która przelała czarę wcześniejszych wątpliwości.  Następuje wtedy szok  i  przełom  pociągający za sobą kaskadę zdarzeń  prowadzących do uwolnienia się z manipulacji. Im więcej serca i uczucia ofiara zaangażowała w relację z narcyzem, im bardziej był on centrum jej życia, tym silniejsze uzależnienie i silniejsze zablokowanie przez ‘zobaczeniem’ prawdy. I tym  silniejszy szok.  

Empatyczni, zwykli ‘dobrzy ludzie’ mierzą innych swoją miarą, myślą że wszyscy inni są podobni do nich, czyli w  głębi serca dobrzy, dlatego z tak wielkim trudem przychodzi im przyznać, że ten kto sprawia ‘takie dobre wrażenie’, kogo podziwiały, może nawet kochały, kogo starały się zadowolić, kogo ‘posadziły na tronie’,  tak naprawdę nie istnieje, że jest  złudą, fasadą, maską  za którą kryje się bezwzględny manipulant.  

Brak świadomości i umiejętności rozpoznania zjawiska patologicznego narcyzmu powoduje,  że tyle ludzi daje się nabierać na  naprawdę paskudne manipulacje i ciepią długo i  boleśnie z tego powodu. Ci którzy się obudzili i zdołali uciec spod wpływu narcyzów wiedzą dobrze jak łatwo ulec ich hipnotycznemu wpływowi i jak trudno czasem się obudzić z tej hipnozy.  Dobrze że coraz chętniej i otwarciej ludzie dzielą się z innymi takimi doświadczeniami.

 Dlatego trzeba mówić o tym zjawisku otwarcie, wiedzieć na czym polega,   umieć rozpoznać sygnały ostrzegawcze, żeby nie wplątać się w sieć zastawioną przez narcyza lub, jeśli już się w niej  jest, znaleźć sposób na wyjście z niszczącego układu.  Im wcześniej, tym mniejsze straty.

Generalna rada dla ‘przebudzonych’ jest taka by nie łudzili się,  że kiedy wszystko narcyzowi wytłumaczą, co robi źle, na  czym jego narcyzm polega, dadzą kolejna (trzecią, czwartą,... dziesiątą) szansę’, będą go  jeszcze bardziej kochać,  zaapelują do jego serca i sumienia, to on się dla nich zmieni.... Nic z tych rzeczy. Apelowanie do serca i sumienia nie ma sensu, bo tam, gdzie powinno być to serce i sumienie u silnie zaburzonego narcyza jest  czarna otchłań, ukryta pod neurotycznym podejściem do życia i zbroją interesownej kalkulacji.   Narcyz o silnie zaburzonej osobowości  nie zmieni się tak ot, bo go o to poprosisz.  Jeśli to tylko na chwilę i na niby,  żeby cie zatrzymać, potem znów będzie to samo albo gorzej. On po prostu nie jest zdolny żyć inaczej.  Trzeba to wziąć pod uwagę.  

Dlatego psychologowie radzą aby  wyjść z takiej relacji jak najszybciej albo przynajmniej ograniczyć kontakty. Poświęcić swój czas i staranie na to, by się psychicznie pozbierać ze sobą, ze swoim życiem, odzyskać niezależność, uleczyć emocjonalne rany zebrane w relacji z narcyzem, poszukać pomocy dla siebie, jeśli możliwe. Czasem przydaje się  pomoc psychologiczna, przy skomplikowanych relacjach formalnych i finansowych (np. rozwód) potrzebna może być pomoc prawna.  No i co najważniejsze wsparcie i  zrozumienie  lojalnych przyjaciół i bliskich, jeśli się ich (jeszcze)  ma.

Znana psychoterapeutka Christine Louise de Canonville, zapytana czego przede wszystkim potrzebuje ofiara narcystycznej manipulacji odpowiada jednoznacznie: uznania jej prawa do czucia tak jak się czuje i przyznania że doświadczała przemocy. Poprzez gaslighting została bowiem pozbawiona głosu, wmawiano jej że to ona jest problemem. 
W społeczeństwie które ma dużą świadomość tego jakie problemy w relacjach powoduje np. alkoholizm, ofiary które szukają pomocy mogą otrzymać zrozumienie, co się im działo, na co były wystawione, czego im potrzeba.  

Ale świadomość narcyzmu i problemów jakie wnosi narcyzm w relację jest niewielka. Narcyz poprzez fałszywą fasadę jest postrzegany jako 'ideał, ten dobry', więc kiedy ofiara  poddana przemocy, manipulacji skarży się otrzymuje zwrotną informację typu 'ty sobie to tylko wymyślasz', jesteś przewrażliwiony', co jest z tobą nie tak. Uczy się znosić manipulację bez protestu, czuje ból, ale jednocześnie uczy się zaprzeczać sama sobie. I jest z tym przeraźliwie samotna i tym bardziej 'lgnie' do swojego narcyza, próbując desperacko jego zadowolić by od niego uzyskać akceptację. Błędne koło. 
I wtedy sięga często po leki przeciwdepresyjne, przeciwnerwicowe, przeciwlękowe, może nawet chodzi do psychologa, albo na yogę, masaże, relaksy,  etc, próbuje rozpaczliwie coś robić ze sobą. Stara się i stara, wymaga coraz więcej od siebie i ...nic, goni w piętkę.   Dopóki tkwi w toksycznej relacji na pozycji osoby uzależnionej, podporządkowanej  to tabletki tylko znieczulają, otumaniają, relaks pomaga na chwilę, przyczyna problemów pozostaje.


Trzeba zobaczyć rzeczywistą przyczynę i z tym się uporać, dopiero wtedy psychiczna i emocjonalna równowaga może zostać przywrócona.    


 WYPLĄTAĆ SIĘ Z SIECI NARCYZA
Jak się wyplątać z sieci zależności od narcyza?..
To obszerny  temat, można o tym mówić bardzo dużo. Po pierwsze najważniejsze  jest by zobaczyć z czym ma się do czynienia, czyli obudzić się, jeżeli dotrze do nas świadomość ze mamy do czynienia z narcyzmem  takim bardziej zaawansowanym na spektrum zaburzenia, i że to jest relacja toksyczna, wymaga specyficznego podejścia.  
 Ważne jest zdobycie jakiejś podstawowej wiedzy o tym ‘fenomenie’, na czym polega trik, jakie gry są z nami prowadzone, jakie narzędzia manipulacji używane, przyobserwować i zrozumieć jak na nie reagujemy

Ale sama wiedza nie starczy, po uzbrojeniu się w nową świadomość trzeba przejść do działania.    trzy podstawowe zalecane złote zasady zachowania kiedy zdasz sobie sprawę że masz do czynienia z patologicznym narcyzem
Zasada nr 1- zero paliwa: czyli opanowanie, obojętność/kamienna twarz.
 Chodzi o to by nie zasilać więcej narcyza swoimi emocjonalnymi automatycznymi reakcjami, nie okazuj że zrobił na tobie wrażenie ani tym bardziej że cię zranił.  Nie obdarzaj  go też swoją uwagą, zainteresowaniem, dyspozycyjnością, podporządkowaniem.  
Obserwuj jego chwyty i prowokacje z dystansu i staraj się nie reagować, po prostu udawaj uprzejmą obojętność nawet jeśli trudno ci ją zachować.  Rób swoje, w miarę możliwości ignorując go i jego manipulacyjne zagrania, jakby nie robiły na tobie wrażenia, były emocjonalnie obojętne.
 

Na przykład: 

Chce czegoś od ciebie, wymaga więcej niż to jest stosowne, nakazuje – uprzejmie odmawiasz i wychodzisz, żeby uniknąć dalszej dyskusji. Nie tłumaczysz się zbytecznie, nie dyskutujesz. 

Obraża się na ciebie, funduje focha, ciche dni – olewasz to, zajmujesz się SOBĄ.

Podlizuje się komplementem– mówisz z uśmiechem, WiemJ, no ale w sumie miło że też zauważyłeś. Nie topniejesz z wdzięczności, tylko wzruszasz ramionami, nie kontynuujesz tematu.

Chce twojego zaangażowania, uwagi -  'nie masz czasu', 'jesteś zajęta czymś innym', nie masz ochoty, nie jesteś zainteresowany, jesteś zaangażowany w coś innego....w co? a takie tam, twoje prawy i tyle.  

Perroruje coś zawzięcie, nawija swoją zwykłą narrację - machasz ręką,  ignorujesz albo ziewasz, przewracasz oczami  i kwitujesz ''taak, taa... już to słyszałam do znudzenia...  to jest słabe, naprawdę słabe'.  Odwracasz się na pięcie i idziesz do swoich spraw. 

Wychodzi z siebie żeby cię 'dziabnąć' jakąś złośliwością, zaczepia cię jakąś krytyką,- uśmiechasz się z politowaniem... z ewentualny,  komentarzem w stylu ''A tobie co znowu? bozia cię opusciła żeś taki upierdliwy, czy co? zrobię ci uprzejmość i udam że nie słyszę, bo to żenada.  

Dostajesz rano trzy esemesy albo telefony- dopiero wieczorem masz czas  lapidarnie odpowiedzieć i to tylko jeśli w ogóle są godne twojej cennej uwagi. 

 narzuca ci punkt widzenia z którym się nie zgadzasz, wciska kit – odpowiadasz spokojnie, trochę protekcjonalnie coś  w rodzaju : 
‘serio??? nie żartujesz? naprawdę tak myślisz??? No trudno... to twój problem. Ja na szczęście trzymam się rozsądku i mam inne/swoje zdanie’.
albo : 'nieeee, no wogóle nie podoba mi się co mówisz/robisz, nie mam zamiaru się w to angażować' 

tłumaczy sie tandetnie z jakiegoś przekrętu - spokojnie kwitujesz 'daruj sobie,  miałem o tobie lepsze zdanie, rozczarowujesz mnie, no szkoda'

Jesli ci brakuje konceptu na 'obłą' odpowiedź - po prostu nic nie mów. Czasem milczenie ma największą siłę, bo manipulator nie wie co ci po głowie chodzi. Twój brak reakcji zbija go z tropu, może zacząć panikować że traci kontrolę... reagować nerwowo. Wtedy ty wiesz że on traci kontrolę nad tą grą więc.... zachowaj spokój, rób swoje. 

Dlatego też nie  wdajesz się w (jałowe) dyskusje, nie tłumaczysz się co robisz. myślisz, jak się czujesz,  i dlaczego,   ani  nie tłumaczysz jemu co on 'powinen' robić. Szkoda nafty.  Nie wchodzisz w zbędne detale, ignorujesz zaczepki, zbywasz byle czym i najlepiej - wychodzisz. Zostawiasz go samemu sobie, niech se połyka tą żabę, nie ma przed kim kontynuować przedstawienia. Koniec spektaklu. Kurtyna! 

Nacyz zachowuje się wobec ludzi protekcjonalnie, jeśli ty wobec jego zagrywek zaczniesz być taki nie emocjonalny, tylko lekceważąco-zbywająco-protekcjonalny, nie wchodząc w nie, to on głupieje bo się role odwracają,  a jeszcze zostawiony z tym sam nic nie może zrobić. 
Choćby ci głowę rozsadzał  uporczywy 'wewnętrzny dialog', na zewnątrz zachowujesz się jakbyś nie czuła/nie czuł  potrzeby tłumaczenia się, dyskutowania, udowadniania czegokolwiek, zasługiwania na jego 'łaskę'.  Wzruszasz co najwyżej ramionami, i tyle. Stajesz się obły/obła i  jego marne chwyty spływają po tobie jak olej po teflonie, nic nie jest w stanie przywrzeć, nie ma jak cię zahaczyć i wciągnąć w grę. 
Zamiast się przejmować narcyzem, robisz swoje, coś co cię wzmacnia, sprawia że poczujesz się lepiej sam ze sobą, co jest dla ciebie ważne, dobre, co może do tej pory zaniedbywałeś.  I też się z tego nie tłumaczysz. 
Skupiasz się na sobie a narcyza ignorujesz. 

To nie jest łatwe na początku, ale jak trochę poćwiczysz to pójdzie ci coraz lepiej,  Krok po kroku przestaniesz  już być bierną ofiarą i  zaczniesz być kimś kto panuje nad sytuacją. Złapiesz swój własny styl, jak sobie radzić.  Poczujesz swoją siłę. Jak ją raz poczujesz, to ta siła się w tobie zrodzi (albo raczej: odrodzi) i  już będzie w tobie rosła, nabierzesz doświadczenia, asertywności, pewności w radzeniu sobie z manipulującym delikwentem, tym i każdym innym który się napatoczy.
Tu ważna uwaga dla osób które dotąd nie stawiały zdrowych granic i miały nawyk zadowalania wszystkich wkoło (a zwłaszcza narcyza) kosztem siebie:  może się zdarzyć że stawiając w końcu raz ZDROWE granice poczujesz się winna że mu  'sprawiasz przykrość',  że go 'krzywdzisz' swoją nieuległością, jesteś 'niedobra' za mało 'pomocna, kochająca  i wyrozumiała'...  itd.   Obserwuj takie reakcje u siebie i zauważ że właśnie na twoich tendencjach do takiego  myślenia żeruje narcyz, najprawdopodobniej też zapodał ci odpowiednie traktowanie by cię tak zaprogramować.  To zaprogramowanie na  uległe zadowalanie narcyza  swoim kosztem i samobiczujące obwinianie się za najmniejszą 'krnąbrność' typu sprzeciw, watpliwość i upomnienie się o swoje -  musisz wykorzenić jak chwast. Pilnuj tego. Narcyz się  bynajmniej nie przejmuje kiedy tobie sprawia przykrość, wrecz przeciwnie - on się żywi jak pijawka krwią twoim stresem, zakręceniem,  twoim kosztem, twoim wyolbrzymionym poczuciem winy ...itd.  Więc  wobec niego nie  miej niepotrzebnych skrupułów kiedy nie podrygujesz  pod jego dyktando i uczysz się tańczyć własny taniec.   Odpuść sobie z tym ciagłym poczuciem winy, nawet jeśli na początku będzie cię podgryzać siłą inercji, z nawyku, ..... zanim się umocnisz w sobie. 

  
Nie reagując na manipulacje i typowe zachowania narcyza sprawiasz że ze swoimi zagrywkami trafia kulą w płot. Nie dostaje tego czego się spodziewał, ty oszczędzasz energię.  Nie pokazując co czujesz i nie zabiegając o potwierdzenie od narcyza  że masz prawo żyć i być, uniemożliwiasz mu kontrolę nad tobą, wytracasz mu broń z ręki, zakrywasz swoje wrażliwe punkty i uczucia.  Chronisz ta najwrażliwszą część siebie, najbardziej podatną na gry narcyza. 


Nie wolno nagradzać manipulatywnych zachowań narcyza poprzez oferowanie mu reakcji jakich on oczekuje, jakie są mu wygodne.  
Kiedy gra nie fair my odmawiamy współpracy. 
To jest postawienie zdrowych granic.


Jedną z podstawowych umiejętości w stawianiu zdrowych granic w trakcie  wychodzenia z toksycznej relacji z narcyzem,  by przestać  zasilać go paliwem naszej życiowej energii, jest umiejętność zdystanowania się, wycofania naszego napięcia i uwagi które dotąd automatycznie non stop skierowywaliśmy na narcyza i skierowanie tej uwagi na samego siebie. 

Zamiast mieć ciągle wystawione anteny i czujniki wyczuwające  jego nastrój, życzenia i 'potrzeby',  zgadywać jego myśli i uczucia, kombinować jak go zadowolić czy udobruchać - zwijamy  te anteny i przestajemy się przejmować. 
Zamiast tego skupiamy sie na tym co sami czujemy, czego nam brakuje i co możemy dla siebie zrobić i tym się zajmujemy, po swojemu. 

I teraz ważne: nie oczekujemy że narcyz zrobi coś dla nas, zachowa sie tak czy i inaczej. NIE. Dajemy sobie spokój z jakimikolwiek oczekiwaniami uznania, miłości akceptacji, pomocy, zrozumienia, skruchy, poprawy.  I tak ich nie spełni.   On na tych oczekiwaniach właśnie pogrywa, uzależniając nas od siebie. Da  marchewke albo kopniaka zależy jaki ma humor. 
Otóż my musimy się nauczyć skupić na sobie na tyle by zaakceptować siebie jakimi jesteśmy i  zadbać o swoje potrzeby sami, robiąc swoje. Bierzemy odpowiedzialność sami za SIEBIE, nie za niego.
  
Kiedy już wejdziemy w ten stan skupienia na sobie i samowystarczalności tak, że kierujemy swoimi myślami i działaniami ze środka siebie
 i zakryjemy je przed narcyzem (nie tłumacząc się!) 
tak, że nie jest w stanie wykoncypować co mamy w sercu i co nam chodzi po głowie,  wyłaczamy swoje podłączenie do jego ręcznego pilota którym nami sterował. 
Nie ma podpięcia, napięcia, nie ma sterowania.

W tym momencie nacryz nie ma jak nami manipulować. i nie może też ciagnąć z nas tego prądu, tej naszej życiowej siły którą z nas wysysał, ani karmić sie poczuciem satysfakcji i domnacji że nami steruje. Przestajemy też oczekiwac i reagować na jego  miny, fochy, grymasy, gesty.... puszczamy mimo uszu komentarze,  polecenia, nie bijemy pokłonów, nie 'podziwiamy' i nie usługujemy. Po co mielibysmy na tracić czas i energię? 

Jesli nasza uwaga nie jest skierowana na narcyza to on to momentalnie czuje, bo traci zasilanie. Wtedy narcyz jest skonsternowany zaczyna się czuć niepewnie, musi coś zrobić więc będzie się przymilać się, zagadywać, perorować, strzelać focha, wściekać się, starszyć, domagać się, żądać, obrażać, miotać...itp... my przyglądamy mu się jak widownia cyrku ogladająca kiepskiego klauna  na arenie, pdskakującego  i pokrzykującego desperacko by zyskać uwagę widowni i jeszcze wyłudzić dużą  kasę za marny wystep.  
 Ale po co oglądać takie marne wystepy, skoro można wyjść i robic w tym czasie coś ciekawszego, zaopiekować sie sobą. 

 Odłaczenie swojej napiętej  uwagi od narcyza, skierowanie jej na siebie
 i zajęcie się SOBĄ,   natychmiast ładuje nasze własne baterie 
 i szybko odzyskujemy siły, samodecyzyjność, przytomność, wolność.

Wychodzenie z uzależnienia od narcyza to solidny kawał pracy NAD SOBĄ. 
Bardzo konstruktywnej pracy. Jeśli wpadliśmy w uzależnienie od narcyza to znaczy że nie nie nauczyliśmy się jeszcze ustanawiania własnych zdrowych granic. Bez zdrowych granic i szacunku do siebie  nasze JA jest jak ta wiśnia przy rozwalonym płocie z której każdy przypadkowy przechodzień rwie owoce garściami ile chce, może nawet łamie gałęzie....aż nic nie zostanie. 
Musimy przeanalizować  co powoduje że pozwalamy komuś sobą rządzić, oskubywać nas z życiowej siły, dlaczego łapiemy się na sztuczny lukier albo dajemy się upokarzać. 

Tak się dzieje bo brakuje nam samoakceptacji i u narcyza szukamy potwierdzenia naszego prawa do istnienia. On nam tego  nigdy  nie da, albo będzie dawał i zabierał. My musimy akceptację dla siebie, swoje 'mam prawo żyć' zbudować w sobie sami.  Zamiast wciąż giąć grzbiet  przed kijem i biegać za marchewką  stajemy wyprostowani  i zaczynamy być obserwatorem. Obserwujemy zachowania manipulanta i swoje automatyczne reakcje, jakie guziki w nas naciska, jakie sznurki pociąga, co jest dla nas tą marchewką i jak działa ten kij.  
U każdego i w każdej relacji to jest indywidualne. 
Żeby zacząć to obserwować przede wszystkim warto przyjrzeć się na czym polegał gaslighting którym nas traktowano i powiedzieć sobie  że:
To co czuję, myślę, widzę i słyszę jest prawdą dla mnie. Mam prawo widzieć myśleć i czuć to co czuję. 
    Jeśli łapiesz się na tendencji by automatycznie zareagować, starać się zadowalać narcyza, zasługiwać na jego łaskę, albo się szamotać, dołować i zwieszać głowę tak jak do tej pory, zamiast tego tupnij sobie nogą i powiedz sobie
 'STOP, nie jestem tresowanym pieskiem, nie biegnę po patyk, nie szczekam na komendę, nie podwijam ogona. Mam szacunek do siebie. Teraz jestem osobą świadomą."  

W ten sposób odbudowujesz swoją niezależność, poczucie własnej wartości, ćwiczysz swoje emocjonalne muskuły. 

Ważne jest by nie robić tego w sposób nerwowy, taki agresywnie- ostentacyjno-waleczny. Nie i nie.   Nie mówisz narcyzowi że zmieniłaś nastawienie, że 'wiesz  kim on jest i co ci robi' etc. 
Chodzi o to by  nie odkrywać swoich kart, 'palić głupa',  nie tłumaczyć się narcyzowi dlaczego się inaczej zachowujesz, nie dyskutować z nim. Wdawanie się w dyskusje i tłumaczenie jest wystawianiem się na kontratak narcyza z odawaniem mu pola do planowania  manewrów. 
Kiedy jesteśmy wobec narcyza szczerzy, otwarci  i czytelni jak otwarta książka,  on traktuje to jak swoją przewagę, wie jaki 'guzik' w nacisnąć, by wywołać reakcję na której mu zależy, jednocześnie sam skrzętnie zakrywa co sam kombinuje. 
Choć to jest oczywiście nie fair, narcyz  uważa że tak ma właśnie być, na tym ta relacja ma polegać. 
  Tą przewagę należy mu odebrać w pierwszej kolejności, dlatego lepiej nic nie mówić, nie tłumaczyć, tylko po cichu robić swoje i być w tym nowym podejściu maksymalnie konsekwentną. Ty wiesz o co chodzi i to wystarczy. Masz prawo się bronić przed manipulacją a  to jest  najlepszy, właściwie jedyny skuteczny sposób by odebrać mu kontrolę nad sytuacją, nad tobą.

Takie nowe podejście i zachowanie nie podoba się narcyzowi. Czuje się zagrożony w swej pozycji.  Po pierwsze – jest skonsternowany że jego manipulacje przestały działać, traci kontrolę. Będzie próbował dociec co jest grane. Zaskoczony, zdezorientowany będzie próbować wszystkiego żeby cię wciągnąć w grę tak jak zwykle, od love-bombingu do obrażania się, karania ciszą lub  zmasowanej agresji. Chce żebyś  nabierał się na pochlebstwa, 'przeprosiny', komplementy, ochłapy rzucone z łaski, albo żebyś się złościł, dołował, bał, czuł jak zbity pies, posłusznie mu ulegał z podkulonym ogonem.  Zna twoje słabe punkty i wie jaki guzik nacisnąć  żeby cię sprowokować, wywołać 'pożądany' (dla niego) efekt, wie na co  się nabierasz, na co łatwo cię złapać i uwieść, czy 'ugłaskać i uspić',  wie jak cię zmiekczyć, podkopać i zastraszyć, sprawić że się poczujesz słaba i zależna... i będzie  uderzał we wszystkie klawisze których do tej pory używał, zebyś skakała pod jego melodię, i wypróbuje 'nowe pomysły',  będzie próbował wszystkiego po kolei i ze zdwojoną intensywnością. 
Jeśli do tej pory swoimi manipulacyjnymi chwytami  'strzelał z dwururki',  teraz wyciągnie  karabin maszynowy i armatę.   
Chce nadal czuć że cię kontroluje, i bedzie coraz bardziej wkurzony ze stare chwyty nie działają, dlatego trzeba być gotowym na eskalację jego narcystycznych zachowań. Może nie od razu, bo minie jakiś czas zanim się zorientuje że coś się zmieniło, przez chwilę będzie zbity z pantałyku, ale jak minie pierwsza konsternacja to przygotuj sie na istną ofensywę, na sztorm.  
Ale na tyle na ile możesz, naprawdę  postaraj się od tego zdystansować i zachować spokój. Zbierz siły, wytrzymaj i przeczekaj, zdystansuj się mentalnie (najlepiej też fiycznię, jesli to możliwe), dopóki  jego siły i chwyty się wyczerpią i narcyz się orientuje że gra się zmieniła na dobre. 
To nie jest ani przyjemna ani łatwa sytuacja i trzeba być na to przygotowanym. Uzbroić się wewnętrznie. Kiedy wycofujesz się i  obserwujesz  narcyza możesz zobaczyć go w innym świetle, bez maski. 
Narcyz nienawidzi być ignorowany, bo nie dostaje paliwa, nie ma ulubionego 'papu', do którego był przyzwyczajony.  Czuje się ‘zagłodzony’, a narcyz ‘głodny’ to narcyz zdesperowany, rozeźlony. Jego własne dziwaczne poczucie bezpieczeństwa w waszym układzie jest  zależne od twojej całkowicie skupionej na nim uwagi i poczucia kontroli nad tobą, więc tym bardziej będzie zaczepiał, może próbować desperackiego  słodzenia aż do mdłości (wie co lubisz)  fałszywych obietnic (wie na czym ci najbardziej zależy), uderzania w twoje najsłabsze punkty  (wie czego się boisz i jakie masz kompleksy, więc dokładnie wie jak cię najboleśniej dziabnąć), uderzania w twoje najmocniejsze ponktu (żeby je z góry zdyskredytować i je podkopać)  itd...   wyciągnie cały swój arsenał manipuacyjnyh zagrywek,  ale bardziej prawdopodobne jest narastanie narcystycznej furii, będzie coraz bardziej przykry, prowokujący, czepialski, może próbować cię 'zmiękczyć' przez ciche dni, wywlekanie  twoich starych i nowo wymyślonych rzekomych słabości, 'win i grzechów', może wybuchać złością albo wejść w role ofiary oskarzając cię  o niestworzone rzeczy. 

Nie daj się wtedy nabrać na 'lukier' ani na 'dziabnięcia' ani na prowokacje. Zachowaj zimna krew i dystans. To jest jego gra, w którą ty już nie grasz. 
Co ważne:  Nie prowokuj go niepotrzebnie do złości i unikaj niepotrzebnych  konfrontacji.  Szczególnie jeśli  masz do czynienia z kimś kto w napadzie furii może  zdolny do przemocy fizycznej, musisz być podwójnie ostrożny.  
Spędzaj z nim jak najmniej czasu. Zejdź z jego 'lini strzału' jak tylko możesz, a tam gdzie nie możesz  uzbrój się w tarczę świadomej obserwacji, opanowania i spokoju. 
Omijaj, nie patrz w oczy, lawiruj, oble  i asertywnie odmawiaj gdy coś ci nie odpowiada. Chociaż wewnątrz możesz czuć się bardzo wzburzony, jest ważne by na zewnątrz zachować zimną krew i opanowaną postawę. 

Trzymaj głowę prosto i wyprostuj się, postaraj się zauważyć jak reaguje twoje ciało :                  ściśnięciem? skuleniem? napięciem? wstrzymaniem oddechu?  
I postaraj się świadomie puścić to napięcie. 
Wpuść oddech tam gdzie jest napięcie, przeciągnij się. 

Jeśli jesteś bardzo rotrzęsiona lub zbiera ci się na płacz - 
wyjdź zanim to zauważy, nie pokazuj że desperujesz, bo to go tylko nakręca.  

 Dla narcyza, który czyta uważnie twoją mowę ciała 
 wyprostowana i rozluźniona postawa ciała i spokojny oddech  
jest ważym niewarbalnym komunikatem , że panujesz nad sobą i nad  sytuacją. 

Ponadto takie zwrócenie uwagi na własne ciało, oddech, świadome rozlużnienie, 
pomaga tobie być bardziej 'w sobie' a to sprawia że jesteś badziej zdstansowana, 
mniej podatna na chwyty i zagrania narcyza, 
 jesteś bardziej w pozycji tego kto OBSERWUJE a nie REAGUJE.

Pozostając  świadomym i obojętnym (na ile to możliwe) obserwatorem ograniczasz narcyzowi paliwo i oszczędzasz swoje emocje,  wyczerpane reagowaniem na jego manipulacje. Nie daj się prowokować ani na uwodzenie ani na upokarzanie, ani na kampanie oczerniające. Pamiętaj : to jego  gra. 
Podejście na 'zero paliwa, obojętność, kamienna twarz' w pewnym stopniu ogranicza wpływ narcyza,   ale i tak trzeba mieć się stale na baczności, w środku buzują nerwy, nawet te trzymane na wodzy, więc i tak jeśli ciągle krążymy w orbicie narcyza, to kosztuje nas to dużo energii.  Stąd bierze się potrzeba ograniczania fizycznego kontaktu z toksyczną osobą, czyli zasada nr 2: 


Zasada nr 2- zero kontaktu:   
Staraj się jak najrzadziej przebywać w obecności narcyza.  Jeśli możesz zakończ jak najszybciej tę relację, odejdź odcinając narcyzowi dostęp i kontakty do siebie. Jeśli narcyz jest w pracy – zacznij szukać sobie innej, bez rozgłaszania tego. Jeśli to rodzic – wyprowadź się, wyjedź, zmień miejsce zamieszkania na jakieś oddalone i ogranicz kontakty. Jeśli jesteście parą a ten związek bardzo cię niszczy –odejdź, jeśli tylko dasz radę. Jeśli to jest twój tutor,  instruktor, lider - opuść jego grupę, nie daj dalszej możliwości wpływania na ciebie.  
Najlepiej postaw go przed faktem dokonanym, zrób to  z zaskoczenia,  nie bawiąc się w jałowe tłumaczenia.  Jeśli trzeba przygotuj swoje odejście w sekrecie i po cichu;  jeśli to konieczne (np. mieszkacie razem, macie wspólne dzieci) zawczasu poszukaj pomocy prawnej i finansowej, tak żeby nie mógł ci pomieszać szyków, zablokować ruchów, przeprowadzić kampanii oskarżeń, przygotować szantażu.  
Jeżeli się rozstałeś/rozstałaś z narcyzem to najlepiej zablokować jemu dalszy dostęp, np. nie podawać nowego adresu, miejsca pracy, zablokować w telefonie czy mediach społecznościowych, uniemożliwić dowiadywanie się co się u ciebie dzieje. Chodzi o to żeby,  z jednej strony,  nie miał możliwości zaczepiania cię i nękania cię a nawet zemsty a z drugiej żeby nie miał jak do ciebie dotrzeć z próbami hóveringu - wciągnięcia cie spowrotem pod swój wpływ zanim sie nie wzmocnisz na tyle by się temu skutecznie oprzeć. To bardzo oszczędza energię i twoje nerwy. 

 Ważne jest też by samemu nie kontaktować się  żeby sprawdzić 'jak sobie radzi beze mnie i czy tęskni', śledzić na facebooku, podpytywać znajomych itd, bo to jest cały czas wydatkowanie energii i uwagi na narcyza, co on dokładnie wyczuje, czym się będzie karmił i uzna za zaproszenie do 'hooveringu' czyli  'zacznijmy od nowa' albo prowokacyjnego bawienia się tobą jak kot z myszą.
   
Są ludzie którzy kilka razy uciekają z bliskiego toksycznego związku a potem znowu wracają. Albo dają się nabrać na 'hoovering' albo włącza im się taki mechanizm, że jak tylko się oddalą, to już wszystko co złe jakoś magicznie blednie w pamięci za to najdrobniejsze przebłyski tego 'lepszego' czego się zaznało w okresie love-bombingu i idealizacji urastają do wielkich rozmiarów, przez co uciekinier sam siebie zaczyna przekonywać że nie, no jednak było dobrze. Jeśli w takim momencie narcyz się odezwie z jakąś hooveringową sztuczką, zwabieni  lecą spowrotem w pułapkę jak ćma do świecy. Niektórzy potrzebują odejść i wrócić po kilka razy żeby się przekonać, że po  powrocie na chwilę jest lepiej, a potem jest jeszcze gorzej niż było, bo narcyz zacieśnia kontrolę żeby uniemożliwić kolejną ucieczkę. 

Jeśli z jakichś powodów, na przykład rodzinnych, finansowych, prawnych,  na  razie zerwanie kontaktu  jest niemożliwe i potrzebujesz więcej czasu by zorganizować swoje odejście, w między czasie ogranicz kontakty i relacje do minimum, zakrywając swoje uczucia, intencje i plany,   stosując jednocześnie zasadę nr 1, czyli 'zero paliwa, obojętność-kamienna twarz'.

Zasadą nr 3- zero konfrontacji i rewanżu :  po prostu zostaw go w spokoju  i zajmij się sobą;
Skoro już się ‘obudziłeś’ i raz zrozumiałeś z kim masz do czynienia, nie łudź się naiwnie że Narcyz jakimś cudem się zmieni zacznie zachowywać się fair, bo mu wszystko wytłumaczysz, zawstydzisz go albo  go o to poprosisz.  Tłumaczenia, wygarnianie prawdy, oczekiwania przeprosin, wejście w konfrontację z narcyzem, awantury, oskarżenia,  czy  co gorsze - próby zemsty/rewanżu,  to bezsensowna strata energii,  wystawianie się na jego dalsze manipulacje, intrygi i gry.  To tylko woda na jego młyn, jego kolejne gry, sztuczne dramaty, prowokacje, kampanie oszczerstw, to dalsze okazje do czerpania ‘negatywnego paliwa’,  w których ty nadal obrywasz i walczysz, a z których Narcyz czerpie chorą, emocjonalną pożywkę. 
Im bardziej uda ci się obrócić plecami do tej relacji i odejść nie oglądając się do tyłu, tym szybszy jest twój powrót do równowagi, bo już nie nie dajesz mu możliwości ingerencji w twoje sprawy a przede wszystkim nie marnujesz  swojej mentalnej energii inwestując ją w przeszłość i w narcyza.  

Narcyz psychopatyczny lubi się mścić, robi to dla czystej satysfakcji i aby ,zachować twarz’,  gdy jego ego jest zranione. Jest mocniejszym graczem od ciebie, nie hamują go skrupuły ani współczucie i zna od podszewki twoje słabe miejsca. Konflikt go nakręca. Lepiej sobie tego oszczędzić dla własnego dobra. Nie ma sensu ani z nim walczyć ani oczekiwać od niego zrozumienia, przeprosin, zadośćuczynienia, bo i tak przekręci wszystko i obróci przeciw tobie ma własną korzyść.
Narcyz silnie zaburzony jest pasożytem  i aby istnieć,  musi mieć widownię i trzymać ją pod kontrolą by móc na niej żerować. To dla niego kwestia życia i śmierci.

Największy głęboko ukryty strach narcyza 
to być zdemaskowanym, porzuconym lub zignorowanym.  
To śmiertelna  rana dla jego maski, dla  uzależnionego od ‘paliwa’ ego..

Najprawdopodobniej zareaguje jak zranione zwierzę : furią, zaprzeczaniem, oczernianiem,  może się  mścić sam osobiście lub z użyciem swoich popleczników, swoich ‘flying monkeys’. 
Jeśli jest bardzo przebiegły i zdeterminowany, za wszelką cenę będzie chciał naprawić szkody w nadwyrężonej fasadzie, a jeśli byłeś/byłaś ważnym  źródłem jego narcystycznego paliwa najprawdopodobniej będzie chciał cię zatrzymać.  No chyba że jesteś tak chory zbankrutowany, słaby czy cokolwiek innego takiego,  że już  sam uzna,  że żadnego pożytku  z ciebie mieć nie może i byłbyś mu tylko zbędnym balastem.  Wtedy machnie ręką i porzuci cię i sobie szybko znajdzie kogoś na twoje miejsce. I jego gra trwać będzie dalej, ale już z inną ofiarą. 

Narcyzi, kiedy coś idzie nie po ich myśli,  są mistrzami we wchodzeniu w rolę pokrzywdzonego, zdradzonego, porzuconego świętego. Dlatego trzeba być na to przygotowanym i uzbroić się na taką narrację, w której oskarży
‘buntownika’ o niewdzięczność, zdradę, podłość, nieczułość. Trzeba się na to uodpornić i nie ulegać temu. Trzeba wiedzieć swoje : to nie jest obiektywna prawda, to narcystyczna narracja-manipulacja.

Podstawową rzeczą jest uwolnić się od fałszywego zaszczepionego ci przez narcyza przekonania, że jesteś złą, niewdzięczną, słabą osobą. Kolejna rzecz zaszczepiona przez narcyza to strach - że jeśli odejdziesz od narcyza to coś złego cię spotka, nie poradzisz sobie itp. Od tego też trzeba się świadomie odciąć. Jest to oczywista nieprawda, to jest własnie wirus którym narcyz zainfekował  programy twojego myślenia osobie.  

Prawdą jest to że ludzie po porzuceniu narcystycznej toksycznej relacji zyskują wolność, klarowność myślenia a  ich energia, siła  i decyzyjność wraca do nich i służy im zamiast żerującemu na nich pasożytowi.  Dlatego dopiero wtedy mają możliwość ułożenia sobie życia w konstruktywny dla nich sposób. W efekcie jak się jako tako uporają psychicznie z tym całym bagażem, mają się lepiej niż kiedykolwiek. 
Mogą zająć się tym wszystkim co dotąd zaniedbywali, a zawsze chcieli robić  nie oglądając się na narcyza, trzymając go na dystans. 
Trzeba postawić na pierwszym siebie, a nie manipulującą nami osobę. 

 Narcyz znając na wylot wrażliwe punkty ofiary wie gdzie uderzyć tak by  zabolało i zadziałało, wie jak  zahaczyć, jak  zamanipulować i nie ma skrupułów, wiec konfrontacja z nim jest bardzo trudna, zwłaszcza dla wyczerpanej emocjonalnie ofiary po długotrwałym ‘praniu mózgu’. Bardzo możliwe że spróbuje cię namówić do pozostania lub powrotu serwując ci teatralne przeprosiny albo kolejnym cukrowanie i ‘love bombing’, ale  będzie to tylko chwilowy ‘miodowy miesiąc’ czy ‘czas łaski’ , po czym prędzej czy później cały  negatywny kołowrotek zacznie się na nowo. To będzie kosztować mnóstwo dodatkowej  zmarnowanej energii i szarpania nerwów.
Dlatego wyplątanie się z sieci narcyza warto dobrze przemyśleć i tak zaplanować żeby zabezpieczyć się zarówno przed prowokacją, agresją narcyza jak  i potencjalnym przyszłym  ‘hooveringiem’, czyli próbą wciągnięcia cię znów do gry, jako źródło ‘paliwa’.  

Zamiast  próbować naprawiać tą relację albo szukać odwetu  rozsądniej jest swoją energię przeznaczyć na oddalenie się, pozbieranie się ze swoimi emocjami, zajęcie się sobą, swoim życiem, skupienie się na czymś innym, odbudowanie własnych sił, zaufania do siebie, zdrowia  i  niezależności.  To może nie być łatwe,  potrzeba  czasu na ‘rekonwalescencję’ i dojście do siebie, przydatna jest pomoc życzliwych bliskich czy nawet profesjonalna terapia.  
Pozytywne jest że wiele ludzi podnosi się z takiego doświadczenia czerpiąc wielką siłę z odzyskania samoświadomości i samostanowienia o sobie. 

Najlepszy rewanż to być szczęśliwym i niezależnym od kontroli narcyza.

Typowe dla ludzi empatycznych i wrażliwych zakładanie że mogą ‘pomóc narcyzowi zrozumieć i się zmienić’  jest naiwne i złudne. Szlachetna zasada że ‘wystarczy dać komuś kolejną szansę, więcej miłości to się ‘odmieni’ w  tym wyjątkowym przypadku jest raczej wyrazem naiwnego 'życzeniowego myślenia'. Naszym zadaniem  jest przejrzeć na oczy, skończyć z naiwnością i życzeniowym  myśleniem, naszym zadaniem jest ustanowić zdrowe granice, przestać być tą ofiara na której ktoś żeruje. 

Jeśli ciężko zaburzony narcyz żerował na czyjejś miłości i łatwowierności  przez lata i się nie zmienił,  to znaczy że się nie zmieni jakoś nagle tak z niczego. Będzie nadal manipulował,  wykorzystywał i ranił, bo takie ma nawyki, swoje długo budowane strategie przetrwania.   Narcyz to rodzaj drapieżnika. Tak jak  tygrys nie przestawi się na jedzenie trawy, tak bardzo zaburzony patologiczny narcyz nie zrezygnuje dobrowolnie z manipulacji, bo manipulacja podtrzymuje  istnienie jego sztucznej fasady, tej pasożytniczej protezy osobowości której używa. To jego ‘sztuczna natura’. 

Musiałby bardzo chcieć sam nauczyć się żyć bez tej protezy. Ale dopóki mu z nią wygodnie - po co miałby się wysilać? Po co miałby wychodzić ze swojej strefy komfortu? 
Nie jest naszą rolą wzmacniać tę protezę.  To nikomu nie służy. Ale jeśli postawimy granice w relacji tak, by ta proteza  zaczęła go uwierać i przestała być przydatna,  strefa komfortu utrzymywana naszym kosztem przestałaby istnieć,  to  narcyz może mieć szansę by zechcieć się wysilić i próbować funkcjonować bez niej, czyli zacząć się zachowywać jak przyzwoity człowiek.  To  będzie go kosztowało wysiłek, ale tylko od niego zależy czy zechce i co z tym zrobi. 
To jest niewygodne dla jego ego, ale jego dusza, człowieczeństwo, właśnie tego potrzebuje. 

Jeśli ktoś naprawdę już wcześniej swoimi czynami, zachowaniem, staraniami dał ewidentne dowody że nad sobą pracuje, że zmienił się bardzo na korzyść, że jest w stanie wykorzenić z siebie narcystyczne zachowania, tendencje - to trochę inna sytuacja, ale pod warunkiem, że taki ktoś naprawdę przestał się narcystycznie zachowywać, grać, manipulować, że nie kończy się na pustych deklaracjach, że to jest zauważalna i trwała poprawa. Tak bywa kiedy osoba nie jest bardzo zaburzona, ciągle ma w miarę zdrowy poziom empatii i autorefleksji, miała po prostu taki trochę narcystyczny styl czy pozę środowiskową. Czasami tak jest kiedy to jest np. bardzo młoda osoba, z dopiero  kształtującą się  osobowością z samolubnymi zachowaniami.  Wtedy taka osoba, której osobowość jest jeszcze 'plastyczna' przy odpowiedniej pomocy może otworzyć serce, wpuścić do niego współczucie, zmienić swoje zachowania na zdrowsze, które będą jej naprawdę służyły dobrze współistnieć w relacjach z ludźmi.  

Jeśli narcyz-osoba dorosła, chce naprawdę szczerze nad sobą pracować i zmienić toksyczne podejście do życia,  proszę bardzo – może wziąć za siebie odpowiedzialność,  podjąć własny wysiłek, czy  skorzystać z pomocy profesjonalnego psychologa, psychiatry, terapeuty.  To jest podobnie jak z alkoholikiem, otoczenie musi przestać go 'ratować' żeby sięgnął dna i sam zdecydował się  na 'odwyk' ze wszystkimi konsekwencjami. Liczą się jej  daleko idące czyny a nie puste deklaracje.  Osoba współuzależniona w tej relacji, która dość już wycierpiała jako ofiara manipulacji, jest zazwyczaj zbyt wyczerpana,  uzależniona  i uwikłana emocjonalnie by być w stanie skutecznie pomóc -z dystansu i neutralnie, co najwyżej gra się będzie toczyć dalej tylko ‘pod zmienionym szyldem’. 
Nie masz mocy zmienić narcyza w innego człowieka,  ale masz moc zmiany swoich reakcji na jego manipulujące zachowania przez co pozbawiasz go kontroli nad tobą.  

Jedyna racjonalna rada dla empatycznej ofiary narcyza jest ‘to nie twoja wina, więc przede wszystkim  pomóż sobie i zdystansuj się.  Jeśli chcesz pomóc światu, przestań być ofiarą i przestań ‘karmić’ chore ego narcyzów. Zamiast bezsensownie i bezproduktywnie tracić energię na zasilanie czyjegoś  pasożytniczego sposobu  egzystencji, ocal siebie,  użyj swojej miłości, sił i dobrego serca by zbudować szczęśliwy kawałek świata w bezpiecznym dystansie  od nich. Masz do tego prawo i zasługujesz na to.  
 Po uwolnieniu się spod kontroli narcyza można w końcu zacząć żyć swoim życiem, po swojemu i dla siebie.  To jest wielka pozytywna zmiana. Na początku może być  trudno, zwłaszcza jeśli ta relacja trwała lata i mocno 'wrosła' w nasze codzienne życie.  Trzeba sobie wiele rzeczy na nowo poukładać, ale ma się więcej energii bo odcięło  się tego pasożyta który ją pożerał.  Z czasem udaje się uleczyć psychiczne rany, odbudować swoją pewność siebie, zaczyna się doceniać smak wolności i życie zaczyna nabierać nowych barw.

Na koniec jeszcze jedna ważna  uwaga. 
Na początku wyzwalania się spod wpływu narcyza bunt, zdrowy 'sportowy' gniew,  jest koniecznym etapem przez który trzeba przejść. Wypunktowanie przekrętów i zwentylowanie stłamszonej  złości na manipulanta jest ważnym elementem wzmocnienia psychicznych muskułów które pozwolą nam wybić się spod jego przemożnego wpływu. 
Ale na dalszym etapie, kiedy już przepłyniemy przez wzburzoną rzekę emocji, oddalimy się i staniemy wyprostowani na 'drugim brzegu'  dobrze jest podjąć próbę wyjścia poza gniew, bo gniew nie rozpuszczony, na dłuższą metę,  zjada energię potrzebną do tego by na tym 'drugim brzegu' odwrócić się i pójść dalej tworząc swoje życie i odnaleźć swój spokój.  

Nienawiść zapiekła jest ślepą uliczką. 
Tak, mamy prawo mieć żal i pretensję do osoby która nami manipulowała.  Ale inną rzeczą jest zobaczyć jakie zachowania tej osoby były niszczące i złe, odsunąć się od niej na zdrowy dystans  tak, by nie mogła nas dalej ranić,  a co innego nienawidzić  człowieka w jego istocie.   
Kimże my jesteśmy by osądzać drugą ludzką istotę? Życie jest wielką tajemnicą. Nie wiemy co spowodowało że dany człowiek jest  taki jaki jest, co za rany i kolce w środku chowa. Może nie jesteśmy w stanie sprawić by się zmienił, ale  jeśli nic innego nie jesteśmy w stanie dla niego i siebie zrobić, oprócz postawienia zdrowych granic, nic nas nie kosztuje pomodlić się za niego, jeśli jesteśmy ludźmi wierzącymi czy zwyczajnie życzyć mu dobra.   

Dla nikogo nie jest dobrze karmić się nienawiścią. 
I tak jest jest jej na świecie za dużo. 
Uczmy się mądrze kochać siebie i innych szanując własne i cudze granice. 

Ponieważ po doświadczeniu manipulacji i przemocy to nie jest takie proste, trochę więcej piszę o tym w artykule 'O przebaczeniu', zapraszam do lektury. 


-----------------------
Jeśli temat cię poruszył i  masz ochotę powiedzieć coś od siebie - będę  ci wdzięczna jeśli  podzielisz  się myślami w komentarzu. 

13 komentarzy:

  1. Po fali gniewu wylanej na ojca narcyza, zabraniu mu majątku... został mi straszny ból w środku... 35 lat bycia ... no właśnie ... przecież nie bił ... bycia wysysanym od środka przez pasożyta, trudno to wyjaśnić komuś, kto nie zna narcystycznego uwikłania i uzyskać wsparcie. Trzeba gdzieś wykrzyczeć ból. Dlatego bardzo dziękuję za powyższy tekst. Jest bardzo trafny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę ci by udało ci się uleczyć rany i ten ból. Ja cię rozumiem. trzeba dać sobie czas i prawo do czucia co sie czuje, by pózniej, kiedy gniew się 'zwentyluje' pójść dalej żyjąc własnym życiem zrzucając z siebie balast przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę,że trafiłam na ten blog. Po okropnym wybuchu agresji psychicznej,który miał miejsce w momencie mojej słabej kondycji fizycznej po operacji zobaczyłam jak w świetle reflektora, że mam doczynienia z oprawcą, ale nie wiedziałam o co chodzi. Wszystko co tu przeczytałam to prawda o moim życiu.Bardzo dziękuję, rozpoczęłam psychoterapię i będę powoli separować się od swojego narcyza. Nie jest to łatwe, bo jesteśmy ze sobą 40 lat, ale dalej tak żyć nie dam rady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę Pani by ta decyzja o postawieniu granc przeciwko aresji i manipulacji, wspomagana psychoterapią i poznawaniem samej siebie, uruchomiły w w Paniu dużo wewnętrznej siły i tą pełną mocy samoświadomość która Panią dalej poprowadzi. Trzeba się uzbroić w wiarę i determinację, przygotować i nie zrażać tym, że na początku to może być trochę wyboista droga, zanim się wyjdzie na prostą.. Narcyz/manipulant przez te 40 lat prawdopodobnie nawmawiał Pani różnych nieprawdziwych rzeczy, jak słabość, nieadekwatność, bezwartościowość etc..odmawiał Pani przyznania Pani jej prwdziwej wartości, prawa do zadowolenia z siebie i dysponowania własną siłą, ale ważne jest by pamiętać jedno: robił bo był człowiekiem słabym, udającym tylko kogoś 'silniejszego''ważniejszego' 'lepszego'... tak naprawdę dokładnie widział ten Pani potencjał, tę siłę, tę Pani moc, tylko zaprzeczył temu i osaczył Panią siecią pasożytniczej manipulacji, bo chciał Pani potencjał zawłaszczyć sobie i wykorzystać egoistycznie dla siebie. Ta Pani siła w Pani zawsze była, jest i będzie. W relacjach z narcyzami, wbrew wmawianej nam fikcji, tak naprawdę to my jesteśmy tą stroną silniejszą, bo jesteśmy autentyczni, prawdziwi, nie nosimy masek i mamy serca pełne prwadziwych uczuć, pasji życia, dawania, tworzenia, jesteśmy szczerzy i odpowiedzialni. Tylko od Pani mądrości zależy jak Pani zechce teraz użyć swojej wewnetrzyej siły chroniąc siebie i dbając o siebie, inwestując tam gdzie naprawdę warto i gdzie będzie Pani doceniona - tak jak wiele innych osób które doświadczyły podobnej sytuacji, otrzasnęły się i stanęły wyprostowane wytyczając zdrowe granice, odzyskując i odkrywajac na nowo poczucie własnej wartości i sprawczości. Witamy w 'Klubie' i... Powodzenia!

      Usuń
  4. Dziękuję za ten wpis tak mi potrzebny do dalszego rozwoju. Wychodzę z tego już ponad dwa lata. Niestety, ze względu na powiązania finansowe muszę od czasu do czasu mieć z toxem kontakt. Jestem po tym wyczerpana mimo, iż myślę, że dobrze znoszę te kontakty. Niemniej jednak kiedy poczytam sobie taki wpis podnoszę się powoli. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. A co w sytuacji gdy narcyz jest ojcem mojego dziecka i ono stało się dla niego kartą przatargową wymusza kontakt spotkania awantury pod przykrywką dziecka. Już nie mam sił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki przypadek kiedy są wspólne dzieci i narcyz to wykorzystuje jest naprawdę trudny, jest to wielki dylemat wielu osób w takiej sytuacji. Duzo zależy od tego jaka jest sytuacja prawna,jak są uregulowane prawa do opieki nad dzieckiem, jak jest pani sytuacja życiowa, materialna...
      Najskuteczniejsze jest fizyczne oddalenie, np, jeśli to mozliwe mieszkanie w innym mieście, jak najdalej, by częste kontakty, z praktycznych wzgledów były niemożliwe.
      chociaż narcyz jak jest bardzo uparty potrafi zatruć zycie nawet na odległosć.
      Ja osobiście nie miałam takiej sytuacji, dwie moje znajome załatwiły sprawę emigrując za granicę, choć nieżle się nawalczyły by załatwić sądownie zgodę ojca na wyjazd dziecka.
      Do pewnego stopnia narcystyczny ojciec jeśli się uprze, zawsze jakoś tam bedzie częcią życia dziecka, nie da się tego całkiem wyeliminować, chyba że się znudzi i znajdzie sobie inną ofiarę, założy kolejną rodzinę i przestanie się interesować.
      Radziłabym poszukać pomocy na forach internetowych, grupach facebokowych gdzie panie z podobnymi problemami dzielą się doświadczeniem i radą jak to rozegrać w róznych konfiguracjach i sytuacjach. Czasem konieczna jest pomoc dobrego prawnika.

      Usuń
  6. Jak pozbyć się uczucia pustki po rozstaniu?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest duzo informacji na temat wychodzenia z ralacji z osoba narcystyczna. A co zrobic w sytuacji kiedy to syn jest narcyzem? Jak sie uwolnic?
    "W relacjach milosnych i malzenskich istnieje jednak mozliwosc separacjii. Nawet maz i zona, ktorzy przezyli wspolnie wiele la, moga sie rozstac, jesli trwanie w zwiazku stanie sie nie do zniesienia. W relacji rodzic-dzieckozasadniczo nie da sietego zrobic. Jezeli relacje w milosci romantycznej przyrownac do czerwonej tasiemki, to wiez miedzy rodzicami a dzieckiem jest grubym lancuchem. A ty masz do dyspozycji tylko male nozyczki. Na tym polega trudnosc tej relacji"
    15 lat bylam w toksycznej relacji z mezem narcyzem,udalo mi sie odejsc, odciac sie. Wystrczylo 3 lata spokoju aby zaczely sie problemy z synem jedynakiem. Myslalam,ze wyrosnie, ze dojrzewa i sie wszystko jakos unormuje. On ma teraz skonczone 21 lat, a mnie olsnilo,ze to raczej nie epizody depresji, odseparowania sie od ludzi, a osobowosc narcystyczna. Za nic nie chce sie usamodzielnic,za wszytkie jego niepowodzenia w relacjach z ludzmi mi sie dostaje,a on zamyka sie w pokoju i gra w gry komputerowe. Po prostu sie odcina od zycia.
    Co robic, jak sie odciac od wlasnego dziecka, ale nie pozwole aby go holowac przez reszte mojego zycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo trudna sytuacja, i tego typu relacja której nie można tak po prostu 'zerwać'. To jest problem wielu matek, niestety. Ale jeśli dorosłe dziecko zachowuje się jak rodzaj domowego ,pasożyta' żerującego na matce (czy ojcu) to mozna mu to 'pasożytowanie' skutecznie uniemożliwić, pozwalając mu ponosić w 100% konsekwencje jego zachwań. Jeśli odmawia usamodzielnienia się (a ma takie możliwości gdyby sie postarał) to : przestać karmić, obsługiwac, żadnego 'wiktu i opierunku' za frico, żądać dokłądania się do rachunków za mieszkanie, niech sobie sam zarobi na nowe ubrania i inne wydatki. Konsekwentnie. Matkę która kocha bezwarunkowo boli serce kiedy czegoś odmawia dziecku (nawet dorosłemu) i to 'dziecko' ma dyskomfort z tego powodu... ale my, matki musimy się nauczyć że to jest ok, ten dyskomfort jest potrzebny żeby dorastajaca czy już dorosła osoba nauczyła się że jak nie ruszy swoich czterech literek z fotela przed komputerem to jedzonko nie wjedzie przed nos, stoliczek się sam nie nakryje, pokój się sam nie posprząta, ubrania się same nie wypiorą i nie kupią, rachunki z internet i telefon się same nie zapłacą itd.. I żadne fochy, złości, szantaże, próby zmuszenia mamy do finansowania, świadczenia 'usługi i obsługi' 24/7 nie dają żadnego skutku, bo mama chce mieć swoje życie wie, że to jest jedyna droga żeby się syn (czy córka), nie mając innego wyjścia, wzięły w garść i nauczyły że w życiu trzeba się postarać żeby coś było. Że omawiając robienia za 'lenia',dajemy temu leniowi motywację i przestrzeń by robił rzeczy sam i uczył się odczuwać z tego satysfakcję zamiast marnować energię na przezywanie pretensji do całego świata.
      Z młodym człowiekiem można jeszcze dużo zrobić, jesli się jest konsekwentną, bez rozczulania się. Wiem, łatwiej napisać niż zrobić, ale chyba nie ma innej opcji niż spróbować....konsekwentnie.

      Usuń
  8. Mam 44 lata ,od 7 lat jestem w nowym związku .Już po 2 latach zaczęłam czuć że coś z nim jest nie tak,nie wiedziałam jednak co.Dopiero niedawno przez przypadek natknęłam się na artykuły i publikacje na temat narcyzmu i psychopatii. Dzięki temu otworzyły mi się oczy i mam pewność że jestem w związku z narcystycznym psychopatą który w skali jest bardzo wysoko. Jestem wrakiem człowieka zarówno psychicznie jak i fizycznie, wiem jednak że muszę się zmienić i zacząć inaczej postępować w relacjach z nim, bo póki co odejść nie mogę że względów finansowych. Jestem od niego zależna finansowo dlatego muszę tkwić w tym toksycznym związku.Jest mi bardzo ciężko bo całe nasze otoczenie uważa to za miłego, towarzyskiego i pomocnego, nikt by mi nie uwierzył gdybym powiedziała jaki jest w domu w stosunku do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny blog, chyba najlepsze i najprostsze wytlumaczenie z jakim sie spotkalam na czym polega narcystyczna manipulacja,jak dziala, jak ja rozpoznac, jak sie przed nia bronic,
    Bardzo dziekuje za tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń