sobota, 9 listopada 2019

JEST NARCYZEM CZY NIE ? NA HUŚTAWCE WĄTPLIWOŚCI

Jest niemalże regułą że osoby uwikłane w relację z narcyzem, które zaczynają się budzić, zadają sobie sakramentalne pytanie:

Czy on/ona jest właściwie toksycznym  narcyzem 
czy nie?

Bo dobrze by było wiedzieć na czym się stoi
żeby podjąc decyzję 'co dalej z tym fantem zrobić'.

I to wcale nie są  łatwe pytania, żeby sobie na nie odpowiedzieć.

Kto powiedział że będzie łatwo? 

Oczywiście najlepiej by było umieć się zorientować na pierwszy rzut oka czy ktoś jest narcyzem, czy nie.
Niestety problem z narcyzami polega na tym, że grają i udają.  Kim oni naprawdę są najczęściej  przekonujemy się dopiero przy bliższej znajomości. Jak już wdepniemy w to na dobre. A ponieważ jesteśmy manipulowani, zorientowanie się może zająć nieco czasu, nawet kilka lat.... 

Skoro czytasz ten artykuł to pewnie coś cię tu przywiodło.

Jeśli jest to twoja 'trudna' relacja z bliską osobą to mogę założyć  coś jest na rzeczy  i być może masz powody by zadawać  sobie takie pytania. 

Owszem zdarzaja się nagłe 'olśnienia' bez wątpliwości, zazwyczaj kiedy osoba uwikłana jest w relację z autentycznym ewidentnym narcyzem-psychopatą i doprowadzona do takiego stanu że  już dalej nie może wytrzymać, przemoc (psychiczna czy fizyczna) zaszła tak daleko że nie da się jej zaprzeczyć i zamieść (ponownie) pod dywan. 
Wtedy decyzja żeby czmychnąć  i schować jak najdalej może być spontaniczna, bez wątpliwości i w trybie natychmiastowej wykonalności. 

Ale najczęściej to jest tak, że dzieje się źle, coraz gorzej,  szukamy  wskazówki jakiegoś zrozumienia co jest grane...czemu ten człowiek, ten niby  'idol'  jest taki samolubny, arogancki, wywyższający się jakby był  Bóg wie kim, lepszy od wszystkich, jakby miał kilka twarzy - jedną na pokaz, drugą za zamkniętymi drzwiami domu czy biura, rządzi się, narzuca swoje, poniża,  ma jakieś horrendalne  albo niezrozumiałe oczekiwania,  wścieka się o byle co, a przy tym może  coraz częściej mamy wrażenie że nas zwyczajnie prowokuje, oszukuje i kłamie, a jak przyjdzie co do czego to nie
 czuje się za nic odpowiedzialny, za to czepia się i obwinia innych.   
 I idąc tym tropem gdzieś, jakoś, dowiadujemy się że istnieje  coś takiego jak narcyzm  i  są tego charakterystyczne cechy czy jak kto woli 'objawy'.
o tych objawach jest więcej tu:
 https://naspokojnewody.blogspot.com/p/o-narcyzmie.html

Nagle  'Bum! walnie nas podejrzenie że może nasz delikwent jest patologicznym narcyzem.
Różne watpliwości, niejasne wrażenia, rozterki zaczynają się układać jak klocki puzla w zrozumiały obrazek. 
'O kurcze' myślimy sobie, no jasne! 'On/ona to wszystko ma, o Matko, jest narcyzem!  
Ale po pierwszym 'ACHA! przychodzi zderzenie się z całą masą mieszanych uczuć.  Od ulgi do przerażenia. Od 'No jasne' do 'Może mi się tak tylko wydaje'
Od 'O cholera! mam przerąbane, co teraz???' do 'Może nie jest tak żle'....  
  
Bo takie 'ACHA!  może stać się  wydarzeniem z gatunku 'Odkrycie Wstrzasajace Życie w Posadach'.    
A może nie jesteśmy gotowi na wielkie wstrząsy. A może to tylko fałszywy alarm.  A może nie. A może tak...  
No właśnie. Dobrze jest  zachować spokój  (o ile jesteśmy w stanie) i trzeźwo pomyśleć. 
Nie robić nic pochopnie. Dać sobie czas. 


Zanim się podejmie jakąkolwiek decyzję to przede wszystkim najpierw jest czas na refleksję i obserwację. Siebie, tej osoby.

Może być  tak że biegnąc myślami wstecz jak ta relacja przebiegała, rozwijała się i w czym jesteśmy teraz dojdziemy do wniosku że zostaliśmy ewidentnie wmanipulowani w coś paskudnego w czym już absolutnie nie chcemy być, bo nas to skrajnie wykańcza nerwowo i jest totalnie patologiczne,  chore i nie ma szans na zmianę, nie ma przyszłości. 

Po dojściu do takiej konkluzji jest o tyle jasna sytuacja że automatycznie przechodzimy do  etapu 'chcę/muszę odejść', analizujac i planując  jak to sensownie przeprowadzić. 

Bardzo często jednak nie jesteśmy pewni. Lądujemy w stanie ducha który można najkrócej określić 'Mam totalny mętlik'. 


Spokojnie. Jeśli problem rozgrywa się w słowach i zachowaniach, ale nie doszło  do agresywnych rękoczynów, to nie trzeba robić nic od razu. 
Przede wszystkim jeśli mamy to  zamieszanie w głowie/w sercu, to najpierw możliwie spokojnie  postarajmy się 'zdiagnozować sytuację' na czym polega problem i w jakim stopniu nas dotyczy. 
Czyli zastanowić się czy rzeczywiście mamy do czynienia z osobą toksyczną o silnie  zaburzonej osobowości narcystycznej/psychopatycznej, czy może to jest po prostu taki trochę egoista, trochę choleryk, trochę Piotruś Pan w świecie swych fantazji, wkurzający, ale nie jakiś bardzo szkodliwy...... w końcu da się z nim wytrzymać, wiadomo, 'nobody is perfect'.

Tak oficjalnie zdiagnozowanie patologicznego narcyzmu jest możliwe tylko przez wykwalifikowanego psychiatrę/psychologa, a i specjaliści  mają z tym problem, bo wiadomo że rasowi narcyzi to mistrzowie udawania, potrafią się zamaskować i zmieniać kolory jak kameleon. Poza tym - realnie - nie ma co liczyć że narcyz  pojawi się na kozetce psychologa w celu postawienia mu diagnozy i podjecia terapii. Prędzej nas tam wyśle, przecież to my jesteśmy probemem, a nie narcyzi, oni są w swoim mniemaniu zawsze super i ok :))) 

No więc realnie rzecz biorac : psycholog raczej nam tu nie pomoże zdiagnozować 'podejrzanego'.  
Chyba że pójdziemy do psychologa szukać pomocy dla siebie, to może nam coś poradzić.  
Jeżeli chodzi o rzekomego narcyza najczęściej pozostaje nam przeanalizować  sprawę samodzielnie.
Albo z pomocą sprawdzonych przyjaciół, którzy są w stanie zobaczyć naszą sytuację życzliwie, z pewnego dystansu i w miarę przytomnie, to znaczy nie są omotani/zwiedzeni  przez tegoż domyślnego  narcyza i są obiektywni, skłonni jednak stanąć po naszej stronie.   Taki lojalny przyjaciel jest nieocenionym wsparciem. Jeśli się go jeszcze ma, bo narcyzi są mistrzami w urabianiu otoczenia i izolowaniu nas od tych tych którzy mogliby nas wspierać, często bardzo przebiegle przejmują kontrolę nad resztą rodziny, kółkiem przyjaciół czy współpracowników. 

Tak, wiem, jest prawdopodobne, że jeśli przez długi czas narcyz miał na nas silny wpływ to  nasze zaufanie do własnego zdrowego rozsądku i  samodzielnego myślenia może być mocno nadwyrężone,  hipnoza narcystyczna ciągle działa, zwłaszcza gdy jesteśmy uczuciowo zaangażowani,  poza tym jesteśmy przyzwyczajeni do dziwnego traktowania do tego stopnia, że często traktujemy jako normę coś, co dla osoby o zdrowym poczuciu własnych granic byłoby nie do pomyślenia.  No i ogólnie jesteśmy nieżle  zamieszani, bo  narcyz się o to postarał, byśmy  wątpili sami sobie, byli ślepi jak kret na jego sztuczki/przekręty,  zakręceni jak domek ślimaka. 

 Ale NIE PODDAWAJMY SIĘ! 

Tak na prawdę nie tyle jest ważne by wpasować osobę która nami pogrywa w jakiś szablon i dać jej etykietkę 'Narcyz' tylko zrozumieć czy w tej relacji z tą osobą jesteśmy poddani specyficznym formom niszczących manipulacji i - jesli tak, to co z tym zrobić. Jaka jest natura tej manipulacji, w jaki wzór się układa, to czy 100% pasują do tej czy innej definicji narcyzmu, czy tylko po części,  jest sprawą  umowną, drugorzędną, bo definicje są różne. 

Pierwszorzędną sprawą jest jak na nas wpływają, na ile dotkliwie nas ranią.  

Jest parę rzeczy podstawowych które da się ewidentnie zaobserwować, wiedząc o tym że zasady działnia narcystycznego manipulatora są stosunkowo łatwo przewidywalne i obserwowalne jak się wie na co zwrócić uwagę. 
Takie absolutne czerwone flagi ewidentnych nieakceptowalnych zachowań.


Po pierwsze i najważniejsze : fałszywe obietnice, okłamywanie, olewanie  i poniżanie.

temat rozwinęłam dogłębniej w artykule 'Narządzia manipulacji' 
https://naspokojnewody.blogspot.com/p/gaslighting-i-triangulacja-to.html

ale tu chcę zwrócić uwagę na jeden szczególny aspekt:

Jeśli człowiek z którym mamy do czynienia  raz obiecuje złote góry i czaruje a potem ostentacyjnie ignoruje, regularnie  robi rzeczy które nas ranią,  na przykład kłamie, krytykuje/poniża  bez powodu, oczernia, straszy, wyśmiewa,
raz zachowuje się jak zakochany adorator albo  twój dobrodziej/zbawca a potem nie wiadomo dlaczego przestaje się  do ciebie odzywać, ignoruje, traktuje jak powietrze, ignoruje, znika nie wiadomo gdzie bez słowa  
jesli jego zachowanie sprawia że się czujesz skonfundowana, zamartwiasz się i denerwujesz, 
ale on nie ma wyrzutów sumienia, nie jest mu przykro że ty z powodu jego zachowań się dołujesz, martwisz, boisz, cierpisz, itp,  
wręcz przeciwnie, lekceważy to, a nawet masz wrażenie że znajduje w tym jakąś satysfakcję, ma ten specyficzny pewny siebie uśmieszek, albo postawę 'no i co mi zrobisz' taki już jestem,' albo cię totalnie olewa, ma za nic twoje uczucia, kiedy się skarżysz  przewraca tylko ostentacyjne oczami 'o ci wogóle chodzi' 
albo wręcz  ubliża,  krzyczy, wmawia że się go czepiasz, dokuczasz mu,   że go irytujesz, drażnisz, grasz na nerwach, jesteś nienormalna, głupia, oferma i on cię ledwo jest w stanie tolerować....  

Takie coś  jest chore, nienormalne, to jest czerwony alarm. 

Nikt nie 'zasługuje' na takie traktowanie.

Uwaga!  normalny, nie zaburzony człowiek, jak komuś sprawi przykrość, zrani czyjeś uczucia, zawiedzie, skrzywdzi ... to czuje się z tym żle, głupio, niefajnie, wstydzi się tego, szczerze przeprosi, zapamięta i co najważniejsze ! przynajmiej postara się więcej tak nie robić. 
Bo ma poczucie dyskomfortu jak komuś spawia ból.


A Narcyz nie. Robi to CELOWO 

 i POWTARZALNIE. 
Bo on nie ma empatii, tylko wręcz  ma satysfakcje kiedy czuje że może nad tobą dominować, kiedy cię zrani, poniży, wdepcze w podłogę, doprowadzi do rozpaczy, zdołuje. Jego to nakręca, dodaje energii, daje poczucie kontroli.  
Im bardziej ty się dajesz kontrolować i dołujesz się z jego powodu tym bardziej on jest syty, pewny swego, że wygrywa swoją grę w dominację.   

Jak się poskarżysz to ci powie że sobie na to zasłużyłaś, bo jesteś głupia, beznadziejna, przewrażliwona, nienormalna, nieporadna, albo wredna bo  masz chore oczekiwania a według niego tak naprawdęniego jesteś do niczego i na nic nie zasługujesz, albo że to ty próbujesz go kontrolować, prowokujesz go specjalnie i drażnisz  .... w każdym razie coś z tej bajki. 

Podczas gdy on jest  idealny  wszystko  robi 'dla twojego dobra'. 
Więc o co tobie wogóle chodzi. Czepiasz się i tyle bo jesteś zazdrosna i chcesz go ograniczać, kontrolować wykorzystać. 
Odwróci kota ogonem i zwali wszystkie 'winy' na ciebie. 
Nad tym jak cię żle potraktował szybko przechodzi do porządku dziennego, wsio normalno, o co kaman? 
Może potem się zachowywać jakby nic się absolutnie  nie stało,  
chociaż ty po raz kolejny  w środku wyjesz z rozpaczliwego smutku, kulisz się w poczuciu winy, desperacji, zawodu....i dowalasz sobie.  
O to mu własnie chodziło. Wygrał. Ma cię w garści i pod butem. 

Ok, powiesz, ale on czasem przeprasza i przyniósł mi bombonierkę z Lidla,

a trzy lata temu temu bylismy na wakacjach we Włoszech i było cudownie....

Jasne. Z narcyzem zawsze gdzieś kiedyś był taki moment że było 'cudownie', bo inaczej nie dałabyś się zwabić i złapać w jego sidła! 

Narcyz jest mistrzem oczarowywania, ekscytacji i wie bardzo dobrze jak zrobić żebyś się poczuła fajnie i cudownie. 
Kiedy mu to pasuje, w tzw 'fazie idealizacji', uwodzenia/ hipnotyzowania, tylko wtedy. 
 I to ma swój początek i koniec, niestety to nie jest stały/jego docelowy stan.
 Jeśli to jest relacja z narcyzem to ze stanu 'fajnie' prędzej czy później przejdzie w stan 'fatalnie'. Permanentnie 'fatalnie', no, może z małymi przerwami. 

 Tak naprawdę  ważne są dwie rzeczy : 

jak jest od jakiegoś czasu,  ostatnio,  
jakie są te proporcje między tym 'fajnie' i 'fatalnie',
 co przeważa i jak bardzo to fatalnie jest fatalne. 
I jak on się zachowuje wobec ciebie.
Dla ciebie jest przede wszystkim ważne jak traktuje CIEBIE, a nie jaki jest wobec innych, bo narcyz/manipulant zachowuje się różnie wobec różnych ludzi, gra różne role, aktorzy, ma wiele masek i różne twarze pokazuje różnym ludziom.
Ty musisz zobaczyć prawdę twojej relacji z nim. 
Dla siebie.   

Przyjrzyj się uważnie swoim reakcjom, daj sobie prawo je nazwać bez 'cenzury', udawania że jest ok,  tak po prostu  sama dla siebie.  
Jak się w tej relacji czujesz tak ogólnie? 
czy ta relacja szarpie ci nerwy i jak bardzo
czy przypadkiem nie masz:  doła, depresji, narastającej nerwicy,  migren, lęków, bezsenności, objawów chronicznego przemęczenia, dziwnych objawów psychosomatycznych na tle stresu,
chociaż poza tą dziwną relacją  nie ma jakichś strasznych tragedii i szczególnych dramatów w twoim ktore mogłyby  tłumaczyć twoje nerwowe wyczerpanie i permanentny stres.... 
a może głównie  ta relacja jest powodem?  

Zdrowa relacja, oparta na zaufaniu, szczerości i wzajemnym szacunku jest azylem spokoju. 
Relacja z narcyzem to jazda bez trzymanki, huśtawka emocji, bardzo trudnych i  często skrajnych emocji.
W relacji z narcyzem, kiedy wejdzie ona w fazę dewaluacji, pomimo że teoretycznie jesteście ze sobą bardzo blisko, możesz się czuć przeraźliwie, rozpaczliwie samotna. 


Jak wiadomo,  relacja z manipulacyjnym narcyzem przebiega fazowo: 
gdzie dwie podstawowe fazy 
idealizacja  (uwodzenie, love-bombing, cukrowanie)  
i dewaluacja (wykorzystywanie, poniżanie, dołowanie)
tworzą  swoisty  przekładaniec, dawkowane w różnych proporcjach. 

Normalne że  na poczatku jest uwodzenie, czasami spektakularne, takie że 'Łał'

jak w filmie i Harlekinie, jak bajce. Naprawde może być super, miód malina, 'marzenia sie spełniają' itp. 
A jak już jest rybka złapana na haczyk i posadzi tego narcyza na tronie, to wtedy narcyz z pozycji tego tronu może pokazywać zupełnie inną twarz, zacząć metodycznie i  cynicznie serwować obrzydliwe  manipulacyjne gry, bez jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności, bez skrupułow, no i bez obawy że rybka się z jego haczyka urwie. 
Bo będzie pamiętać 'jak to było cudnie' i choćby potem było nie wiadomo jak paskudnie, to będzie żyć ta  nadzieją że jeszcze znowu będzie 'cudnie', tylko musi być bardziej cierpliwa, kochająca, wyrozumiała, dająca z siebie, podziwiająca, dać kolejny kredyt zaufania', 'udowodnić' swoją miłość/wartość i wiernie czekać.  
Nadzieja umiera ostatnia, jak wiadomo. 

I tu trzeba zastanowić sie nad granicami tej 'wyrozumiałości', 

ile możesz wytrzymać i ile cie to kosztuje - zdrowia, nerwów, rozczarowań
nad wysokością tego 'kredytu zaufania, 
i czy ten człowiek spłacił poprzedni 'kredyt zaufania' 
czy dotrzymał poprzednich obietnic (że się dla ciebie zmieni, że coś dla ciebie zrobi, że się z tobą ożeni, weźmie na wymarzone wakacje,  da ci awans/podwyżkę za extra pracę dla niego, itp)  
a ile razy je złamał
czy łamie je notorycznie i się wykręca byle tłumaczeniami 
ile on z siebie tak naprawdę daje, dotrzymuje zobowiązań, 
a ile oczekuje/wymaga  od ciebie 
jak cię traktuje - fair czy nie fair?
czy jest w tym równowaga  czy to dawno przestało zachowywać jakikolwiek balans
Połóż na szale wagi te wszystkie pytania. 
I daj sama sobie odpowiedź. 
Bez owijania w bawełnę i bez usprawiedliwiania go za wszelką cenę. 
Jak byś ogladała to z boku, oczami osoby nie zaangażowanej uczuciowo.....

W rozwiniętej relacji z narcyzem te fazy 'fajnie/żle, 
uwodzenie /poniżanie  mogą  się przeplatać, jest to  metoda 'kijka i marchewki', albo dobry/zły policjant, tyle że w jednej osobie. 
Z czasem 'fajnie' zostaje wyparte coraz bardziej przez 'bardzo niefajnie' aż jest naprawdę bardzo źle praktycznie cały czas, chociaż ty wkładasz w tą relację coraz więcej poświęceń i 'wyrozumiałości'. 

Kiedy dewaluacja, czyli regularne gnębienie i poniżanie doprowadzi do poważnego kryzysu, bo narcyz przegnie i może się obawiac  że króliczek coś zajarzy i będzie próbował  się buntowac albo  wymknąć  się z klatki,  to może zaaplikować intensywny love bombing, fałszywe przepraszanie itd ... nie można dać się zwieść, tylko zadać sobie pytanie co do motywacji jakie nim kierują.
możesz się zapytać, parafrazując piosenkę Grechuty
Czy to jest Miłość, czy to jest ..... Kontrolowanie? 

Trzeba na to brać poprawke obserwując zachowania potencjalnego narcyza i swoje uczucia w tym.  Analizując jego zachowania i swoje reakcje warto się zastanowić nad paroma podstawowymi rzeczami: 


Czy kiedy nieźle dał ci w kość a potem 'przeprasza' (jeśli wogóle przeprasza) to na ile to jest szczere,  czy ty dajesz się zadowolić ochłapami, byle wykrętami? 

Czy czujesz przez skórę coraz częściej i wyraźniej że cię nabiera na tanie wykręty, bo coraz więcej rzeczy się nie zgadza, niby 'przeprasza' a potem  znów robi raz po raz  ewidentne to samo, tłumaczenia nie trzymają się kupy,  dochodza cię 'podejrzane słuchy'...
Czy kiedy masz watpiwości otrzymujesz satysfakcjonujące cię wyjaśnienia, 
czy dalej masz poważne wątpliwości ale odpuszczasz dla świetego spokoju by uniknąć konfrontacji? 
Czy on cię straszy, upokarza, wbija w poczucie winy? Czy przez to ty coraz łatwiej  dajesz się  zastraszyć, upokorzyć i wbić w poczucie winy,  bo ostatnio czujesz sie bardzo niepewnie w tym układzie nic nie warta, uległa, podporządkowana?
masz wsączone przekonanie że jesteś słaba/gorsza nie poradzisz sobie bez niego, ale jak się tak dobrze, obiektywnie przyjrzeć to właściwie to przekonanie nie ma racjonalnych podstaw?  
Czy masz do siebie szacunek, czy 'dla śwętego spokoju'  godzisz się by ktoś traktował cię bez szacunku, byle jak? i to raz za razem.... 
Czy to co się dzieje mieści się w twoich  granicach tolerancji? Jak bardzo te twoje granice tolerancji/wytrzymałości są już napięte? 
 A może to już  bardzo daleko wykracza poza te granice i czy jesteś w stanie z tym dalej żyć, zakładając że to może się nigdy nie zmienić? 
(próbowałaś, ale to nic nie daje) 
ile jesteś w stanie jeszcze poświęcić by tą relacje utrzymać
Czy warto? 

Kolejna kwestia której się trzeba przyjrzeć 
czy są sytuacje skrajne, że czujesz się raz jak bajce a raz jak w koszmarze.
Czy w relacji z tym człowiekiem czujesz się często jakbyś siedziała na emocjonalnej hustawce i jak bardzo ta hustawka miota tobą  w różne strony, czy jesteś w stanie zachować równowagę i ile cię to kosztuje?  
Bo jeśli osoba z ktorą jesteś jest silnie zaburzonym narcyzem, to z pewnoscią zafunduje ci emocjonalny 'rollercoaster'. Na dłuższą metę raczej nie do wytrzymania.

Jest pewien typowy schemat w narcystycznej manipulacji,na który trzeba być szczególnie uczulonym, bo jest szczególnie destrukcyjny dla zaangażowanej osoby, a często osoby nie zdają sobie sprawy że jest to schemat/zarywka celowo aplikowana więc pozwalają sobą pogrywać kompletnie nieśwadome i się dołują.   

Ofiara narcyza jest systematycznie krytykowana i lekceważona, od Narcyza dostaje masę krytyki o byle co, więc czuje się permanentnie niedowartościowana, pragnie bardzo być w końcu być doceniona, kochana, zrozumiana,poczuć potrzebna ....tęskni za dobrym słowem, uznaniem, zauważeniem, pochwałą, tak bardzo jej tego brakuje..

I oto dzieje się coś takiego ze nagle Narcyz jest w potrzebie, niewygodnej sytuacji albo ma problem, sprawę do załatwienia.   

Na przykład jest chory, albo stracił pracę, albo wymówiono mu mieszkanie, brakuje mu pieniędzy, w jakikolwiek sposób potrzebuje  pomocy bardziej niż zwykle bo jest słaby i sam  sobie nie poradzi 
albo zwyczajnie wygodnie by mu było żeby ofiara manipulacji  coś dla niego zrobiła, załatwiła jakąś sprawę, wykonała extra pracę za friko,  itp 
I wtedy jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej zachowuje się jakby nagle go coś odczarowało, nagle odkrył jaka ta osoba-ofiara jest dla niego ważna, wspaniała, wyjątkowa/ukochana, inteligentna, jak on docenia  to wszystko co dla niego robi/robiła, jak wiele dla niego poświęca, jak wiele dla niego znaczy.  .... Jak on tę osobę docenia/kocha, jaki on jest wdzięczny, jak bardzo na nią liczy ....Nagle go olśniło i on jej  to wszystko mówi... prosto z serca, szczery taki nagle, dobry,  i doceniający....
No i oczywiście ofiara  topnieje. 
Zniknął zimny drań.   
Marzenia o tym dowartościowaniu odżywają a ofiara manipulacji czuje się  jak zasuszony kaktus który doczekał się życiodajnego deszczu po miesiącach totalnej suszy. Rozkwita, rosną jej skrzydla, z tej wdzieczności i wypełniającej ją nadziei i miłości jest w stanie dać z siebie wszystko i poświęcić całą siebie. I daje. I poświęca siebie całą, gorliwie robi o co ją manipulator  prosi i dwa razy  wiecej, nie dba o własny sen i posiłek, nie liczy ile w to wkłada, bo daje z serca. Błogostan  trwa, ofiara odzyskuje na chwilę poczucie własnej wartośc, prostuje się, zaczyna znowu chodzić z podniesioną głową, z uśmiechem, zadowolona z siebie, potrzebna, doceniona, szcześliwa. Warto było wierzyć i ciepliwie znosić upokorzenia żeby doczekać się tego dobrego co teraz jest. 

Jeśli 'zimny drań' nie jest patologicznym narcyzem to jego 'odmiana' będzie trwała. Poczuł autentyczną wdzięczność, zrozumiał raz a dobrze kim ta osoba dla niego jest i tak mu zostanie. 


Ale jeśli to jest patologiczny narcyz ...to nie. 

Jak tylko dzieki jej  pomocy załatwi swoją sprawę o którą mu chodziło, albo wylezie z kłopotów  i poczuje  się silny,   jego następnym celem będzie przywrócić wszystko jak najszybciej do stanu 'normalego' czyli sprowadzić tę ofiarę manipulacji spowrotem  do parteru, odebrać jej to chwilowe  poczucie własnej wartości i zadowolenia powstałe dzięki cukrowaniu jakie ci interesownie, cynicznie zapodał, by zapewnić sobie jej pomoc. 

Nie może bowiem dopuscić żeby jego ofiara poczuła się zbyt pewnie, bo to oznaczałoby że całe dołowanie i urabianie na wycieraczkę które jej tyle czasu wcześniej fundował poszło na nic, bo odzyskała wiarę w siebie i poczucie własnej wartości. 

To oznaczałoby też  że skoro docenił co dla niego robi to ma teraz dług wdzieczności do spłacenia, musi konsekwentnie dać coś w zamian, co najmniej szacunek i respekt, albo wypełnienie danych jej obietnic. 
 A to oznaczałoby koniec jego dominacji nad ofiarą  i koniec jej uległego bezwarunkowego podporzadkowania, 
poza tym udawane cukrowanie kosztowało go tyle wysiłku...  
dość tego dobrego, musi zrobić z tym porządek. 
Zimny drań wrócił, Czar prysł.  

Bajka skończy się bardzo szybko i z hukiem. 
Patologiczny Narcyz w takiej sytuacji zapoda ofierze Torpedę Od Rufy, czyli jakąś dobrze wycelowaną paskudną  zagrywkę dużego kalibru, wykręci jakiś paskudny numer albo powie coś takiego, że całe jej  odzyskane poczucie docenienia, potrzebności, pewności i szczęścia  rozpadnie się  w sekundę w proch i  pył. 
Im wiecej mu pomogła i dobrze się poczuła z tym i sama z sobą, nabrała pewności siebie,  tym torpeda bedzie miała większy kaliber, wiekszą siłę niszczcząca.   

Na przykład oświadczy  że jednak, (bidulek) jest niepewny swoich uczuć i zastanawia się  czy jednak od niej nie odejść, 

albo -w pracy - zruga ofiarę  z góry na dół za jakieś z palca wyssane niedociągnięcia. Awans? zapomnij, bądź wdzięczny że (jeszcze) cię nie wylał.  
albo zacznie ostentacyjnie olewać, znikać, ignorować tak że biedna ofiara będzie się miotać zachodząc głowę co się nagle stało (i 'czy zrobiłam coś żle''???)
albo oskarży ofiarę o coś ohydnego, absurdalnego,  tak, żeby ją  zatkało
do czegoś się przyczepi kompletnie nielogicznie i bez powodu, będzie szczególnie przykry, niezadowolony, mega krytyczny, agresywny 
w super ważnej dla sytuacji, kiedy najgoręcej   zapewniał że ofiara może na niego  liczyć, zawedzie ją na calej lini, wtopi,  położy sprawę bez żadnego poczucia odpowiedzialności, nie dotrzyma słowa, wyprze się w żywe oczy, na rympał..
ZROBI TO SPECJALNIE. 

W takiej sytuacji ofiara manipulacji jest wstrząśnięta, zszokowana, zdruzgotana, wystraszona, wybita z równowagi, nie wie co ma mysleć, bo  tak już było dobrze,wróciła jej chęć życia i nadzieja  i teraz ...jest znowu odrzucona, sponiewierana, wali jej się świat, jej całe poczucie bezpieczeństwa/docenienia  leży w gruzach, zdruzgotane ....co ma robić, czemu ufać....Jak on tak może, no jak on tak może! przecież tyle z siebie dała.....przecież zapewniał, mówił że jest ok,  że docenia, że rozumie....przecież..... no i oczywiście taka zdruzgotana ofiara pyta samą siebie 'co ja takiego zrobiłam żle'. 
Otóż obiektywna odowiedź brzmi że nic nie zrobiła źle, tylko została poddana cynicznej, wrednej manipulacji.
Ale ofiara jest wytresowana żeby obwiniać siebie i znowu będzie dowalać sobie.  

Im więcej i szczerzej taka osoba dała z siebie, zaufała,  im wyżej wzleciała  w tym  odzyskanym poczuciu  własnej wartości i nadziei, tym boleśniejszy jest ten szok kolejnego odrzucenia i negacji. Pojawia się lęk, niepewność, zagubienie, brak sensu...szok, rezygnacja.  


Taki cios, zadany celowo, j
est wredną przemocą...  wredną manipulacją, 
 łamie  serce, łamie ducha człowieka,
Manipulator to wie, i robi to z premedytacją by 'odzyskać kontrolę'. 
Tylko ktoś kto tego doświadczył wie jak to może boleć i jak to człowieka rozwala od środka.
  
Przy czym na ogół taki wstrząśnięty człowiek nie zdaje sobie sprawy, że to wszystko było celowe  i zrobione z pełną premedytacją,  próbuje to jakoś ogarnąć, zrozumieć,  traci na to kupę energii .... I i tak nic z tego nie rozumie,  bo normalny człowiek tak nie robi, więc nie przyjdzie mu do głowy że to było specjalnie.....  

Jak by doszedł do tego że to BYŁO SPECJALNIE to by się wkurzył, trzasnął drzwiami i wyszedł z tej relacji bez pożegnania raz na zawsze. 

Bo nie da się na dłuższą metę być, normalnie żyć, pozostając przy zdrowych zmysłach, z kimś kto  robi takie numery - Specjalnie.

Niestety tego typu zagrywki są typowe dla narcystycznego manipulanta.   


Narcyz nadmucha dobre uczucia ofiary żeby ją sobie zjednać bo ma w tym interesowny cel, a kiedy dostanie czego chciał, szybko potem przekłuje ten balonik żeby ją zdołować, zbić z pantałyku, rozwalić, wdeptać w ziemię.  
Wiele razy. Regularnie. Powtarzalny wzór. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu, rok za rokiem...wobec tej samej osoby albo kolejnych naiwnych ofiar.

Znajomy człowiek opowiadał mi swoją historię z profesorem M. Był zdolnym studentem, laureatem prestiżowych nagród i profesor M zwrócił na niego uwagę. Zaproponował mu że będzie go promował na przyszłe stanowisko jego asystenta, jeśli ów student do czasu ukończenia studiów się do tego odpowiednio przygotuje  i 'zdobędzie doświadczenie'  pomagając profesorowi w różnych 'asystenckich' pracach. Przez dwa lata ten student przygotowywał mu materiały do wykładów, załatwiał telefony, masę papierologi, nawet robił zakupy i wyprowadzał  psa. Kiedy inni studenci rozglądali się za pracą i nawiązywali kontakty on poświecał swój wolny czas pomagając swojemu mentorowi, miał przecież obiecaną asystenturę i otwarcie przewodu doktoranckego. 
Tuż po obronie magisterki mój znajomy student usłyszał plotkę że asystenturę ma dostać jakaś  zupełnie inna osoba, jakiś pociotek sekretarki rektora. Kiedy mój znajomy student poszedł do uwielbianego profesora  'wyjaśnić to nieporozumienie' profesor dosłownie go wyśmiał i wyrzucił  za drzwi, po czym  totalnie zbanował wszelki kontakt.  Potem się okazało że w tym samym czasie jeszcze czterech  innych studentów miało obiecane to samo stanowisko i tak samo 'woluntarystycznie' pomagało profesorowi 'zdobywając doświadczenie asystenta'. Profesor M robił to tak sprytnie że oni nawzajem o sobie nie wiedzieli!!! wszystkich potraktował tak samo. Wyrzucił za drzwi, wyśmiał i zbanował.  
Oni wszyscy byli w niego wpatrzeni jak w tęczę, traktowali go jak swojego mentora i autorytet, pracowali dla niego za darmochę a on...Jak się to mówi 'wykorzystał i porzucił'. Jeszcze na odchodne wyśmiał. 
Dla mojego znajomego to był nie tylko psychiczny szok ale duży cios na samym progu życia,  bo całe jego poważne zawodowe plany w które tyle zainwestował legły w gruzach i minęło dużo czasu zanim znalazł sobie pracę.  

Te narcystyczne 'torpedy od rufy' to być drobniejsze sytuacje, takie bardziej codzienne,  Przykłady? 
Mama ma bóle czegoś... dzwoni do 'syneczka' i mówi że dostała od sąsiadki 'cudowną maść' z Zagranicy która jej super pomogła. A ty 'syneczku' masz znajomego Zagranicą, czy możesz jej tą maść załatwić? 
Jasne. 'Syneczek' staje  na rzęsach i załatwia. Mama dostała swoją maść, on  ma to poczucie że jest Dobrym Pomocnym Syneczkiem, może w końcu mama go doceni i pochwali....  Nie na długo. 
Bo mama bynajmniej nie jest mu wdzięczna, wręcz przeciwnie. Zamiast dziękuję serwuje swój manipulacyjny monolog: Co ty mi wogóle dałeś?! Maść od sąsiadki działała a ta od ciebie nie. Chyba jakaś podróba. Co ty, kupiłeś ją od Chińczyka na dżonkach czy co?   
Oczywiście, mogła się tego po tobie spodziewać, jak zwykle. Co za beznadziejny syn. Porażka.  

 Ukochana jest fanką Zespołu. Marzy, ach tak bardzo marzy żeby pojść na koncert.  Kochający narzeczony staje na rzęsach, robi jej niespodziankę, załatwia bilety wydając  na nie małą fortunę. Idą  na ten koncert. Niech Ukochana wie jak on bardzo ją kocha....
 Koncert jest obiektywnie super.  Ukochana jest w swoim w żywiole,  w ferworze zabawy, dawno jej takiej rozbawionej nie widział. Fajnie. Dobra robota, 
' zarobiłem u niej punkty'', myśli sobie.   Ale jak wracają do domu i cicho liczy że mu Ukochana zarzuci rączki na szyje i powie dziękuję.....  no niestety nie. 
Zawiodła się tym koncertem, już nie grają jak kiedyś, kupa hałasu i tyle, tylko ją głowa od tego rozbolała, o rany, niee, chyba ją od tego bierze migrena, po co on ją wogóle tam zabrał, zmarnowany wieczór. Miał głupi pomysł. Głupek bez wyczucia jest i tyle.
Teraz niech coś , kurcze zrobi,  skacze wkoło niej z herbatką i termoforkiem,  bo to wszystko przez niego.. Co za beznadziejny facet,  ona go ledwo toleruje...już ma powoli go dość.  

Mąż biznesmen zaprasza jakichś Ważniaków do domu na obiad w sobotę wieczorem. Oczywiście 'Żonka  kochana' ma wszystko przygotować, przecież lubi gotować, prawda?  Od środy Żonka kochana zwleka siaty zakupów a od piątku i całą sobotę zasuwa zgrzana i spocona w kuchni ale efekt jest taki że duma ją rozpiera,  można powiedzieć profeska,  kolacja jak od Wierzynka albo i jeszcze lepiej, wszystko pachnące i świeżutkie.  Goście przyszli, całkiem mili, zjedli,  dania pochwalili, interesy załatwili.... poszli. 
Małżowinek jednak nie jest zadowolony. Zimne było, za tłuste, te pierogi jakieś gumowate... . To że goście chwalili to z uprzejmości tylko bo ogólnie była kupa, wstyd. Jak można było coś takiego prostackiego  podać takim wyrafinowanym ludziom jak jego znajomi. Najadł się wstydu przez własną żonę, kurczę,  ma nadzieję że to nie zepsuje jego biznesowych stosunków na dobre. A może ona jest zazdrosna o jego pracę i specjalnie mu to robi, co?  
Nie? to niech jakoś udowodni, nauczy się gotować na następny raz, czy coś..
Zdenerwował się, musi się odstresować, więc rozwala się w fotelu przed telewizorem a ona... zmywa kieliszki  po kolacji i łzy jej kapią do pomyj. 

 Tak jest czesto z narcyzem. Narobiłaś się, postarałaś? Stanąłeś na rzęsach i chciałeś sobie przypiąć medal za zasługę i poczuć dobrze? nic z tych rzeczy. Medalu nie będzie. Nie ma  'dziekuję'. Jest tylko komunikat : Jesteś do niczego, znowu wszystko spaprałaś.... zepsułeś, niedorajda jakaś. 

jest jeszcze możliwy taki wariant że ty się narobisz i postarasz a narcyz przypisze  całą zasługę  sobie a ciebie upokorzy... ale to pewnie temat na osobny post. 

Dlaczego ci niewdzięczni dranie to robią? To jest jeden z chorobliwych objawów narcyzmu. Roszczeniowość i nieumiejętność docenienia  drugiej osoby. Pędzenie człowieka przed sobą bez skrupułów, bez liczenia się z jego staraniami, uczuciami, odwracanie kota ogonem żeby tego wykorzystanego człowieka wziąć pod but.  Zamiast sprawiedliwie potraktować i wynagrodzić -lepiej go zgnębić i upokorzyć. Niech wie gdzie jego miejsce - na  w przedpokoju albo w kącie. Narcyz jest na tronie -człowiek od niego zależny - na klęczniku, na podnóżku.
MANIPULACJA.  

Czy takigo typu sytuacje są tobie,  w twojej relacji, znajome? Jeśli to ci się zdarza i się powtarza to dochodzisz z czasem do wniosku że nic nie potrafisz zrobić dobrze i jesteś beznadziejna. Bo  twój Narcyz -mama, ukochana, mąż czy szef - wmówi ci że robi ci łaskę że wogóle cie - taką/takim beznadziejnym toleruje . No a ty  trzymasz się go kurczowo, bo kto by taką beznadziejną / takiego beznadziejnego chciał.... Żeby 'udowodnić' swoją wartość starasz się jeszcze bardziej i dajesz się wykorzystywać jeszcze bardziej, aż do wyczerpania. 

No chyba że się ockniesz z letargu  i zbuntujesz. 
Na dobre. 
Jeśli pozostajesz nieświadomym żuczkiem,któremu nie przyjdzie do głowy  że takie traktowanie może być celową,  parszywą manipulacją,  to pod powtarzalną presją takich zdarzeń i komunikatów zaczynasz coraz bardziej wątpić w siebie aż w końcu kupujesz  tę narrację że wszystko robisz źle i do niczego się nie nadajesz. 
W środku coś w tobie pęka, twoje poczucie własnej wartości się kruszy, aż się wykruszy. 
Ale jeśli przejrzysz na oczy że ten człowiek który -owszem czasem da ci cukierka i pochwałkę na zachętę, ale na ogół jest wiecznie ze wszystkiego co robisz niezadowolony,  po prostu tobą rządzi i manipuluje i to całkiem cynicznie, to już tej narracji tak łatwo nie kupisz. 
Będziesz się wkurzać, irytować, ale nie będziesz już tak brać tego do siebie, zrozumiesz że to ta osoba wrednie fałszuje rzczywistośc, ma ze sobą problem, a nie ty. 
Chociaż ta osoba może ci wmawiac że jest dokładnie odwrotnie. Właśnie zdałeś sobie sprawę że jesteś ofiara specyficznej manipulacji,  tzw. 'Gaslightingu',
Narcyzm i gaslighting zawsze chodzą w parze. 

Jeśli to wychwycisz to to już jest duuuży krok do przodu. To jest budzenie się  z narcystycznej hipnozy.

Następnym krokiem jest postawienie granic i nauczenie się mówić 'nie'. 

Jak bardzo manipulatywny Narcyz może  zniszczyć drugiego człowieka
i ile można takie coś  wytrzymać? 
Psychologowie mówią że u ofiar takiej długotrwałej manipulacji, po pewnym czasie pojawiają się chroniczne symptomy podobne do objawów syndromu stresu pourazowego, czyli nerwica, depresja i lęki. Zszarpane nerwy i dołowanie się. 

Patologiczny Narcyz, w odróżnieniu od 'normalnego' człowieka, ma satysfakcje z tego że osoba od niego uzależniona cierpi.  Narcyz syci się poczuciem kontroli, dominacji.  Jego strefa komfortu jest tam gdzie cię kontroluje. 

To nieważne że to co robi jest nie fair, że krzywdzi, odbiera godność, wykorzystuje. I tak to robi. Bo on się z tym czuje jakiś chory sposób -komfortowo.  Więc daje sobie do tego prawo. Przecież  jemu 'się należy', ludzie są od tego żeby wypełniać jego fantazje.  Idzie do celu po trupach.  

Takie mechanzmy,   mniejszego i większego kalibru, czasem w zwykłych codziennych sytuacjach  w relacji z patologicznym narcyzem są praktycznie  'normą'.  To jest trening uległosci, tresura, pranie mózgu. Psychiczna przemoc. 

Narcyz, poprzez swój brak dojrzałości pojmuje relację jako układ kontrolujący-kontrolowany,  nie umie być otwarty, szczery, empatyczny,  wdzięczny i docenić drugiej osoby, od której wiele wymaga i maksymalnie dużo od niej bierze, wręcz pasożytuje.   
 Jak już dostał o co mu chodziło, zamiast dawcy/ofierze szczerze podziękować - wytrze nią brutalnie podłogę. Pokazowo.  W ten sposób tam, gdzie normalnie byłoby partnerstwo i równowaga 
(on  miałby dług wdzięczności do spłacenia,  gdzie powinien dać coś z siebie w zamian) ,  on wbija osobę  w poczucie winy, bezwartościowości, tak by ta osoba nie ośmieliła się oczekiwać nic dla siebie,  wręcz przeciwnie poddała się, skuliła, oklapła,  spuściła głowę, doszła do wniosku  że na nic dobrego nie zasługuje, by była totalnie uległa ....narcyz łaskę robi że z nią jest, byleby tylko jej nie zostawił.....
Brzmi znajomo? 

Narcystyczny manipulator ma  taki chory mechanizm trwania w relacji i podtrzymywania jej. 
Narcyz nie rozumie naturalnych zasad równowagi brania i dawania, budowania relacji z ludźmi opartych na odpowiedzialności, otwartości, szczerości uczuć. 
Nie potrafi kochać, gra,  manipuluje i udaje,  i bywa w tym bezwzględny, nieczuły, okrutny, niszczy ludzi z którymi jest blisko. Układ z narcyzem w fazie dewaluacji to układ 'Król na tronie i jego pokorny miłujący sługa.' Król ma przywileje, sługa jest jego pomietłem, maszynką do spełniania zachcianek, chłopcem do bicia, kozłem ofiarnym. 

Daltego każdy kto jest poddany narcystycznej manipulacji musi się zastanowić 
-czy to jest gra i na ile jest nie fair
-ile jestem w stanie znieść i w imie czego

Byłam niedawno przez kilka dni  gościem w pewnym domu  gdzie mąż, pan "Wszystko Wiem Najlepiej" po  prostu wpadał do kuchni czy do pokoju gdzie akurat była jego żona i,  'ni z gruchy ni z pietruchy'  rzucał stek  obraźliwych inwektyw, albo jakichś prześmiewczych  komentarzy pod jej adresem i.... wychodził.  Robił to po parę razy dziennie, pod byle pretekstem, czasami przy tym krzyczał,  czepiał się dosłownie wszystkiego. Cokolwiek ona robiła, powiedziała, ugotowała było beznadziejne, do niczego, spaprane, ona tylko udaje że myśli bo nie jest w stanie...itp.  Można było mieć wrażenie że to ubliżanie żonie  jest  dla niego czymś tak naturalnym jak chodzenie do toalety, stały element dnia/życia.  
Pani domu, serdeczna, wyrozumiała  kobieta widząc moje zdumione spojrzenia tłumaczyła go, że tak on tak zawsze, ale jest dobrym człowiekiem, tylko ma taki 'trudny charakter',  taki sposób bycia, on tak odreagowuje stres ....
To małżeństwo jest  tak że sobą od wielu, wielu lat. Czy  zachowanie tego męża wobec żony, ten jawny brak szacunku i ubliżanie jest narcystyczne? oczywiście. 
I on się nie zmieni a żona się 'przyzwyczaiła'. Jest jej z tym bardzo przykro, czasem ciężko, ale nauczyła się z tym żyć. Ma taką siłę wewnętrzną że jakoś sobie z tym radzi,  nie jest złamana, umie się zdystansować.  Inna sprawa że jej mąż, obok tych przykrych zachowań potrafi być też pomocny, chojny, zabawny, dba o rodzinę. I ona to docenia.
Bierze pod uwagę dobre i złe strony i dla niej trwanie tego małżeństwa jest najważniejsze, i jest to jej osobisty, świadomy wybór. 

Ale zdarza się że  osoby poddane psychicznej presji  nie wytrzymują, albo są bardzo wrażliwe, albo presja jest zbyt wielka, przemoc zbyt dotkliwa wręcz okrutna...  U takich osób relacja z narcyzem kończy się nerwicą, depresją, nawet bardzo cieżką...aż do ciężkich chorób psychosomatycznych i prób samobójczych włącznie. Serio. To jest poważna sprawa. 

Jak bardzo narcyz/manipulant jest toksyczny? to zależy od stopnia jego zaburzenia. 

Słyszałam kiedyś na własne uszy jak dwaj narcyzi przechwalali się jeden przed drugim swoimi  'sukcesami', uwiedzenia i potem takiego nagłego, brutalnego porzucenia, upokorzenia kilku dziewcząt. Znałam je. To były fajne dziewczyny z mojego wydziału.  Oni nazywali tę swoja grę  'Ogłuszaniem'. Śmiali się z tych dziewczyn które wg własnej 'metody' uwodzili i 'ogłuszali', jakie były głupie, naiwne, łatwowierne, zakochane, rozanielone a potem roztrzęsione, zszokowane, zdruzgotane ....... dla nich to była zabawa, taka gra. Planowali kolejne 'podboje' i namierzali kolejne kandydatki do 'ogłuszania'. 

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom i byłam w szoku, bo ich też znałam, to też byli studenci z mojego wydziału.  Na pozór uroczy przystojni atrakcyjni młodzi mężczyźni..., takie 'gwiazdy wydziału', popularni, lubiani, otoczeni wianuszkiem wielbicielek.. 
tak naprawdę zimni dranie-manipulanci, extremalni narcyzi dający sobie prawo niszczyć i wykorzystać bogu ducha winne dziewczyny żeby się tym bawić i sobie udowodnić jacy są ...nie wiem...wszechmocni?  Ludzie o wielu twarzach. Okrutni i  bez skrupułów. 
po paru miesiącach chodziły słuchy że  dziewczyna z wydziału  próbowała wyskoczyć z okna akademika na 5 piętrze....to była jedna z tych 'ogłuszanych'....
jaki był powód ..cóż, nie wiem, może to miało coś wspólnego z 'ogłuszaniem'...? 


 To akurat taki wyrywkowy przykład, w dłuotrwałym kontakcie z narcyzem w kontekście rodziny, pracy, partnerstwa manipulacje dotyczyć będą różnych sfer życia, będą inaczej wyglądały i ludzie mają różną wrażliwość, wytrzymałość.  
Poza tym  każdy człowiek jest inny. Trzeba być blisko tego człowieka i doświadczyć jego konkretnych gier na własnej skórze żeby  zorientowac się na czym jego konkretne manipulacje polegają. 
I w relacji z człowiekiem o narcystycznych skonnościach ocenić z własnego punktu widzenia/czucia  co jesteśmy w stanie zaakceptować/wytrzymać  a czego absolutnie nie. 
 To zależy od osoby która jest relacji z narcyzem by sama  oceniła czy i do jakiego stopnia jest  w stanie znosić ból który manipulator  jej zadaje, czy warto to znosić i po co?  Jakie granice trzeba postawić i jak? Jak się bronić przed manipulacją....
tu napisałam więcej na ten temat: 
https://naspokojnewody.blogspot.com/p/wyplatac-sie-z-sieci-narcyza.html

Jest wiele innych 'czerwonych flag',  mechanizmów manipulacji po których można próbować ocenić  toksyczność narcyza, 

Tu podałam jeden z nich,  badzo niszczący, bardzo dotkliwy, bardzo ewidentny mechanizm celowego, cynicznego wykorzystywania,  upokarzania i podcinania skrzydeł. 
dlatego warto na niego zwrócić szczególna uwagę. Być świadomym że istnieje, umieć rozpoznać, namierzyć.

Tak naprawdę nazwa 'narcyz' jest też definicją umowną. Zastanawianie się czy osoba manipulująca jest 100% narcyzem, Piotrusiem Panem, borderline-owcem czy jakimś innym typem nie jest aż tak ważne. 
Niech se będzie ostem,  czy pawianem albo Dylem Sowizdrzałem, nazwij sobie jak chcesz,   Problem nie leży w dopasowaniu nazwy, nie  o nazwę chodzi w gruncie rzeczy. 
Okreslenie Narcyzm to jest pewna ogólna wskazówka, podpowiedź co do pewnych określonych, usystematyzowanych, powtarzalnych  mechanizmów, skadających się na anomalie, zaburzenie osobowości.  
 W  spektrum tzw. manipulatywnego narcyzmu jest cała gama zachowań, niektóre wynikają jedne z drugich, jak na przykład: 
Roszczeniowość wynikająca z rozdmuchanego poczucia własnej ważności  i fantazji na temat bycia kimś specjalnym, królem na tronie; 
Uwodzenie wynikające z potrzeby bycia obiektem podziwu i wciagnięcia drugiej osoby w strefę wpływu/kontroli;
Brak skrupułów wobec wykorzystywanych osób wynikajace z braku/ograniczenia naturalnej empatii 
itp. 

 Toksyczność manipulanta może wynikać z całego zestawu 'objawów' z 'narcystycznej' listy albo tylko z kombinacji  kilku paskudnych cech które akurat ten człowiek ma, ale za to w bardzo silnym stopniu.   
Jak to ocenisz i się do tego ustosunkujesz zależy od ciebie. 
Zastanawiasz się czy gdy ten człowiek -manipulant  coś niefajnego robi /mówi,  bo tak myśli/czuje naprawdę?  a na ile gra?. A czy jak mówi że kocha to udaje? Czasem 100% udaje a czasem może nie.  
Być może do końca on sam się w tym gubi. 
Cechą narcyza jest to  że udawanie przychodzi mu łatwo, ma wprawę w tym, bo jest to jego sposób funkcjonowania na codzień. Jest graczem o wielu twarzach. Nie jest osobą szczerą, autentyczną. Nie szanuje praw  ludzi których postrzega jako niższych od siebie. 

Jednym z kolejnych probierzy narcyzmu jest to w jaki sposób ta osoba reaguje na odmowę i krytykę. 
Narcyz nie potrafi przyjąć krytyki na klatę, wziąć odpowiedzialności, przyznać do błędu. Typowy narcyz zwali winę na cały świat i się wyprze.  
Możesz to łatwo przetestować, tylko miej na uwadze że jeśli mu coś zarzucisz to prawdopodobnie zaatakuje ciebie i obróci kota ogonem żeby wyszło  na to że to ty jesteś wszystkiemu winna. 

Rasowy narcyz także  nie przyjmuje do wiadomości że druga osoba ma prawo mu czegoś odmówić. Jest jako tako ok dopóki się ze wszystkim zgadzasz i mu dogadzasz,  ale spróbuj asertywnie powiedzieć NIE.  W oczach rasowego narcyza twoje nawet najbardziej uzasadnione i grzecznie wyartykułowane 'nie'  lub  'ale'  jest objawem niewybaczalnej krnąbrności i podlega karze. Możesz się spodziewać mega focha,  awantury, nawet furii i krzyku,  oskarżania o bóg wie co, ... albo długich  dni ciszy i stęchłego milczenia kiedy bedzie cie traktować jak powietrze albo trędowatego złoczyńcę.. Bo narcyzowi się należy posłuszeństwo i narcyz dostaje to co chce a jak nie to ...kara! 


Osoba z narcystycznym zaburzeniem osobowości jest jak komputer który funcjonuje, ale któremu brakuje podstawowych aplikacji, np: empatia, autorefleksja, samokrytycyzm,  szacunek dla ludzi, zdolność kochania, bezinteresowność. W dodatku jego główne oprogramowanie jest zawirusowane fantazjami o własnej wyższości, mega egoizmem, arogancją, żądzą kontroli.   
I dlatego narcyzowi nie można ufać, bezpiecznie się przed nim otworzyć, bo to wykorzysta przeciw nam, narobi bałaganu, namiesza, naplącze,  prędzej czy później wyssie energie, boleśnie pogryzie i porani. 
Narcyz to człowiek niedojrzały, który sam nie wie kim jest i dlatego udaje, dlatego zakłada maski, gra, i używa ludzi zmiast  tworzyć z nimi szczere, normalne relacje. 

Rodzajów manipulacji jest masa, i tylko ty eksplorując temat możesz ocenić które z manipulacyjnych gier, zachowań 'twój' delikwent reprezentuje, jak one wpływają na twoje życie, twój stan uczuciowy i nerwowy i tylko ty wiesz,  co jesteś w stanie znieść/tolerować  a co już absolutnie nie.
W  których grach TY możesz/chcesz przestać uczestniczyć.  

Czy narcyz może sie zmienić? 

To kolejne 'sakramentalne' pytanie.
Bardzo często po takim zdaniu sobie sprawy że ważna dla nas osoba z którą mamy bliska relację ma narcystyczne cechy i notorycznie przejawia raniące nas zachowania zadajemy sobie to pytanie wiele razy. 
 I znowu jesteśmy na huśtawce ...od nadziei do zwątpienia, 
Rozsądek mówi że jak tak  tyle czasu maipulował, ranił,  obiecywał ale nie dotrzymywał, kłamał, oszukiwał, dołował, poniżał..... to po prostu taki  jest, i trzeba założyc że się  nie zmieni. 
Serce mówi 'ale kiedys tam' zrobił 'coś super fajnego', potrafił być miły, przyniósł kwiaty, lubi zwierzęta albo kocha poezję, no przecież to nie jest zły człowiek  .....trzeba dać mu szansę jeszcze raz, jeszcze raz...i jeszcze raz.

No to się siebie zapytaj ile  razy już dawałaś mu tę szansę? 
i co ? zmienił sposób w jaki cię traktuje? Czy na chwilę? czy na trwale? naprawdę zaczął cię szanować? 

Są bardzo podzielone zdania co do tego czy narcyz może sie zmienić.
Możliwe że nie ma jednej odpowiedzi dla wszystkch przypadków....bo każdy człowiek jest inny. 
pewnie zależy to od stopnia jego zaburzenia, jak bardzo jego mechanizmy przetrwania/funkcjonowania,  zostały wynaturzone, czy ma w sobie resztki ciepłej (nie udawanej!!!!) ludziej empatii, przyzwoitości, współczucia czy kompletnie jest od tego odcięty....czy ma jeszcze jakieś moralne hamulce... 
czy jego zniekształcenie osobowości  jest okrzepłe i stwardniałe na kość, czy jeszcze plastyczne, odwracalne?  
i czy wogóle sam od siebie chce się zmienić, próbuje?  czy  mu na tym zależy...  szczerze bez udawania?  czy do tej pory zrobił jakieś trwałe, obserwowalne postępy w zachowaniu?  
Tylko my sami możemy w danej sytuacji/relacji ocenic z dystansu czy nadzieja na to że narcystyczny manipulant się zmieni ma jakieś podstawy, czy jest po prostu życzeniowym myśleniem, trwaniem w iluzji, trzymaniem się jej,  bo nie jesteśmy gotowi na radykalne kroki, boimy się, nie czujemy w sobie dość siły i odwagi (z różnych powodów) by  tą chorą sytuację/relację  zakończyć, albo się w niej zbuntować. Tu uwaga: 


To że nie czujemy siły, nie znaczy że jej nie mamy.  Po prostu wmówiono nam słabość 
a myśmy w to uwierzyli 
(ulegliśmy gaslightingowi i narcystycznej hipnozie)  gdy tak naprawdę 
to my jesteśmy tą silną, dającą osobą 
w tym układzie, która go zasila swoją energią 
i podtrzymuje byt narcyza. 

Może czas przewartościować swoje podejście.
Zobaczyć swój wkład, ile dajemy do tego układu, uznać swoją wartość, swoje zalety, swoją siłę.   


Wracając do pytania czy narcyz- manipulator  może się zmienić? Jedno wiem na pewno, nikt nie ma mocy zmienić drgiego człowieka, 
może jedynie zmienić swoje zachowanie i podejście w relacji z tym człowiekiem, ale nie jego samego. 
Więc jeśli uznamy ze człowiek z którym jesteśmy jest silnie zaburzony narcystycznie i zachowuje się świadome w niszczący sposób, to nie mamy ŻADNYCH gwarancji że się zmieni.  
Cokolwiek zadecydujemy musimy liczyć sie z tym że jest jaki jest  i założyć że prawdopodobnie  nie zmieni się jakoś zasadniczo nigdy. 

Myślę że Można  dawać komuś szansę  raz czy drugi, ludzką rzecza jest  odpuścić  raz, drugi czy trzeci.  Ale nie w nieskończoność. 

Gdzieś trzeba postawić granice. 
Gdzie - musi każdy sam znaleźć te swoje granice. 
Nauczyć się je stawiać. Przyjrzeć się gdzie są i czy chcemy je tak zachować jak są, czy czujemy że są za słabe, za odległe, może trzeba je przesunąć, może wzmocnić, wyraźniej zaznaczyć...., A może czasem jedynym wyjściem jest  schronić za wysoką nieprzekraczalną barykadą albo uciec w miejsce gdzie bedziemy już  totalnie niedostępni.  

Czasem jest tak że kiedy my zmienimy swoje reakcje tak, ze zablokujemy narcyzowi dalsze pogrywanie i jesteśmy bardzo konsekwentni, to narcyz będzie poczatkowo wierzgał i próbował różnych sztuczek ale całkiem możliwe  jest że w pewnym momencie  uzna, że z nami nie da się (już) pogrywać tak jak do tej pory. 
Bardzo możliwe że w takiej sytuacji narcyz  sam taką 'zbuntowaną' osobę odrzuci i porzuci i poszuka sobe łatwiejszej ofiary. 
Trzeba jednak pamiętać ze  narcyz zimny drań  nie wypuści łatwo z rąk swoich ofiar, nie odpuści  tak łatwo. 
Więc i tak  najprawdopodobniej oczerni i obwini taką niewygodną 'zbuntowaną owieczkę' o jakieś z palca wyssane świństwa i zdyskredytuje w oczach otoczenia żeby zachować fasadę a przy okazji po prostu się zemścić, odegrać, zaszantażować.  
Widziałam to wiele razy. 

Jest możliwa też inna opcja. Wiemy że narcyz-manipulant  zachowuje się różnie wobec różnych ludzi, zakłada maski, wobec wybranych ludzi, z różnych powodów, potrafi bardzo się kontrolować i nie pozwala sobie na numery.  
Ma respekt, ze strachu, albo mu zależy na wizerunku, albo akurat na tę osobę projektuje swoje 'pozytywne' fantazje, albo z czystej kalkulacji bo ta osoba jest mu z jakiś powodów niezbędna do załatwiania jego  spraw, odwalania dla niego roboty, prowadzenia domu itp...  

Jest cień szansy że jeśli my postawimy konsekwentne granice to, z któregoś z tych powodów, zacznie się wobec nas zachowywać z pewnym respektem. Nie dlatego że się wewnętrznie zmienił,  tylko dlatego że nie ma innego wyjścia, więc  chcąc nie chcąc, zaliczył nas do grupy tych, przed którymi musi się 'grzecznie' zachowywać. Przynajmniej przez jakiś czas, dopóki nas potrzebuje. 
No więc to może być jakaś (raczej mało prawdopodobna) opcja, ale  bardzo niepewna i to jest grząski grunt, to jest chodzenie po bagnie.  To nadal nie będzie zdrowa normalna relacja w której jest miejsce na zaufanie, bo jeśli tylko manipulant znowu wyczuje że opuściliśmy gardę, spoczniemy na laurach albo będziemy mieli moment słabości,  to wypatrzy taką szczelinę, achillesową piętę i uderzy, coś zakombinuje. Zapoda Torpedę Od Rufy.    
Rasowy narcyz nie odpuszcza nigdy. 
Właśnie wtedy kiedy będziemy mniej czujni, najsłabsi, ufni, w jakimś dołku, on  spróbuje swoich numerów. 
Bo ten typ tak ma.  
On tak funkcjonuje. 
To trochę jak zamieszkać z 'oswojoną' kobrą. Tak czy siak trzeba się mieć stale na baczności. 
Jesli komuś zależy na normalnej, szczerej ludzkiej relacji, to raczej to nie jest dobra opcja, bo to jest ersatz normalnej relacji, starta czasu. 

Dlatego często mądrą (choć czasem trudną) decyzją jest odizolowanie się fizyczne od tej osoby, dystans, rozstanie, odejście. Tak jest najbezpieczniej.  

Większość ze znanych mi osób które doświadczyły narcystycznej przemocy jest zdania 'Masz do czynienia z patologicznym narcyzem ? Uciekaj!!! Jak najszybciej i jak najdalej.''

To jest dobra rada. Szarpanina z narcyzem wyssysa życiową energię, traci się  siły psychiczne i fizyczne. Jeśli to zajdzie daleko, czasem najlepszym/jedynym  wyjściem jest odejść.   
Ale to może nie być  takie proste...Bo dzieci, bo wspólny dom, lata 'przyzwyczajenia' bo 'co ja zrobię gdzie pójdę'  ... itp....
Czasami jakimś wyjściem 'zastępczym' lub 'tymczasowym' jest świadome  zdystansowanie się, nauczenie się asertywności, stawianie granic, nie reagowanie na prowokacje...itp. 
Kiedy widzimy co jest za maską narcyza,   rozumiemy na czym polega narcyzm i jak odróżnić gry/maski od prawdy, następuje bolesne pożegnanie z iluzją i naiwną życzeniową  łatwowiernością,  ale też już nie  kupujemy więcej bezkrytycznie manipulacji, tego gaslightingu,  do pewnego stopnia jesteśmy w stanie się na nie uodpornić. Jesteśmy w stanie  świadomie kwestionować co manipulant mówi i robi  z założeniem że to może być cyniczna gra -efekt jego zaburzonej osobowości. To pozwala  zmienić nastawienie z dowalania sobie i godzenia się z niesprawiedliwym traktowaniem na uznanie że my jestesmy w porządku i zasługujemy na pełny szacunek,  to manipulant  zagrywa nie fair nie mając do tego żadnego prawa.  Zrzucamy  z siebie w pewnym stopniu ciężar wmówionego nam, niesłusznego poczucia winy i gorszości i  zaczynamy chodzić z podniesioną głową. Do pewnego stopnia to pomaga odzyskać poczucie własnej wartości, ale nie spowoduje że nagle w cudowny sposób narcyz się zmieni i wszystko  będzie dobrze. Że zapanuje spokój i pokój. Jeśli zostaniemy przy narcyzie to dalej będą sie działy różne szopki. Szarpiące nerwy szopki. 
Zawsze pozostaje  pytanie czy i na ile chcemy/ jestesmy w stanie tracić  siły, nerwy, zdrowie na użeranie się narcyzem, ciągłą czujność i gotowość do odpierania ataków,  bo choćbyśmy się próbowali uzbroić w pancerz takiej racjonalnej oceny tego co tu jest grane, to manipulacja działa na nas głeboko na podświadomym poziome i  nawet próbując być czujni,  i tak, zaatakowani kolejnymi zagrywkami  podlegamy emocjom, często bardzo silnym i niszczącym, podkopującym nasze jestestwo i zjadającym nasze siły życiowe.  
Dlatego jeśli delikwent ma wyraźne narcystyczne skłonności to naprawdę trzeba poważnie brać pod uwagę  czy odejście nie jest bardziej sensowną i rozsądną opcją.  Mieć  tę drzwi  z napisem 'Wychodzę' otwarte, by w każdej chwili móc wyjść. 

Tu mi się przypomina co powiedziała kiedyś Coco Channel, że waląc  głową w ścianę nie wyrąbiesz w ścianie drzwi, więc zamiast sobie samemu fundować kolejne guzy i siniaki  oraz tracić czas, należy po prostu od razu rozejrzeć się gdzie są drzwi i udać się (spokojnie) do wyjścia.   

Cokolwiek zrobimy powinniśmy ZAUFAĆ SOBIE i wziąć poważnie pod uwagę swoje własne dobro, spokój ducha, zdrowie.

Przede wszystkim, jakkolwiek, trzeba być świadomym gier, które prowadzą z nami manipulujacy ludzie i mieć świadomość że jeśli czyjeś gry powodują nasze cierpienie i mieszają w życiu, to mamy prawo zbuntować się na dobre i powiedzieć : 
'Stop, przejrzałam na oczy, mam dośc, 
w tą grę to ja już dalej nie gram'
i być w tym na 100 % konsekwentnym. 

1 komentarz:

  1. Bardzo mądry i wartościowy artykuł. Jestem na etapie odejścia. Nigdy nie było oszczerstw, przemocy fizycznej raczej dodawanie skrzydeł ale przez pierwsze miesiące. Pytanie kto komu dodawał skrzydła. Subtelna krytyka, manipulacja, karanie ciszą. Wiele by opowiadać. Jak postawiłam granice to się odsunął.
    Żyłam w iluzji. Pozostał popiół i zgliszcza.

    OdpowiedzUsuń